Górnik Zabrze. Dobra passa trwa

Nie ma na nich mocnych po restarcie ligi! W pięciu meczach po wznowieniu rozgrywek zabrzanie zdobyli aż 11 punktów.


Początek meczu z walczącą o być albo nie być Koroną był obiecujący. Zabrzanie, jak to ma miejsce w ostatnim czasie, rzucili się do ataku od pierwszych minut i szybko zdobyli prowadzenie. Swojego gola numer 2. zdobył wypożyczony z AEK Ateny w marcu Giorgos Giakoumakis. Grecki napastnik wybiegł w piątek na boisko w ataku nie w towarzystwie Igora Angulo, ale Piotra Krawczyka. Podobnie było już wcześniej, na początku marca, kiedy to w przegranym meczu z Lechem w Poznaniu Krawczyk grał kosztem Angulo, który na boisko wszedł w drugiej połowie. Podobnie było też w starciu z kielczanami.

Po bramce i dwóch dobrych kwadransach zabrzanie „odpuścili”, co w drugiej połowie wykorzystali goście. Najpierw do siatki, po niesamowitym uderzeniu z wolnego trafił Petteri Forsell. Potem gola, swojego pierwszego w ekstraklasie, zdobył boczny obrońca „koroniarzy” 22-letni Grzegorz Szymusik. Kiedy wydawało się, że w tym emocjonującym, ale momentami także brutalnym i nerwowym meczu, szala przechyli się na korzyść gości, to zabrzanie zdobyli dwa gole. Tego drugiego, zwycięskiego zapisał na konto oczywiście „Angulo-gol”, fetowany potem przez cztery tysiące kibiców na Stadionie im. Ernesta Pohla.

– Od pierwszej do ostatniej minuty oglądaliśmy emocjonujące spotkanie. Oba zespoły chciały go wygrać. Mecz był bardzo szybki, były momenty, w których mogliśmy się zachować lepiej. Przy wsparciu kibiców punkty zostały w Zabrzu. Tego wsparcia zabrakło nam w meczu z Lechią Gdańsk. Paweł Bochniewicz nie zagrał z powodu kontuzji, a wejście Igora Angulo w drugiej połowie spowodowane było naszym pomysłem na grę – komentował po meczu trener Górnika Marcin Brosz.

Zadowoleni byli też inni. – Był to bardzo dramatyczny mecz, ale takie zwycięstwa są najważniejsze. Dobrze weszliśmy w to spotkanie. Do zdobycia bramki nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Później nie zawsze było tak, jakbyśmy chcieli. Najważniejsze, że pokazaliśmy charakter i siłę. Mecz był twardy. Nie był to może najpiękniejszy futbol, ale spotkanie było dramatyczne. Wiedzieliśmy, że po rywalu możemy spodziewać się twardej gry. Ja żałuję sytuacji z drugiej połowy meczu, była stuprocentowa. To powinna być bramka. Mogę również żałować rzutu wolnego z dziesiątej minuty. To również była dobra okazja. Na szczęście mamy Angulo i on strzela bramki. Bardzo pomogło nam wsparcie kibiców. Nie da się porównać meczów bez udziały publiczności do dzisiejszego. Dodawali nam dzisiaj siły w kluczowej końcówce – podkreślał pomocnik zabrzan Roman Prochaazka, który w piątek był bliski premierowego gola w ekstraklasie. Słowakowi zabrakło niewiele, z wolnego trafił w słupek. Być może lepiej będzie we wtorkowym meczu z ŁKS w Łodzi.

Fot. Pressfocus


Zobacz jeszcze: Relacja z meczu Górnika Zabrze z Koroną