Górnik Zabrze. Bez skrzydłowych

Ostatni ligowy mecz w tym roku okazał się pechowy dla obu skrzydłowych czy wahadłowych zabrzan, Erika Janży i Roberta Dadoka.


W starciu z Lechem tuż przed świętami, wymieniona dwójka zobaczyła od prowadzącego mecz Jarosława Przybyła po żółtej kartce. Dla obu zawodników oznacza to, że będą pauzowali w pierwszym ligowym spotkaniu ze Stalą w sobotę 5 lutego.

Strzelają i podają

I Dadok i Janża mają za sobą udaną pierwszą część rozgrywek. Ten pierwszy pojawił się w Zabrzu latem i szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie, kosztem Dariusza Pawłowskiego, który z niezłej strony pokazywał się w końcówce poprzedniego sezonu. Dadok, który sprowadzony został z Mielca, gdzie był raczej rezerwowym niż graczem pierwszego wyboru, na początku w ekstraklasie z górniczych barwach nie przekonywał.

Trener Jan Urban konsekwentnie stawiał jednak na pochodzącego z Cieszyna gracza. Z czasem 25-latek był coraz lepszy, aż w końcu zaczął dokładać to, czego się od niego oczekuje, czyli dokładnych podań oraz celnych strzałów. Pierwszą część sezonu skończył z 4 punktami na koncie w klasyfikacji kanadyjskiej, to za trzy asysty oraz jednego gola w starciu z Górnikiem Łęczna, który dał zabrzanom cenną wygraną na terenie rywala 2:1.

Jeśli chodzi o klasyfikację kanadyjską w górniczym zespole, to lepsza od niego jest tylko trójka Jesus Jimenez – 12 pkt., Bartosz Nowak – 8 pkt. i Krzysztof Kubica – 6 pkt. Dadok ma zaś na koncie tyle punktów, ile mistrz świata z 2014 roku czyli sam Lukas Podolski. Przed sezonem skromny piłkarz z Cieszyna mógłby chyba tylko pomarzyć o takim dorobku, co nie znaczy, że w jego wypadku nie mogło być jeszcze lepiej.

Co innego z Janżą, który przecież od momentu pojawienia się w Górniku latem 2019 roku, jest jedną z czołowych postaci górnośląskiej jedenastki. Słoweniec, szczególnie na początku swojego pobytu w Górniku słynął z dokładnych podań, to była jego wizytówka.

W poprzednim sezonie trochę brakowało mu asyst, a poza tym ciążyło mu trochę to, że nie potrafił się przełamać, jeżeli idzie o trafienie do siatki rywala, a przecież wcześniej zdobywał bramki w klubach i w ligach, w których grał czyli u siebie w domu, na Cyprze, w Chorwacji czy w Czechach. Teraz na „koncie” ma też ekstraklasę.

Trafił przecież do siatki w najważniejszym można napisać meczu tego sezonu, czyli w wiktorii z Legią u siebie pod koniec listopada, przy pełnych trybunach, kiedy zdobył ważnego gola na 1:0. To od wygranego spotkania 3:2 z mistrzem Polski zaczęła się potem świetna seria „górników”, która ostatecznie wywindowała jedenastkę prowadzoną przez trenera Urbana na 7 miejsce w ligowej tabeli po pierwszej części rozgrywek.

Do bramki dorzucił jeszcze dwie asysty. Jest obok Jimeneza i Wiśniewskiego tym zawodnikiem w zespole Górnika, który na boisku przebywał najwięcej minut w lidze w bieżącym sezonie, bo 1666. „Wiśnia” ma ich na koncie o dwadzieścia więcej, a Hiszpan 1694.

Kibiców Górnika mocno ucieszyła wiadomość z grudnia, że przedłużył swój wygasający w czerwcu przyszłego roku kontrakt do połowy 2024 roku. – Wszyscy wiedzą, jak ważna jest to dla nas postać. Daje jakość i myślę, że przez te kolejne dwa lata będzie podobnie. To bardzo dobry ruch klubu. Cieszymy się, że zdecydował się, żeby dalej u nas grać. Rozmowy nie były łatwe, ale przekonaliśmy go, żeby został u nas na dłużej – mówi Roman Kaczorek, szef skautingu Górnika który odpowiada też za rozmowy transferowe.

Naturalni zastępcy

Dadoka i Janży w pierwszym wiosennym meczu ze Stalą nie będzie. Kto w takim razie w ich miejsce? Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, a pewnie tak nie będzie, to jest dwóch naturalnych kandydatów do zastąpienia tego duetu. To Dariusz Pawłowski na prawą stronę oraz Mateusz Cholewiak na lewą.

Obaj choćby w niedawnym, a wygranym spotkaniu z Rakowem w Częstochowie pokazali, że można na nich liczyć, a Cholewiak, który w pierwszej części bieżących rozgrywek spędził na boisku ledwie 290 minut, zdobył nawet zwycięskiego gola, swojego pierwszego w ekstraklasie od 1,5 roku, jak był jeszcze w Legii.


Na zdjęciu: Robert Dadok ma za sobą udaną rundę jesienną.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus