Górnik Zabrze. Odetchnęli z ulgą

Dzięki wygranej ze Stalą w Zabrzu z większym spokojem mogą się przygotowywać do poniedziałkowego meczu z Jagiellonią.


Początek sezonu w wykonaniu zespołu prowadzonego przez Jana Urbana był bardzo słaby. Porażki z Pogonią w Szczecinie 0:2 i z Lechem u siebie 1:3 sprawiły, że po dwóch pierwszych kolejkach „górnicy” zamykali ligową tabelę. Wyniki to jedno, a słaba gra to kolejna rzecz, która bardzo martwiła fanów 14-krotnego mistrza Polski.

„Poldi” jak Szołtysik

Przed meczem u siebie z mielczanami szkoleniowiec Górnika zapowiadał zmiany i do takich roszad faktycznie doszło. Przede wszystkim wrócono do tego co było w poprzednim sezonie za trenera Marcina Brosza, kiedy to po odejściu Igora Angulo zespół zaczął grać z tyłu trójką środkowych defensorów. W sobotę to trio tworzyli Przemysław Wiśniewski – Rafał Janicki – Adrian Gryszkiewicz i całkowicie „skasowali” rywala, który w przeciągu całego spotkania nie oddał nawet jednego celnego strzału w kierunku bramki strzeżonej przez Grzegorza Sandomierskiego! Tak zestawiona defensywa, nawet w starciach z rozpędzającą się Jagiellonią w poniedziałek czy później z Rakowem powinna sobie radzić. Inne plusy wygranego meczu ze „stalówką”? Po przerwie nieźle na lewej stronie boiska wyglądała współpraca Erik Janża – Lukas Podolski. Ten drugi, największa gwiazda ekstraklasy, miał kilka świetnych zagrać i niewiele brakowało, a zdobyłby pierwszego gola w polskiej lidze.

Starzy bywalcy stadionu przy Roosevelta grę „Poldiego” porównują do legendarnego Zygfryda Szołtysika, kiedy ten po pobycie we Francji w US Valenciennes ponownie wrócił do Zabrza. Nie biegał wiele, ale po profesorsku potrafił zagrywać piłkę kolegom, jak mistrz świata z 2014 roku teraz.

Po przerwie mocno szarpnął też Jesus Jimenez, który w końcu przesądził o pierwszej wygranej Górnika w bieżących rozgrywkach, a także zdobył swojego gola numer 2 w tym sezonie.

Czołówka w pierwszym rzucie

– Po tych dwóch pierwszych porażkach na początku nie popadaliśmy w jakiś skrajny pesymizm, bo przecież graliśmy z drużynami, które albo jak Pogoń grały w pucharach czy jak Lech o te puchary będą walczyły. To drużyny ze ścisłej czołówki naszej ligi. Byli od nas lepsi i tyle, choć na pewno ta gra z naszej strony nie była taka, jakiej byśmy oczekiwali. Tak jak jednak nie popadaliśmy w rozpacz, tak teraz nie popadamy w jakiś zachwyt – mówi Dariusz Czernik.



Prezes Górnika dodaje.

– Ze Stalą na pewno zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty dla klubu, kibiców i samych zawodników. Teraz jest trochę więcej czasu, żeby przygotować się do spotkania z liderem. Zresztą jak tak się popatrzy na ten nasz kalendarz, to jest on dla nas wyjątkowo trudny, bo przecież potem spotkanie z Rakowem, także na wyjeździe i przed kadrą jeszcze derby z Piastem. Można powiedzieć, że w tym pierwszym rzucie to poza Legią gramy z całą czołówką ligi. Z każdym jednak trzeba zagrać – podkreśla sternik zabrzańskiego klubu.

W kolejnych ligowych grach być może będzie też o tyle łatwiej, że do drużyny dojdą nowi zawodnicy. Szczegółowe testy medyczne przechodzi, o czym już pisaliśmy, Vamara Sanogo. W Górniku nie ukrywają, że szukają typowej „9”, gracza odpowiedzialnego za zdobywanie goli, bo takim zawodnikiem nie jest ani najskuteczniejszy od odejścia Angulo jego rodak Jimenez, ani Podolski, który jak mówi nigdy nie był typowym egzekutorem, a graczem który szuka piłki. Na jaką jeszcze Górnik pozycję szuka wzmocnień? Na prawe skrzydło, bo tam też, jak pokazały ostatnie mecze jest deficyt. Chyba że z konieczności będzie tam występował pozyskany latem Mateusz Cholewiak, bo pozycja Janży na lewym wahadle, przy grze trójka środkowych obrońców, jest nie do podważenia. Jak będzie i kogo ewentualnie zobaczymy w Górniku pokażą najbliższe dni.


Na zdjęciu: W Górniku po zwycięstwie ze Stalą mają trochę spokoju.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus