Górnik Zabrze. Koronawirus zaatakował

Klub z Zabrza poinformował wczoraj rano o dodatnich wynikach testów u kilku osób. Zagrożenia, że mecz ze Śląskiem mógłby się nie odbyć jednak nie ma.


„Górnicy” w umiejętny sposób przez kilka miesięcy bronili się przed koronawirusem, grając i trenując regularnie oraz bez większych przeszkód. Sztab szkoleniowy dużą wagę przykłada do odpowiedniego postępowania, stąd uniknięto kłopotów, z którymi boryka się wiele ligowych klubów. Niestety, duży przyrost zachorowań czy pozytywnych testów na obecność COVID-19 w całym kraju sprawia, że trudno się od wirusa całkowicie odseparować. Teraz zaatakował też w Górniku.

„Przeprowadzone testy na obecność wirusa SARS-CoV-2 w zespole Górnika Zabrze w kilku przypadkach dały wynik pozytywny wśród zawodników, sztabu szkoleniowego i pracowników klubu. Niezwłocznie po otrzymaniu wyników klub wdrożył wszystkie niezbędne procedury i poinformował o zaistniałej sytuacji zespół medyczny PZPN oraz służby sanitarno-epidemiologiczne” – poinformował klub na swojej klubowej stronie.

W Zabrzu nie chcą zdradzić o których zawodników chodzi. Więcej pewnie będzie wiadomo po tym, jak poznamy kadrę meczową na wyjazd do Wrocławia. Nie ma jednak obaw, jak podkreśla szef klubu Dariusz Czernik, że do sobotniego meczu ze Śląskiem mogłoby nie dojść.

Przypomnijmy, że zamieszanie z koronawirusem i tak wywróciło czy wywraca piłkarski kalendarz. Dwa z najbliższych ligowych pojedynków, a mianowicie sobotnie starcie wrocławian z „górnikami” i poniedziałkowe Pogoni z Podbeskidziem, to spotkania grana a conto już z kolejnej, dziesiątej serii gier. Władzą Ekstraklasy SA chodzi o to, żeby możliwie rozgrywać jak najwięcej meczów, bo nie wiadomo co przyniosą kolejne tygodnie.

Wczoraj w godzinach popołudniowych doszło zresztą do spotkania on-line Zespołu Medycznego PZPN z przedstawicielami wszystkich ligowych klubów. Wszystko w trosce o zdrowie zawodników, trenerów i osób funkcyjnych, a także po to, żeby pomóc klubom w trudnym czasie pandemii.

W Zabrzu póki co myślą teraz o wyjeździe do Wrocławia. W ostatnim meczu pucharowym przed tygodniem z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, trener Marcin Brosz dał odpocząć kilku zawodnikom. Nie zagrał pewniak w obronie Adrian Gryszkiewicz, w meczowej kadrze nie było też najlepszego strzelca zespołu, już 7 bramek na koncie w tym sezonie, Jesusa Jimeneza.


Czytaj jeszcze: Jego potencjał budzi szacunek

Kto z tych, którzy grali w wygranym 3:2 meczu z trzecioligowcem wykorzystał szansę? Na pewno z dobrej strony pokazał się Stefanos Evangelou. Grek nie miał dobrego wejścia do drużyny, bo na jednym z pierwszych treningów w nowym zespole poważnie kontuzjował kapitana zespołu Michała Koja (złamany nos).

Z KSZO zagrał w miejsce Gryszkiewicza, który w bieżących rozgrywkach zagrał we wszystkich 8 spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty, i zdobył jedną z bramek. Evangelou ma w ostatnich dniach dobry dla siebie czas, bo dostał też powołanie do młodzieżowej reprezentacji swojego kraju na mecze w eliminacjach do Euro U-21 z Czechami i Szkocją w Atenach. O miejsce w wyjściowym składzie na starcie z silnym w tym sezonie Śląskiem nie będzie mu jednak łatwo, bo jeśli z Gryszkiewiczem jest wszystko w porządku i jest zdrowy, to sztab szkoleniowy raczej nie będzie chciał „mieszać” w linii obronnej.

Na pewno też do składu dobijają się też młodsi zawodnicy, jak Wojciech Hajda czy debiutujący z KSZO 19-letni Norbert Wojtuszek, ale na swoją szansę będą musieli poczekać. W Górniku zdają sobie sprawę, że jeżeli chcą wywieźć punkty czy punkty z trudnego terenu we Wrocławiu, to będą musieli wytoczyć przeciwko ekipie powadzonej przez czeskiego trenera Vitezslava Laviczkę swoje najcięższe działa, z Jimenezem, Nowakiem i Mannehem na czele.


Na zdjęciu: Koronawirus zaatakował też w końcu i piłkarzy Górnika…
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus.pl