Górnik Zabrze. Iść dalej tą drogą

Ostatni mecz ze Śląskiem Wrocław pokazał, że Górnik jeśli chce, to potrafi grać niezłą piłkę. Jego dzisiejszy rywal będzie jednak twardszym orzechem do zgryzienia.


Nie licząc niedawnej wpadki z Legią Warszawa, Pogoń może mówić, że jest w dobrej formie. Po lutowym kryzysie śladów już prawie nie ma, a i strata do lidera nie jest znowu aż tak wielka…

W domu najlepiej

Rzecz jasna trudno sądzić, aby w ostatnich 5. kolejkach Legia straciła mistrzostwo, które jest na wyciągnięcie ręki. Zresztą w niedawnym spotkaniu ze szczecinianami stołeczna drużyna pokazała, dlaczego na ten tytuł zasługuje, pokonując Pogoń 4:2. Dla zespołu „portowców” taki wynik oznaczał, że w ciągu 90 minut stracili niemalże 25 procent wszystkich straconych goli w tym sezonie, a to nie jest dobra wiadomość dla Górnika. Defensywa z Pomorza – mimo wpadki – nadal imponuje, wciąż jest najlepsza w ekstraklasie, a na własnym terenie piłki z siatki nie wyciąga prawie wcale! Pogoń zagrała u siebie 12 razy, tracąc… ledwie 4 bramki. W ofensywie wygląda to nieco mniej obłędnie, ale nie od dziś wiadomo, że u Kosty Runjaicia liczy się przede wszystkim skuteczna gra obronna.

Tabela pokazuje, że – w teorii – szczecinianie nie mają się o co martwić, bo nikt nie zdobywa na wyjazdach tak mało goli, co Górnik – zabrzanie w delegacji byli 12 razy, strzelając ledwie 8 bramek. Nawet Podbeskidzie Bielsko-Biała i Stal Mielec mają wynik nieco lepszy! Ogólnie rzecz ujmując, 14-krotni mistrzowie Polski na wyjazdach radzą sobie przeciętnie, ale słabą skuteczność można potraktować w pewnym sensie jako pozostałość poprzedniego sezonu. Wówczas Górnik poza Zabrzem radził sobie katastrofalnie i na pierwsze zwycięstwo poza Roosevelta musiał czekać aż do 27. kolejki i wyjazdu na obiekt najgorszego w lidze ŁKS-u. Był to zresztą pierwszy mecz po blisko 3-miesięcznej przerwie spowodowanej pandemią.

Bez Manneha

– Dla nas nie ma problemu z tym, żeby grać co trzy dni i myślę, że każdy zawodnik powie to samo. Na pewno damy rady odpowiednio się zregenerować i będziemy przygotowani do meczu z Pogonią – mówił [Dariusz Pawłowski], który w zabrzańskiej jedenastce, w zremisowanym meczu ze Śląskiem Wrocław, zajął miejsce na prawym wahadle kosztem Greka Giannisa Masourasa. Niewykluczone jednak, że trener Marcin Brosz zdecyduje się na jakąś rotację, ponieważ z racji grania kolejki w środku tygodnia poziom wyeksploatowania zawodników będzie większy niż zazwyczaj.

Poza tym Górnik „angielski tydzień” zaczął nieco wcześniej niż reszta, bo w derbach z Piastem mierzył się w ostatni poniedziałek, już w piątek podchodząc do spotkania z wrocławianami. Dzisiaj zabrzanie zagrają na drugim końcu Polski, a w sobotę podejmą Wisłę Płock. Górnik to jeden z najintensywniej grających zespołów polskiej ligi, w związku z czym odpowiednia rotacja składem przy bardziej niż zazwyczaj napiętym terminarzu będzie kluczowa. Co ważne, Brosz nie będzie mógł skorzystać z Alasany Manneha, którego uraz z ostatniego meczu uniemożliwił mu dzisiejszy występ. To duża strata, bo Gambijczyk ze Śląskiem zagrał pierwsze skrzypce.


Czytaj jeszcze: Wyraźny niedosyt i rozczarowanie

Głównie remisy

Górnik nie jest w najlepszej dyspozycji, w poprzednich 8. spotkaniach wygrał ledwie raz, ale mecz z wrocławianami – co przyznaje wielu – był jednym z najlepszych występów zabrzan w ostatnim czasie, choć do perfekcji jeszcze dużo brakowało. Tak jak „trójkolorowi” mieli niezły bilans starć bezpośrednich ze Śląskiem, tak równie optymistycznie wygląda to w porównaniu z Pogonią. W ostatnich 10 spotkaniach „portowcy” pokonali Górnika tylko raz, a licząc ostatnie 18 meczów, były to tylko 3 wygrane – zawsze w Szczecinie. 14-krotni mistrzowie Polski zwyciężali niewiele częściej, bo 6 razy, co oznacza, że połowa pojedynków kończyła się podziałem punktów.

Historia jest jednak historią, bo w obecnej sytuacji wyraźnym faworytem jest Pogoń. Jeśli jednak zabrzanie podkręcą nieco śrubki i – jak to powiedział Brosz – pójdą drogą wyznaczoną w ostatnim meczu ze Śląskiem, może uda się przywieźć korzystny rezultat z drugiego końca Polski.


Na zdjęciu: Dla Dariusza Pawłowskiego (z lewej) gra co 3-4 dni nie stanowi żadnego problemu.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus