Górnik Zabrze. Gra koniecznie do poprawy

W kiepskich nastrojach wrócili z Gdańska piłkarze z Zabrza.


Wydawało się, że zeszłotygodniowa wygrana ze Stalą będzie punktem zwrotnym i jedenastka z Zabrza ponownie, szczególnie jak było to na początku tego sezonu, wróci na zwycięskie tory. Tak się jednak nie stało.

Za łatwo tracą

Choć „górnicy” nieźle zaczęli spotkanie nad morzem, bo mieli optyczną przewagę, to jednak niewiele z tego wynikało, bo brakowało konkretów czyli sytuacji pod bramką rywala. Tutaj dodać trzeba, że w rywalizacji z „biało-zielonymi” zabrzanie wyszli z mocno ofensywnym nastawieniem. Od pierwszej minuty grali przecież Piotr Krawczyk, pozyskany ostatnio Richmond Boakye, a także Jesus Jimenez.

Niestety dla Górnika, to w sobotę wieczorem Lechia była lepiej nastawiona. W swoim zespole miała przede wszystkim starającego się z przodu za dwóch Flavio Paixao, a także błyskotliwych skrzydłowych, z jednej strony Kennetha Saiefa, a z drugiej Joshepa Ceesaya. To wystarczyło do tego, żeby pewnie pokonać drużynę z Zabrza 2:0.

– W pierwszej połowie zabrakło nam takiego pobudzenia. Brakowało kontaktu, byliśmy spóźnieni w pojedynkach, przegrywaliśmy je. Ten mecz przypominał mi mecz w Lubinie. Rywal się na nas nastawił, a my graliśmy za wolno i nie mogliśmy się przebić. Po odebraniu piłki piłkarze Lechii byli bardzo groźni. Strzelili nam takie „tanie” bramki. Za łatwo je straciliśmy.

W drugiej połowie, gdy staraliśmy się bardziej zaryzykować, to mogli strzelić kolejne. Wierzyłem, że to może być taki mecz jak u nas w zeszłym sezonie, gdy oni ze stanu 0:2 zdołali wyrównać, ale niestety nie zasłużyliśmy na żaden punkt – przyznał po meczu Martin Chudy, bramkarz Górnika.

Gra w obronie, i nie tyczy to tylko defensorów, to na pewno coś, co zabrzanie muszą mocno poprawić przed kolejnymi grami. Indywidualne błędy, złe ustawienie, niewymuszone straty, mankamenty można wyliczać. Trzeba też powiedzieć, że defensywa nie stanowi monolitu, jak było wcześniej, a kolejne zmiany w tyłach na niewiele się zdają.

– To powtarza się kolejny raz w sezonie. Wchodzimy w mecz bardzo źle, nie wiem dlaczego. Chcąc się liczyć musimy to wszystko poprawić i skorygować. W każdym meczu zaczynamy grać dopiero gdy stracimy bramkę. To bardzo niedobrze. W drugiej połowie walczyliśmy, graliśmy nieźle, mieliśmy szanse.

Najważniejsze jest abyśmy zmienili wejście w mecz. Jeśli chodzi o uraz to dalej czuję ból. Zobaczymy jak będzie. Mam nadzieję, że to nic poważnego – mówi z kolei Erik Janża, który w końcówce I połowy doznał urazu. Wydawało się, że słoweński wahadłowy opuści murawę, ale dotrwał do końca spotkania.

Wrócić na zwycięską falę

Teraz zabrzanie mają kilka dni do tego, żeby przygotować się do ligowego klasyka, jakim jest starcie z Legią, która przecież po 18. kolejce ponownie wróciła na ligowy szczyt. – Jest jeszcze dużo meczów przed nami. Kolejnym rywalem jest Legia. Musimy wrócić na zwycięską wznoszącą falę. Nie możemy jednak rozpoczynać tak, jak w Gdańsku. Jeśli ma być lepiej to trzeba raczej grać tak, jak w drugiej połowie spotkania z Mielcem. Trzeba jeszcze bardziej zwiększyć zaangażowanie i będzie dobrze – uważa Chudy.


Czytaj jeszcze: Lechia lepsza od Górnika

Jeśli Górnik chce walczyć o coś więcej niż tylko bezpieczny środek tabeli, to kolejne zwycięstwa są konieczne. Tymczasem połowa z nich w lidze została osiągnięta w pierwszych czterech kolejkach. Potem nie było już czy nie jest tak dobrze, a jeśli chodzi o ligowy terminarz, to ten nie jest przesadnie dla zespołu trenera Brosza łaskawy.

W sobotę czeka przecież Legia, potem – 5 marca – starcie z dobrze ostatnio się prezentującą Wisłą Kraków na jej terenie, aż wreszcie pojedynek z Zagłębiem Lubin u siebie w połowie marca. O punkty w tych trudnych grach trzeba się będzie mocno postarać.


Na zdjęciu: Zabrzanie, czarne stroje, za łatwo dają się ogrywać rywalom.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus