Górnik Zabrze. Teraz z górki

Na 12 kolejek przed zakończeniem rozgrywek zabrzanie na rozkładzie mają całą czołówkę.


Mecz z Rakowem w niedzielę był dla drużyny prowadzonej przez Jana Urbana ostatnim starciem w bieżących rozgrywkach w lidze, z zespołami z czołówki tabeli.

Ostro z czołówką

Owszem, o medalowe miejsca będzie walczyć pewnie jeszcze Lechia, która przecież w weekend odprawiła z kwitkiem samego Lecha, ale wiele wskazuje na to, że czołowa trójka na koniec sezon nie odda swoich miejsc. Jaka będzie jednak ostateczna kolejność, to przekonamy się 22 maja, kiedy cała piłkarska zabawa się skończy. Oby tylko bez politycznych czy wojskowych zawirowań…

Wracając do Górnika, to szybko w terminarzu uwinięto się z czołowymi drużynami. Początek rozgrywek był mizerny, bo na dzień dobry przegrana w Szczecinie z Pogonią 0:2 i porażka u siebie z Lechem 1:3. W piątej kolejce miał jeszcze czekać dobrze grający wtedy nie tylko w lidze, ale też w europejskich pucharach Raków, ale ze względu na gry na arenie międzynarodowej wszystko przesunęło się mocno w czasie, a konkretnie na grudzień. Z korzyścią zresztą dla drużyny trenera Urbana, która wtedy była nie do zatrzymania. W grudniu zremisowała z „portowcami” u siebie 2:2 i pod Jasną Górą wygrała z Rakowem 2:1. Łącznie w 6 grach z trzema obecnie najlepszymi ekipami w ekstraklasie udało się uzbierać 5 punktów. Mogło być lepiej, gdyby nie nieszczęsne dla zabrzan decyzje arbitrów w niedzielnym starciu z częstochowianami. Chodzi oczywiście o nieuznaną bramkę w doliczonym czasie zdobytą kapitalnym uderzeniem zza pola karnego w wykonaniu Bartosza Nowaka.

Żałuje nieuznanej bramki

– Górnik starał się narzucać w meczu z Rakowem swoje warunki gry, a jeżeli nie, to tak się ustawiać, żeby wyprowadzić akcję kilkoma podaniami – komentował ekspert Canal + Grzegorz Mielcarski. Dodawał przy tym.

– Rywal wiedział, że Górnik zagęszcza, że gra w środku dużą ilością piłkarzy czy wysoko, nieraz sześcioma zawodnikami. Częstochowianie starali się więc grać długimi podaniami. Ja chciałem bardzo pochwalić „górników” za to spotkanie, bo raz, że pierwszy mecz w tym roku na wyjeździe wygrali ze Stalą, potem przegrali w końcówce z Jagiellonią i szybko się podnieśli na silnego Rakowa. Strasznie żałuję, że ta ich bramka w doliczonym czasie nie została uznana, anulowana, bo odegrały rolę naprawdę milimetry. Górnik tą swoją pasją, determinacją, zaangażowaniem był w tym niedzielnym spotkaniu chyba lepszy, szczególnie w drugiej połowie – mówił telewizyjny ekspert, a na początku lat 90. zawodnik Górnika (sezon 1993/94).

Punktów Górnikowi nikt już jednak nie wróci, a teraz trzeba się skupiać na tym, co będzie w nadchodzących dniach, a sporo się przecież będzie działo, jeżeli chodzi o zabrzańską jedenastkę. Już w sobotę wieczorem derby z Piastem, ponownie na fatalnej nawierzchni stadionu przy Okrzei, gdzie o swobodnym operowaniu piłką trudno myśleć. Będzie to rewanż za starcie w 1/8 Pucharu Polski, gdzie zabrzanie triumfowali w karnych. Zaraz potem kolejny ważny i prestiżowy mecz, bo przecież w środę 2 marca na Stadionie im. Ernesta Pohla rywalizacja o półfinał Pucharu Polski z Lechem, z którym w lidze „górnicy” w bieżących rozgrywkach dwa razy polegli, przegrywając 1:3 i 1:2. Teraz ma być inaczej.


LICZBA

7

PUNKTÓW w klasyfikacji kanadyjskiej jeżeli chodzi o Górnika ma Krzysztof Kubica. To wszystko za cztery zdobyte gole i trzy asysty. Tą ostatnią zaliczył w starciu z Rakowem, pomagając w zdobyciu bramki przez Piotra Krawczyka w pierwszej połowie. Warto dodać, że od młodzieżowca jedenastki z Zabrza w bieżącym sezonie – oczywiście jeżeli chodzi o Górnika – lepsza jest tylko dwójka Jesus Jimenez, którego nie ma już w klubie, a który zgromadził 12 punktów, a także pomocnik Bartosz Nowak z 9 pkt. na koncie za pięć trafień i cztery asysty.


Na zdjęciu: Mecz z Rakowem zamknął dla Górnika starcia z czołówką ligi. Teraz będzie już z górki?
Fot. Tomasz Kudala/Presfocus.pl