Górnik Zabrze. Tylko Kubica na plus

Zabrzanom nie wyszedł mecz w Grodzisku Wielkopolskim, a teraz przed nimi kolejne spotkanie z zespołem walczącym o utrzymanie.


Po dobrym – a nawet bardzo dobrym – spotkaniu z Cracovią „górnicy” liczyli na pójście za ciosem w starciu z walczącą o unikniecie spadku Wartą. Tymczasem już od pierwszej minuty było widać, kto jest bardziej zdeterminowany, kto ma plan na to spotkanie i bardziej chce wygrać. Była to bez dwóch zdań ekipa prowadzona przez młodego śląskiego trenera Dawida Szulczka. Gol do przerwy w wykonaniu niezawodnego Łukasza Trałki, potem z kolei kapitalne trafienie z dystansu w wykonaniu Franka Castanedy załatwiły sprawę, ale „Zieloni” mieli jeszcze kilka innych okazji do trafienia do siatki. Ostatecznie skończyło się na 2:1 dla Warty.

W górniczym zespole tak naprawdę nieźle zagrał tylko Krzysztof Kubica. Młodzieżowiec zdobył efektownego gola po strzale głową, już piątego w bieżących rozgrywkach. Pod tym względem należy w lidze do najlepszych młodzieżowców. To ważne w kontekście przyszłości gracza, który w nowym sezonie przy swoim nazwisku nie będzie już miał „emki”. Ciekawe zresztą, co w tym układzie zrobi sztab szkoleniowy, bo przecież graczy na jego pozycję, w tym wypadku młodzieżowców, nie brakuje (Stalmach, Wojtuszek, Dziedzic).

– Na takim boisku, w takich warunkach ciężko pograć piłką, ciężko o płynność. Nie było tego w naszej grze, a może więcej po stronie Warty, która do takich warunków jest przyzwyczajona – komentował po spotkaniu Jan Urban, trener Górnika. Teraz przed zabrzanami starcie z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza w niedzielę u siebie.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


CZTERY PYTANIA DO… ŁUKASZA TRAŁKI, pomocnika Warty Poznań

Koniec coraz bliżej
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

Jak oceni pan spotkanie z Górnikiem?

– Wygraliśmy ten mecz zasłużenie, w całym spotkaniu mieliśmy więcej sytuacji. Myślę, że do przerwy wynik 1:1 oddawał to, co działo się na boisku, a w drugiej połowie tych klarownych okazji mieliśmy więcej i mogliśmy podwyższyć prowadzenie. Natomiast Górnik, poza strzałem sytuacyjnym Lukasa Podolskiego, nie stworzył już sobie żadnych okazji. Bardzo się cieszę, bo to bardzo ważne punkty zdobyte po dobrym spotkaniu.

Pana trafienie z wolnego było przedniej marki. Skąd pomysł, żeby podejść do tego stałego fragmentu gry?

– Nie byłem wyznaczony do wykonania rzutu wolnego, ale poczułem dobrą energię. W piątek zostałem dłużej po treningu, żeby wspólnie z Mateuszem Kupczakiem poćwiczyć uderzenia z daleka i sam byłem zaskoczony, że – jak to trener powiedział – jest potencjał. Dlatego w meczu wziąłem piłkę i uderzyłem. Pierwszy pomysł był taki, żeby uderzyć nad murem, ale zobaczyłem, że Daniel Bielica stoi bliżej środka bramki. Pomyślałem sobie, że skoro troszkę wieje, to uderzę „po długim słupku”, a piłka nabierze rozpędu i wpadnie. Cóż, nie spodziewałem się, że aż tak ładnie to wyjdzie. Bardzo się z tego cieszę, bo to był chyba mój pierwszy strzał z rzutu wolnego w lidze, a gol z wolnego na pewno pierwszy. Także skuteczność jest dobra [śmiech].

Trener Jan Urban porównał wasze boisko do pola ryżowego. Co pan na to?

– Nigdy nie byłem na polu ryżowym, więc ciężko mi się odnieść do tego porównania, którego trener Jan Urban użył w stosunku do boiska w Grodzisku. Na pewno nie będę tutaj wchodził w jakieś gierki z moim serdecznym znajomym, jakim jest trener Urban. Bardzo się lubimy, a przy okazji pozdrawiam go i ściskam. Pewnie emocje jeszcze w nim siedziały po tym spotkaniu. A boisko było przecież dla nas takie samo, jak dla Górnika. Nam udało się stworzyć kilka sytuacji i wygrać mecz.

Co dalej z Łukaszem Trałką po zakończeniu sezonu?

– Wszystko wskazuje na to, że zakończę karierę. Mam jeden procent niepewności gdzieś z tyłu głowy, ale raczej jestem zdecydowany. Aczkolwiek przed tym sezonem też już myślałem o zakończeniu kariery, choć tych szans na kontynuowanie było więcej, może z siedem procent [śmiech]. Gram i bardzo się z tego cieszę, bo, odpukać, czuję się dobrze, jest zdrowie. Cieszę się więc każdym ligowym meczem, bo koniec zbliża się nieuchronnie, tych meczów ligowych jest coraz mniej, więc trzeba czerpać radość z każdego z nich.