Górnik Zabrze. Chce pokazać klasę

Nowy napastnik Górnika Richmond Boakye opowiada o swoich oczekiwaniach związanych z grą w Zabrzu.


Podczas wczorajszej konferencji prasowej on-line, reprezentant Ghany mówił o swoim nowym klubie i tłumaczył, dlaczego zdecydował się na transfer do Polski. Przypomnijmy, że transfer Richmonda Boakye, który był przecież w kadrze Juventusu, a grał i strzelał gole w takich klubach, jak Genoa, Sassuolo, Elche, Atalanta czy Crvena Zvezda Belgrad, był jednym z najciekawszych transferów kończącego się w środę zimowego okienka transferowego.

Nowe wyzwanie

– Dlaczego przyszedłem do Górnika? To klub z wielkimi tradycjami, z dużą ilością kibiców. To był dla mnie przekonywujący argument, żeby zdecydować się na grę tutaj. Przekonał mnie projekt, jaki mi przedstawiono. To wszystko przypomina mi, także jeśli chodzi o sposób gry preferowany przez trenera, co było w Zveździe, dlatego postanowiłem spróbować czegoś nowego. W życiu trzeba podejmować różne nowe wyzwania. To co było jest za mną, teraz koncentruje się wyłącznie na grze w Górniku – opowiadał 28-letni napastnik, którego rynkowa wartość to ok. 1,5 mln euro.

Z 14-krotnym mistrzem Polski podpisał krótki, bo kilkumiesięczny kontrakt do końca tego sezonu. – Nie ma znaczenia na ile podpisujesz umowę. Ważne, żeby w tym okresie dać z siebie tyle, ile można. Ja po ostatnim meczu z Lechią wróciłem do domu i oglądałem raz jeszcze całe spotkanie, co zrobiłem dobrze, a co źle. Analizowałem, jak grają obrońcy, co trzeba zmienić przed kolejną grą. A co będzie po sezonie, to zobaczymy, może będzie możliwość podpisani kontraktu na rok czy dwa z Górnikiem. Zobaczymy – mówi.

Jak wspominali działacze, jednym z powodów tego, że znany napastnik trafił do Zabrza był fakt, że jego dziewczyna studiuje w Polsce.

– Głównym powodem tego, że przyszedłem do Górnika jest, jak mówiłem wcześniej, chęć podjęcia nowego wyzwania, wypracowania sobie marki, jak było to w innych ligach i krajach. Wierzę, że z pomocą Boga wszystko jest możliwe. Kierowałem się tutaj swoją intuicją. Pomyślałem czemu nie spróbować w Polsce? Jestem gotowy do tego, żeby pomóc drużynie. Wszyscy są dla mnie mili, serdeczni, ze swojej strony zrobię wszystko, żeby pomóc Górnikowi. Ostatni mecz przegraliśmy, ale przed nami wciąż wiele gier. Na pewno to, że bliska tobie osoba jest wokół ciebie, to też pomaga. Tak też jest w moim wypadku – zaznaczał.

Chce strzelić Legii

Grając ostatnio w Serbii miał kłopoty z urazami, chodziło m.in. o kontuzję pleców. Teraz, jak zaznacza, jest w stu procentach zdrowy. – Miałem wcześniej kłopoty, ale od września nie ma już żadnych problemów. Trenuję i gram bez problemów. W Zabrzu na miejscu pomaga mi Bartek Spałek, dobry fizjoterapeuta. Obecnie nie mam żadnych kłopotów – wyjaśnia.

W kadrze Górnika jest drugim zawodnikiem z Afryki. Obok siebie ma przecież Alasana Manneha. O młodym Gambijczyku wypowiada się w samych superlatywach. – Jeśli będzie ciężko trenował, to może być jak słynny Seydou Keita. Trzeba jednak cały czas nad sobą pracować, a nie zadowalać się tym co jest. Na treningach widać zresztą, jak wszyscy się starają i pracują. Ja też jestem tutaj, żeby pomóc drużynie – mówi.


Czytaj jeszcze: Gra do poprawy

Boakye ma już za sobą trzy gry w górniczych barwach, dwie w lidze ze Stalą i Lechią oraz w pucharowym meczu z Rakowem w samej końcówce. Teraz czeka na Legię. Kilka miesięcy temu spekulowano o tym, że może trafić do klubu z Warszawy. – To była plotka. Teraz będzie okazja do strzelenia im bramki – śmieje się.

Dobra gra i bramki w ekstraklasie powinny mu pomóc w grze w drużynie narodowej. Za miesiąc Ghanę czekają dwa mecze w eliminacjach Pucharu Narodów z RPA i z Wyspami Świętego Tomasza i Książęcymi.

– Jeśli będę grał i strzelał bramki, to z pewnością będę powołany. Mamy kilku doświadczonych zawodników, ale też kilku młodszych, to taka dobra mieszanka. Mecze są jednak dopiero w marcu. Ja koncentruje się na najbliższym ligowym starciu z Legią. To w tej chwili jest najważniejsze – podkreśla nowy napastnik Górnika.


Na zdjęciu: Richmond Boakye (z prawej) wiele obiecuje sobie po grze w Górniku.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus