Górnik Zabrze. O jedną bramkę za daleko

Pełna poświęcenia walka o 4. miejsce i europejskie puchary nie przyniosła rezultatu. Górnik Zabrze musiał pogodzić się z przegraną po serii rzutów karnych.


Ostatni w tym sezonie mecz Górnika Zabrze od początku jawił się jako nie lada wyzwanie. Podopieczni Marcina Lijewskiego zmierzyli się ze zdobywcą brązowego medalu superligi – Azotami Puławy. Już po nieco ponad 2 minutach gry sędziowie posłali karę wykluczenia w stronę aż 3 zawodników. To potwierdzało, jak gorąca atmosfera panowała na parkiecie. Początkowo Azoty wyszły na prowadzenie i wydawało się, że to właśnie gospodarze krok po kroku przejmą kontrolę nad przebiegiem meczu. Zabrzanie podejmowali wiele nieprecyzyjnych prób. Swoją klasę co i rusz zaczęli jednak podkreślać Jakub Skrzyniarz i Dmytro Artemenko. Pierwszy z nich skutecznie zniechęcał nacierających na jego bramkę rywali. Drugi raz za razem wykorzystywał okazje na niwelowanie strat. Ich starania przyniosły rezultat w postaci wyjścia na minimalne prowadzenie. Na 5 minut przed zakończeniem I połowy Dawid Dawydzik ujrzał czerwoną kartkę. Obrotowy Azotów podczas akcji defensywnej celowo uderzył łokciem atakującego Michała Adamuszka. Jego wykluczenie dodatkowo osłabiło puławski zespół. W ekipie tej zabrakło już bowiem głównego dowódcy – Michała Jureckiego. Rozgrywający zmaga się z kontuzją, która sprawiła, że puławsko-zabrzańską rywalizację oglądał z wysokości trybun.

Po powrocie zawodników z przerwy można było odnieść wrażenie, że zabrzanie pozbyli się starych demonów. Druga odsłona spotkania nie rozpoczęła się – jak w poprzednich starciach – spadkiem formy i utratą koncentracji, a jeszcze większą mobilizacją i chęcią zgarnięcia co najmniej 2 punktów. One bowiem mogły zapewnić im 4. miejsce i możliwość uczestniczenia w europejskich pucharach. Pełny zaciętości pojedynek zakończył się elektryzującą kibiców serią rzutów karnych. Emocje zdawały się nie mieścić w puławskiej hali. Ich poziom wzrastał, gdy zawodnicy podchodzili do linii. Ostatecznie z bitwy nerwów zwycięsko wyszły Azoty. W ich szeregach pomylił się bowiem tylko Andrij Akimenko. Wśród zabrzan szansy nie wykorzystali natomiast Paweł Dudkowski i Krzysztof Łyżwa. Ta porażka sprawiła, że podopieczni Marcina Lijewskiego zakończyli sezon na 5. pozycji. Lokatę wyżej uplasował się MMTS Kwidzyn, który w piątkowy wieczór pokonał Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 31:24.

Azoty Puławy – Górnik Zabrze 29:29 (16:17) rzuty karne 4:3

AZOTY: Zembrzycki, Bogdanow, Borucki – Jarosiewicz 2, Przybylski 4, Dawydzik 3 (CZK, 25 min – faul), Baczko 1, Akimenko 5/3, Żivković 1, Podsiadło 2, Łangowski 4, Rogulski 4, Fedeńczak 2/1, Kowalczyk, Burzak 1. Kary: 8 min. Trener Robert LIS.

GÓRNIK: Skrzyniarz, Kazimier – Ivanytsia 2, Łyżwa 3, Gogola 1, Ilczenko 2, Przytuła 5/2, Artemenko 9, Molski 3, Dudkowski 1, Kaczor 1, Rutkowski 2, Bykowski, Adamuszek. Kary: 8 min. Trener Marcin LIJEWSKI.


Na zdjęciu: Damian Przytuła i jego koledzy bardzo się starali, by wywalczyć 4. miejsce…
Fot. PressFocus