Górnik Zabrze. Bojkot Torcidy nie pomaga

Mecz w Zabrzu stał pod znakiem bojkotu ze strony najbardziej zaangażowanej grupy fanów górniczego zespołu.


Trybuna Torcidy, która z reguły wypełniona jest po brzegi i która ciągnie doping na zabrzańskim stadionie, była pusta. Nie było wsparcia, nie było flag – z wyjątkiem dwóch transparentów. Na jednym można było przeczytać: „Miał być progres, progresu nie ma, zarząd i Płatek – do widzenia!”.

Znowu nerwowo

Artur Płatek w zabrzańskim klubie od kilku lat odpowiada za transfery. Dodajmy, że już po pierwszych meczach bieżącego sezonu fani Górnika – właśnie z Torcidy – domagali się jego odejścia, zresztą razem z ówczesnym prezesem Dariuszem Czernikiem, który z końcem sierpnia, po liście wysłanym przez Torcidę do prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik, pożegnał się z funkcją. Kto wie, patrząc na to, jaki posłuch u pani prezydent mają kibice, jaki los czeka teraz Artura Płatka? W Zabrzu znowu jest nerwowo, podobnie jak na początku sezonu, kiedy drużyna przegrywała.

W ogóle podczas sobotniego spotkania sporo się działo poza boiskiem. W końcówce pierwszej połowy na murawę wbiegł zamaskowany kibic i spacerował sobie nie niepokojony przez nikogo. Nie sprzyjało to dobremu graniu – w starciu Górnika z Zagłębiem dobre akcje i celne strzały można było policzyć na palcach jednej ręki.

Inna atmosfera

– Z rezultatu na pewno nie jesteśmy zadowoleni, byliśmy nastawieni żeby wygrać, bo wiadomo, w jakiej sytuacji jesteśmy. Mecz był bardzo wyrównany i trudno ocenić, która z drużyn miała więcej sytuacji. Wydaje mi się, że najbardziej klarowną okazję do zdobycia gola miało Zagłębie, choć my bramkowych sytuacji mieliśmy ogólnie więcej – komentował Robert Dadok.

Skrzydłowego górniczej jedenastki zapytaliśmy o brak wsparcia Torcidy. – Na pewno jest inna atmosfera, kiedy jest doping z Torcidy, bardziej nas to niesie. Ale byli też inni nasi kibice, którzy dopingowali i z tego też się cieszymy. Na pewno szkoda, że dla tych fanów nie udało się zwyciężyć i dać im radość – komentował po meczu.

Dla zespołu trenera Jana Urbana sobotni mecz był już drugim z rzędu na swoich śmieciach, w którym nie zdołali zgarnąć pełnej puli. Przed dwoma tygodniami przegrali u siebie z Wisłą Kraków 0:1.


Fot. Tomasz Folta/Pressfocus