Górnik Zabrze. Szansa dla nastolatka

Młody Jakub Szymański przebojem wchodzi do górniczej jedenastki.


Latem w Górniku było dwóch piłkarzy o imieniu i nazwisku Jakub Szymański. Wtedy bardziej znany był bramkarz, który z Górnikiem Polkowice w dobrym stylu właśnie co awansował na zaplecze ekstraklasy.

Dwóch Szymańskich

Obaj piłkarze, Jakub Szymański-bramkarz i Jakub Szymański-obrońca, zagrali nawet pod koniec czerwca razem w meczu sparingowym z MFK Karvina, który zabrzanie na terenie rywala wygrali 2:1. Razem występował na murawie stadionu w Bażanticach w drugiej połowie.

Potem pochodzący z Jastrzębia-Zdroju Szymański-bramkarz wrócił do Polkowic, gdzie tej jesieni wystąpił w 12 pierwszoligowych grach, a Szymański-obrońca został w Zabrzu. 19-latek spisywał się na tyle dobrze, że trener Jan Urban włączył go do kadry. Dobrze pokazał się w letnich sparingach i wydawało się kwestią krótkiego czasu, kiedy doświadczony szkoleniowiec da pochodzącemu z Opoczna zawodnikowi zadebiutować w ekstraklasie.

Zanim to nastąpiło, to młody obrońca wystąpił w meczu I rundy Pucharu Polski pod koniec września z Radomiakiem. Zagrał bardzo poprawnie, a Górnik tamto spotkanie wygrał 2:0. Pewnie swoją szansę dostałby też w kolejnej pucharowej grze z Piastem Gliwice, która miała być rozegrana w poprzedni wtorek, 30 listopada, ale mecz z uwagi na koronawirusowe problemy gliwiczan w 1/8 PP został przełożony i rozegrany zostanie już w nowym roku.

W lidze szansę debiutu dostał w starciu z Zagłębiem Lubin 30 października. W tamtym nie najlepszym dla całej drużyny spotkaniu, bojkot „Torcidy” na trybunach, wszedł na boisko w 72 minucie zastępując na murawie Przemysława Wiśniewskiego.

Ciężko na to pracował

Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w ostatniej ligowej grze ze Śląskiem Wrocław. Mecz tak na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczął, a 19-latek już – praktycznie bez rozgrzewki – musiał wchodzić na boisko. Wszystko za sprawą kontuzji szefa linii obrony Górnika Rafała Janickiego. Uraz mięśniowy sprawił, że już po kilkunastu minutach musiał zejść, a na boisko wszedł właśnie Szymański. Na początku było trochę nerwowo, ale potem z każdą kolejną minutą młodzian radził sobie więcej niż przyzwoicie. Nie tylko dobrze wywiązywał się z zadań defensywnych, ale swoje starał się też dołożyć z przodu, posyłając dobre prostopadłe piłki do pomocników. Nic dziwnego, że po kolejnej ligowej wygranej mógł mieć powody do satysfakcji.

– Jestem bardzo zadowolony, ponieważ drużyna odniosła trzecie z rzędu zwycięstwo, odchodzimy od dołu i pniemy się w ligowej tabeli. Gramy swoją, szybką piłkę, tak jak chcemy. A co do mnie i do mojego drugiego meczu w ekstraklasie, to byłem zadowolony, bo ciężko pracuję na treningach, żeby grać. Uważam, że z kolejnymi minutami na boisku będzie coraz lepiej – podkreśla.

Zważywszy na uraz Janickiego jest spore prawdopodobieństwo, że w hicie 18. kolejki ekstraklasy, jakim bez dwóch zdań jest starcie dwóch wygrywającym w ostatnim czasie mecz za meczem drużyn, czyli Górnika i Pogoni Szczecin, Szymański ponownie dostanie swoją szansę i to już nie w trakcie gry, ale od początku, w podstawowym składzie.

– Szkoda, że Rafał doznał kontuzji. Ja na pewno ze swojej strony cieszyłem się, że otrzymałem szansę, bo długo na to czekałem. Mam nadzieje, że tych minut będzie coraz więcej – podkreśla.

Kto za „Mańka”?

Uraz Janickiego w starciu ze Śląskiem, to nie jedyny kadrowy kłopot sztabu szkoleniowego górniczej jedenastki i trenera Urbana. Jedynym z dwóch ukaranym przez sędziego Sebastiana Krasnego żółtą kartką piłkarzem Górnika w starciu z wrocławianami był Alasana Manneh. Dla pomocnika z Gambii oznaczało to czwartą żółtą kartkę. Brak „Mańka” będzie odczuwalny, bo to jeden z mózgów drużyny. Kto może zagrać w jego miejsce? Na tej pozycji jest akurat kilku zawodników, jak Filip Bainović czy Dariusz Stalmach, który w środę skończył 16 lat. Pewnie któryś z tej dwójki dostanie swoją szansę w niedzielę w starciu ze świetnie grającymi w ostatnich tygodniach „portowcami”.


Na zdjęciu: Jakub Szymański (z prawej) przebojem wchodzi do składu górniczego zespołu.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus.pl