Górnik Zabrze. Puka do pierwszego składu

Kameruński pomocnik zabrzan Jean Jules Mvondo liczy, że wkrótce będzie grał w wyjściowej jedenastce „górników”.


Piłkarz rodem z Kamerunu trafił na Górny Śląsk w końcówce letniego okienka transferowego. Jego transfer był pewną niespodzianką, bo przecież na jego pozycji, a konkretnie środkowego pomocnika, graczy w Górniku nie brakuje.

Trudna rywalizacja

Z tej przyczyny zagrał dotychczas w ekstraklasie niewiele. Raptem uzbierały się cztery mecz, w sumie ledwie 41 minut. Niewiele jak na zawodnika, który przez transfermarkt wyceniany jest na 0,5 mln euro, a za sobą grę ma występy na zapleczy LaLiga. Więcej szansy na grę dostał od trenera Jana Urbana w pucharowym meczu ze Ślęzą Wrocław, gdzie przebywał na boisku przez 87 minut i w wygranym 2:1 spotkaniu zanotował asystę.

– Łapię minuty, robię co trener karze i walczę o to, aby być w pierwszym składzie. W pomocy chłopcy wykonują dobrą pracę, więc na tych treningach muszę się bardzo starać. Trzeba ciężko pracować i czekać na swoją szansę, bo póki co Alasana Manneh i Krzysztof Kubica wykonują dobrą pracę – podkreśla Jean Mvondo.

Manneh i Kubica, to nie jedyni kandydaci do gry na środku pomocy, gdzie rozpychają się też inni młodzieżowcy, jak Norbert Wojtuszek, Adrian Dziedzic, a jest jeszcze było młodzieżowy reprezentant Serbii Filip Bainović.

Co do piłkarza z Kamerunu, to o tyle było łatwiej zaadaptować mu się w górniczym zespole, że świetnie znał się wcześniej z Mannehem. – Razem spędziliśmy ze sobą 4 lata w Aspire Academy w Katarze. Zresztą nie miałem jakiś kłopotów, żeby się szybko zaadaptować do nowych warunków, bo dobrze pracuje się z trenerem Urbanem, a także z innymi zawodnikami – zaznacz.

Choć póki co mało gra, to jest zadowolony z pobytu w Polsce. – Dobry poziom, dobra liga. Na razie może nie jest tak jakbyśmy chcieli, tych punktów nie ma na naszym koncie tyle, ile mogłoby być, ale jestem przekonany, że z czasem będzie coraz lepiej – uważa piłkarz, który po pobycie w Aspire Academy w Dausze, przez kilka lat biegał po boiskach Hiszpanii. Najpierw trafił do rezerw Rayo Vallecano.

Potem były inne kluby, a w poprzednim sezonie Albacete Balompie. Zagrał tam w 28 meczach, zdobył jednego gola, ale zespół spadł do trzeciej ligi. Jest stamtąd wypożyczony do końca sezonu z opcją wykupu. Z trenerem Urbanem porozumiewa się po hiszpańsku, mówi też oczywiście po francusku i angielsku czyli w językach, które są urzędowe w kraju jego pochodzenia.

Najpierw klub, potem kadra

Mvondo ściskał wczoraj kciuki za piłkarską reprezentację swojego kraju, która w ostatnim grupowym meczu walczyła o pierwsze miejsce w grupie z Wybrzeżem Kości Słoniowej i grę w barażach o awans do finałów MŚ. Za kilka tygodni będzie za to kibicował „Nieposkromionym Lwom” podczas piłkarskiego Pucharu Narodów, który odbędzie się właśnie w Kamerunie.



– Mamy mocny narodowy zespół i na pewno powalczymy o ponowne mistrzostwo Afryki. To możliwe, ale łatwo nie będzie, bo poziom jest wysoki i wyrównany i jest kilku kandydatów do zwycięstwa. Co do mnie, to przede wszystkim chciałbym zacząć regularnie grać w klubie. Potem mógłbym myśleć o narodowym zespole – tłumaczy.


Na zdjęciu: Jean Jules Mvondo powoli przebija się do składu Górnika.

Fot. Mateusz Porzucek/Pressfocus