Górnik rozkręcał się powoli, ale wygrał!

Przy głośnych śpiewach kibiców Górnika upływały pierwsze minuty meczu. Marcin Brosz przed spotkaniem podkreślał, że bardzo liczy na doping. Wyraził też nadzieję, że jego zespół wygra.

Pierwsze minuty to dużo niecelnych podań i autów. Z czasem piłkarze z Lubina zaczęli uważniej rozgrywać piłkę w środku boiska, lecz nic z tego nie wynikało. Widać było, że przyjezdni trochę obawiali się szybkiego Manneha, Jimeneza i oczywiście, Igora Angulo. Próby konstruowania akcji skrzydłami szybko były przerywane przed zabrzan.

Pierwsza groźna akcja przeprowadzona była po kwadransie gry, kiedy na bramkę Chudego strzelał Alan Czerwiński. Potem Górnik miał okazję na zmianę wyniku. Z rzutu rożnego podawał Manneh, ale piłkę wybili obrońcy Zagłębia i natychmiast długim podaniem przekazali Filipowi Starzyńskiemu. Pod bramką Górnika zaczęło się robić gorąco, ale defensorzy gospodarzy opanowali sytuację.

Kompletnie niewidoczny był Matras. Dobre wrażenie sprawiał Alasana Manneh, który był bardzo ruchliwy, lekko cofnięty i czekający na podanie, po którym będzie mógł podać ją do Angulo. Z każdą minutą coraz lepiej na skrzydle wychodził do przodu Sekulić.

Dużo szczęścia miał Górnik, gdy piłka trafiła do Starzyńskiego, który szybko strzelił na bramkę Górnika. Jednak piłka przeszła obok słupka. W następnej akcji to Górnik stanął przed szansą na objęcie prowadzenia. Strzał Pawła Bochniewicza poszybował nad poprzeczką Ferenca. Na boisku wreszcie zaczęło się dziać. Akcja za akcję.

Nadzieja dla Górnika poszła najpierw lewym skrzydle. Wydawało się, że Jimenez dojdzie do piłki, ale przegrał pojedynek biegowy z kapitanem Zagłębia Lubomirem Guldanem. W następnej akcji znów Guldan uratował Zagłębie od groźnej akcji zabrzan. Tym razem uprzedził Angulo na prawym skrzydle.

Pierwsza połowa była chaotyczna, a lepsze wrażenie sprawiali piłkarze z Lubina. Trenerzy obu zespołów, jak się wszyscy spodziewali, będą mieli sporo uwag do swoich zawodników.

Po przerwie z szatni nie wyszedł Mateusz Matras. Zastąpił go Łukasz Wolsztyński. Brosz zapewne starał się wzmocnić siłę ofensywną Górnika. Pierwsze minuty gry po wznowieniu to kilka akcji zabrzan, które dały nadzieję, że teraz to Górnik będzie kontrolował grę. Świetną piłkę posłał Erik Janża do Angulo i niewiele brakowało, a wynik na tablicy wyświetlił by 1:0 dla gospodarzy.

Mecz z każdą chwilą zaczynał nabierać tempa. Górnik zaczął grać odważniej i to zaczęło przynosić efekty. Choć i Zagłębie miało swoją dobrą okazję. Bartosz Kopacz dobiegł prawym skrzydłem prawie pod linię końcową i świetnie dośrodkował. Sasza Żivec wydawał się zaskoczony, a Martin Chudy złapał piłkę.

Po pół godzinie Marcin Brosz zdjął z boiska Kamila Zapolnika, a wpuścił na murawę debiutującego w ekstraklasie Daniela Ściślaka. Mecz był wyrównany i oba zespoły próbowały szczęścia w szybkich akcjach. Angulo wyraźnie miał ochotę na gola, ale obrońcy Zagłębia imponowali szybkością i skutecznie snajperowi Górnika przeszkadzali.

I wreszcie, gdy wydawało się, że bramek w Zabrzu nie będzie Jesus Jimenez strzela bramkę dla Górnika. Najpierw doskonałe długie podanie do Wolsztyńskiego, a Jimenez strzelił, całkowicie zaskakując rzucającego się Ferenca. Trybuny ogarnął szał radości. Od razu rozległy się klubowe śpiewy, które miały dodać sił zabrzanom. Piłkarze Brosza wciąż królowali na boisku.

Na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu Igor Angulo w zamieszaniu pod bramką Zagłębia miał kapitalną okazję na podwyższenie wyniku. Wywalczył jednak rzut rożny. Potem była gol dla Górnika, ale faul Bochniewicz nie pozwolił na jego uznanie. Kilka chwil później Martin Chudy uratował zabrzan przed stratą bramki, gdy Starzyński chciał przechytrzyć swoim strzałem bramkarza gospodarzy.

Po tej akcji Marcin Brosz wybiegł z boxu dla trenerów, a sędzia pokazał mu żółtą kartkę. To efekt nowych przepisów, które obowiązują w obecnym sezonie.

Nerwom nie ma się co dziwić, bo Zagłębie Lubin wyraźnie rozdrażnione stratą bramki starało się zdobyć wyrównującego gola. Górnik jednak po każdym przechwycie piłki natychmiast ruszał pod bramkę Zagłębia.

Kapitalna okazja zmarnowana została przez Igora Angulo już w pierwszej minucie czasu doliczonego przez sędziego. Poprzeczka jednak stanęła na drodze do podwyższenia wyniku. Potem jeszcze jedna próba Angulo, ale bramkarz Zagłębia Lubin wybił piłkę. I wreszcie, końcowy gwizdek sędziego. Upragniona wygrana, choć pierwsza połowa powinna Marcinowi Broszowi dać do myślenia.

 

GÓRNIK ZABRZE – ZAGŁĘBIE LUBIN 1:0 (0:0)

1:0 – Jimenez, 74 min (asysta Wolsztyński)

GÓRNIK: Chudy – Janża, Bochniewicz, Wiśniewski, Sekulić – Matras (46. Ł. Wolsztyński) – Jimenez, Bainović, Manneh (76. Matuszek), Zapolnik (63. Ściślak) – Angulo. Trener Marcin Brosz. Rezerwowi: Kudła – Kopacz, L. Wolsztyński, Baidoo, Koj, Ściślak, Matuszek, Gryszkiewicz, Ambrosiewicz.

ZAGŁĘBIE: Forenc – Kopacz, Guldan, Oko, Balić – Slisz, Starzyński, Poręba (85. Sirk), Czerwiński – Bohar (59. Żivec), Tuszyński (72. Szysz). Trener Ben van Dael. Rezerwowi: Hładun, Bieszczad – M. Dąbrowski, Jończy, Tosik, Mucha, Żivec, Szysz, Sirk

Sędzia Łukasz Szczech (Kobyłka) Żółte kartki: 25. Wiśniewski, 88. Bochniewicz

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ