Górnik Zabrze. Powody do niepokoju

Trzecia kolejna porażka, 10 straconych bramek w dwa tygodnie. W Zabrzu nagle zrobiło się nerwowo.


Po dobrej końcówce poprzedniego roku i niezłym starcie w tegorocznych grach wydawało się, że Górnik powalczy na koncie sezonu o coś więcej, niż tylko środek tabeli. Mówiono o walce o 4 miejsce. Niestety, ligowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała takie zapowiedzi, a teraz nerwowo trzeba się też oglądać za siebie…

Zła seria

Już w piątek „górnicy” grają przecież wyjazdowe spotkanie z mającym przysłowiową brzytwą na gardle Zagłębiem Lubin. Co będzie jeżeli i tam zabrzanie przegrają, jak to się dzieje w kwietniu i co będzie, jeżeli w najbliższy poniedziałek znajdująca się na spadkowym miejscu Wisła Kraków pokona u siebie płocczan? Wtedy przewaga nad „Białą gwiazdą” będzie wynosiła pięć punktów. Niby wciąż dużo, ale po co kusić los…

Sami zawodnicy są skołowani i nie bardzo wiedzą, jak tłumaczyć ostatnie porażki. Tym bardziej, że przecież w tych kolejnych grach z Wisłą Płock (2:3), Wisłą Kraków (1:4) i z Lechią w wielkanocny poniedziałek sytuacji nie brakowało. Nie ma jednak Jesusa Jimeneza, nie ma skuteczności.

– Te komentarze po tych ostatnich naszych meczach są podobne do siebie. Mamy swoje szanse, których nie potrafimy wykorzystać. W meczu z Lechią to jednak nie my dominowaliśmy, jak było to wcześniej w meczach w Płocku i Krakowie. Do meczu z Lechią podeszliśmy może ze zbyt dużym respektem. Jednak po stracie bramki odbudowaliśmy się, a po strzeleniu na 1:1 wydawało się, że strzelimy jeszcze jednego gola. Szansę miał Darek Pawłowski, ale nie umieścił piłki w siatce, poszedł atak gości i straciliśmy bramkę robiąc prezent przeciwnikowi, który takie rzeczy wykorzystuje – komentował po przegranym 1:3 starciu z gdańszczanami trener Jan Urban.

Apel do fanów

Po kolejnych straconych bramkach kibice w dość niewybredny sposób wyrazili swoje zdanie na temat wyniku i serii ostatnich porażek w lidze. – Rozumiem frustrację kibiców, bo mogą się czuć zawiedzeni. Nasza drużyna jest w stanie wygrać z każdym, ale ostatnio jest inaczej. Musimy się jednak szanować. Możemy wspierać Lukasa Podolskiego za to co robi, ile daje, ale wspierajmy też naszych młodych graczy i innych, jak choćby Piotra Krawczyka. Ja często porównują kibiców Górnika do fanów Athletic Bilbao, gdzie to jest taka jedna rodzina.

Kibice Górnika to też jak mówią taka trójkolorowa rodzina. Musimy się wspierać, bo są i lepsze i gorsze momenty, taka jest pika. A nich kibice mnie zostawią to czy jeden czy drugi gagatek nie biega, nie walczy, nie daje z siebie wszystkiego. Tak jednak nie jest. Piłkarze robią co mogą. Jedną kwestią jest szczęście, a drugą umiejętności, a nam w niektórych momentach ich brakuje. Natomiast zapewniam kibiców, że walczymy o jak najwyższą pozycję w tabeli, bo też mamy swoje ambicje – zaznacza trener Urban.


TRZY PYTANIA DO… DANIELA BIELICY, bramkarza Górnika

Daniel Bielica
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus

Jak skomentować to, co stało się w poniedziałkowym meczu z Lechią?

Daniel BIELICA: – Ciężko tak na gorąco coś powiedzieć. To kolejne spotkanie, w którym stwarzamy sobie sytuacje, a na koniec nie mamy na koncie ani jednego punktu. Nie wiem co powiedzieć, nie wiem jak to skomentować. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na to, co dzieje się w tyłach, bo tracimy za dużo bramek po indywidualnych błędach, z Lechią także po moim. To musi być poprawione.

Trzy mecze, trzy ligowe porażki. Skąd się to bierze, jakie jest wytłumaczenie?

Daniel BIELICA: – Nie w każdym z tych trzech meczów, a szczególnie z Wisłą Płock czy z Wisłą Kraków zasługiwaliśmy na przegraną. Przeciwnicy wykorzystują nasze błędy i wygląda to, jak wygląda…

Przy podyktowanym dla Lechii karnym, kiedy faulował pan rywala, to jak to wyglądało z pana perspektywy?

Daniel BIELICA: – W pierwszym momencie chciałem, żeby obrońca zagrał mi piłkę, ja bym oddalił wtedy zagrożenie. On zaczął blokować, potem zmieniłem decyzję, żeby wszystko ratować, ale było już za późno.


Na zdjęciu: Mateusz Cholewiak to jeden z niewielu zawodników Górnika, co do postawy którego w meczu z Lechią nie było zastrzeżeń.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus