Górnik Zabrze. Jeszcze jedna szansa

Pewne jest, że Grzegorz Sandomierski nie miał łatwej kariery. Kilka razy wpadał w dołki, kilka razy z nich wychodził – pytanie, czy uda mu się także w Górniku?


Zabrzanie w kontekście wielu transferów mogliby przykleić sobie nalepkę, jaką czasem można było spotkać na tylnych szybach słynnych Fiatów 126p: „Nie trąb, robim, co możem”. Nikt w Górniku nie ukrywa bowiem, że przy Roosevelta brakuje pieniędzy. Działacze starają się wzmocnić zespół, choć jest to zadanie karkołomne, o czym mówił niedawno także trener Jan Urban.

Szukajcie, aż znajdziecie

Kłodami rzuconymi pod nogi okazały się kwestie bramkarskie. Wszyscy chcieliby, aby w klubie pozostał dobrze spisujący się Martin Chudy, ale przez brak porozumienia w sprawach kontraktowych Słowak opuścił ekipę Górnika. Dawid Kudła wybrał grę dla GKS-u Katowice, a odeszli też młodzi Bartosz Neugebauer i Jakub Grzesiak.

Z wypożyczenia wrócił więc do drużyny Daniel Bielica, który w Warcie Poznań był tylko rezerwowym, a z drugoligowej Chojniczanki przyszedł młodzieżowiec Paweł Sokół – obie opcje nie przekonywały. Dopiero transfer Grzegorza Sandomierskiego rozwiał wątpliwości, co do obsady bramki. Ledwo „Trójkolorowi” ogłosili jego transfer, a on już wskoczył do składu w sparingu z Banikiem Ostrawa.

Zastąpić Courtoisa

Prawda jest jednak taka, że nie wiadomo, czego się po 31-latku spodziewać. Urodzony w Białymstoku golkiper podchodzi do Górnika z ogromnym respektem i widać, że chce skupić się na osiąganiu jak najlepszych wyników. W razie potrzeby może też służyć radą młodszym kolegą. Prawda jest jednak taka, że kariera Sandomierskiego to wielka sinusoida.

W ekstraklasie debiutował w 2008 roku w barwach Jagiellonii, której jest wychowankiem. W latach 2009-11 był tam podstawowym wyborem, a radził sobie na tyle dobrze, że końcem 2010 roku zadebiutował w reprezentacji. Kolejnego lata rozpoczęła się transferowa batalia o młody polski talent. W grze był Celtic oraz Genk, a Sandomierski miał trafić do Szkocji.

Wyspiarze jednak zaczęli psioczyć pod nosem, licząc na obniżkę ceny, co wykorzystali Belgowie, którzy zapłacili za niego 1,6 mln euro, ściągając go w miejsce nijakiego… Thibauta Courtoisa. Genk nigdy nie zapłacił tyle za bramkarza, ówczesny trener był zachwycony Polakiem, ale niestety na zachwytach się skończyło. Po pół roku na ławce białostoczanin wrócił na wypożyczenie do „Jagi”, a kolejne dwa sezony spędził w Blackburn i Dinamie Zagrzeb, gdzie jednak nie wyszedł ponad rolę bramkarza numer dwa.

Probierz go nie chciał

W Genku zrozumieli, że pożytku z Sandomierskiego mieć nie będą, więc oddali blisko 25-letniego golkipera do Zawiszy Bydgoszcz. Choć miał moment lekkiego załamania i chwilowo przegrał rywalizację z Andrzejem Witanem, to pod okiem trenera Mariusza Rumaka wrócił do żywych. To skusiło Cracovię, gdzie po paru tygodniach wygryzł z bramki Krzysztofa Pilarza i przez dwa sezony bronił regularnie.

Latem 2017 roku w Krakowie zjawił się jednak Michał Probierz. Choć znał Sandomierskiego z czasów Jagiellonii, dał mu do zrozumienia, że nie widzi dla niego miejsca w składzie. Golkiper złapał jeszcze moment, wykorzystując kontuzję rywala, ale w marcu 2018 roku rozwiązał kontrakt z „Pasami” i po kilku miesiącach bezrobocia wrócił do Białegostoku.

Jego pozycja nie była tam już jednak taka mocna, był zmiennikiem Mariana Kelemena. Po roku natomiast dostał wolną rękę na poszukiwanie klubu, ale w „Jadze” pojawił się problem z transferowym niewypałem Krsevana Santiniego, którego „Duma Podlasia” chciała pozbyć się… od razu po zakontraktowaniu.

Sandomierski został w zespole jeszcze na pół roku, ale zimą 2020 roku klub po raz drugi otworzył mu drzwi, a golkiper trafił do rumuńskiego Cluj, gdzie ponownie był tylko zmiennikiem. Do Zabrza Sandomierski przychodzi więc z ławki, ma już prawie 32 lata i naprawdę nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać.


Czy wiesz, że…
Sandomierski jako podstawowy bramkarz zdobył w Polsce dwa Superpuchary (Jagiellonia i Zawisza) oraz Puchar (Jagiellonia). Tytuły zdobywał także zagranicą, choć tylko w roli zmiennika. Trzy razy zostawał bowiem krajowym mistrzem – raz w Chorwacji i dwa razy w Rumunii.


Na zdjęciu: Grzegorz Sandomierski wskoczył do bramki Górnika kilka godzin po ogłoszeniu transferu.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus