Górnik nie ma powodów do zadowolenia

Mimo deszczu i zimna na Stadion im. Ernesta Pohla przyszło we wtorkowy wieczór prawie 12 tysięcy kibiców. potkał ich wielki zawód

Skąd te problemy?

Zabrzanie po raz kolejny w tym sezonie, jeżeli chodzi o mecze na swoich „śmieciach”, rozczarowali. Tak było też w starciu z Wisłą Płock (0:1). W całym sezonie przegrali aż osiem razy na swoim stadionie, tylko zdegradowane już z ekstraklasy Zagłębie Sosnowiec ma tych porażek więcej, bo dziewięć. Niepocieszeni są kibice, ale i piłkarze, którzy pytani o powody słabszych wyników na własnym obiekcie bezradnie rozkładają ręce. – Powodów jest na pewno wiele – mówi indagowany przez „Sport” o tę kwestię trener Marcin Brosz.

Górnik nie popisał się

– U siebie gra się całkowicie inaczej, kiedy trzeba mozolnie budować akcje. Zespoły idą „niżej”, brakuje nam pojedynków jeden na jeden. Do tego atakujemy zbyt małą ilością zawodników i stwarzamy zbyt mało sytuacji, żeby myśleć o zwycięstwie – tłumaczy szkoleniowiec Górnika.

Co ciekawe, z tych ośmiu porażek u siebie zabrzanie aż pięć doznali wiosną. Nikt nie przegrał w tym czasie aż tylu gier na swoim stadionie. Nawet zdegradowane już Zagłębie Sosnowiec, czy będący jedną nogą w I lidze inny z beniaminków, Miedź Legnica, są w tym względzie „lepsze”, bo u siebie poprzegrywały po cztery razy.

Łatwiej na wyjazdach

Na szczęście w przypadku Górnika wszystko jest rekompensowane dobrymi lub bardzo dobrymi rezultatami w grach na obcych stadionach. Tutaj zabrzanie to prawdziwi mocarze, nikt ich w tym względzie nie przebija. W siedmiu wiosennych grach na obcych boiskach zdobyli aż 18 punktów. Tyle samo co „Kolejorz”, ale poznaniacy mają o jeden mecz więcej.

– Na wyjazdach bardziej koncentrujemy się na odbiorze. Na tym, by jak najszybciej zdobyć teren i być w pobliżu bramki przeciwnika i starać się wszystko sfinalizować. To trochę łatwiejsze. U siebie gra wymaga innego profilu. Oczywiście staramy się to robić, bo taka gra sprawia satysfakcję. Jest na pewno wtedy trudniej i dłużej wszystko trwa, ale sprawia wszystkim dużo radości. To element, nad którym trzeba dłużej pracować, trudniej o wypracowanie tego, niż jest to w przypadku gry z kontry – tłumaczy trener Brosz.

Dodajmy, że w tabeli wiosny Górnik jest na wysokim 5. miejscu. W tegorocznych spotkaniach zespół z Zabrza zgromadził aż 26 punktów. Dzięki temu w sobotę wszyscy cieszyli się z ostatecznego utrzymania. W kolejnym sezonie trzeba będzie jednak zrobić wszystko, by rywale mieli do czynienia z twierdzą Zabrze, a nie żeby Stadion im. Ernesta Pohla był miejscem, gdzie rywale robią co chcą.

Modlitwa na Jasnej Górze

Zupełnie inne nastroje panowały po wtorkowym meczu w ekipie z Płocka. Jak przyznał po meczu Leszek Ojrzyński, jak zwykle mało sympatycznie przywitany przy Roosevelta, „nafciarze” inspiracji przed swoim kluczowym meczem w Zabrzu szukali na… Jasnej Górze.

– Przed meczem z Górnikiem pojechaliśmy pomodlić się do Częstochowy i trzeba przyznać, że szczęście w meczu było po naszej strony. Bramki stały w tym miejscu, w którym powinny – mówił znany z religijności trener jedenastki z Płocka, mając na uwadze piękną bramkę zdobytą przez Giorgi Merebaszwilego w pierwszej połowie i strzał w słupek Igora Angulo na początku drugiej części.

Teraz do utrzymania się wystarczy tylko nie przegrać w ostatnim meczu sezonu z Zagłębiem Sosnowiec. – Cieszymy się oczywiście z wygranej z Górnikiem, ale jeszcze nie tak bardzo, jak byśmy chcieli, bo brakuje nam tego jednego punktu, by być pewnym utrzymania. W sobotę kończymy rozgrywki i zrobimy wszystko, by w Płocku nadal była ekstraklasa – podkreśla trener Ojrzyński.

 

 

Na zdjęciu: Górnik Zabrze w tym sezonie kłopoty z grą u siebie. Z lewej Igor Angulo, z prawej Szymon Żurkowski.

Bezcenne punkty

Rozmowa z Damianem Rasakiem, pomocnikiem Wisły Płock

Co zdecydowało o waszej wygranej w Zabrzu?

Damian RASAK: – Przede wszystkim pierwsza połowa. Graliśmy bardzo dobrze, utrzymywaliśmy się przy piłce, wychodziliśmy umiejętnie z pressingu Górnika. To się opłaciło. Do tego fenomenalna bramka Giorgiego. To jak się okazało wystarczyło. W drugiej połowie musieliśmy się cofnąć. Zabrzanie zagrali w tym fragmencie lepiej, ale my się umiejętnie broniliśmy. Oczywiście, szczęście też było potrzebne, bo rywal miał słupek i wiele innych okazji do wyrównania. Szczęście w piłce też jest jednak potrzebne. Nam go akurat w Zabrzu nie zabrakło i wywozimy stąd bezcenne trzy punkty.

Nie było nerwów przed grą z Górnikiem? Wasza sytuacja przed tym spotkaniem nie była przecież wesoła…

Damian RASAK: – Kluczem była pewność siebie i wiara we własne umiejętności. Do tego, jak mówię, odważna gra w pierwszej połowie. Mimo trudnej sytuacji w jakiej się znajdujemy, to nikomu noga nie zadrżała. W kluczowym meczu nie przytrafiły się nam złe zagrania. Graliśmy skoncentrowani do ostatniej minuty i to się opłaciło.

Ta wygrana z Górnikiem na jego terenie przesądza praktycznie sprawę utrzymania się w ekstraklasie, prawda?

Damian RASAK: – Można tak powiedzieć, bo remis z Zagłębiem Sosnowiec u siebie w ostatnim meczu sezonu wystarcza nam do pozostania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie możemy jednak w żadnym wypadku lekceważyć Zagłębia, bo wydaje mi się, że wyjdą w tym meczu u nas w stu procentach skoncentrowani i na zakończenie też będą chcieli wygrać. Nie pozwolimy im jednak na to, bo chcemy utrzymać ekstraklasę dla Płocka.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ