Górnik Zabrze uciekł rywalom spod topora

Zawodnicy Górnika Zabrze byli faworytami starcia z Pogonią Szczecin. Pomimo tego walka o punkty toczyła się do ostatniej minuty.


Pierwsza połowa spotkania pokazała, że zawodnicy Pogoni nie będą przeciwnikami, obok których szczypiorniści Górnika będą mogli przejść obojętnie. Szczecinianie byli zmobilizowani, by postawić się wyżej notowanym zabrzanom. To oni wykazywali się lepszą skutecznością. W defensywie walczyli zaś z taką zaciętością, że już po 6 minutach sędziowie skierowali w ich stronę dwie kary wykluczenia. Po kwadransie gry gospodarze byli na minimalnym prowadzeniu. Niedługo potem przebieg starcia zaczął ulegać zmianom. Przyczynił się do tego między innymi Damian Przytuła. Rozgrywający Górnika w poprzedniej kolejce nie pokazał się z dobrej strony. Jego występu przeciwko Wiśle Płock nie można było zaliczyć do udanych. W Szczecinie zaprezentował jednak swoje pozytywne oblicze. I choć jego skuteczność nie była stuprocentowa, to jednak był głównym strzelcem swojego zespołu. Pomimo jego natarcia, Pogoń nie odpuszczała. Moment, który skomplikował ich starania, nadszedł na 5 minut przed zakończeniem pierwszej odsłony. Właśnie wtedy dopadł ich przestój, który zawodnicy Górnika skrzętnie wykorzystali.

Pierwsze minuty drugiej połowy zwiastowały przejęcie przez przyjezdnych pełnej dominacji nad boiskowymi wydarzeniami. Tak się jednak nie stało. Goście poczuli się zbyt pewnie. Podopieczni Rafała Białego przetrwali natomiast kolejny przestój i rzucili się do odrabiania strat. Prędko zbliżyli się do przeciwników i od tej pory starcie znów nabierało rumieńców. Obie strony rywalizacji mogły polegać na swoich bramkarzach. Zarówno Jakub Skrzyniarz, jak i Maksym Wiunik, grali na poziomie 40% skuteczności. Pierwszy z nich osiągał momentami wynik ponad połowy odbitych piłek. Ekipa Marcina Lijewskiego nieco gubiła się w swoich poczynaniach. Również nie wystrzegała się przestojów, a egzekutorzy rzutów karnych nie wykorzystali aż trzech z nich. Tego rodzaju błędy sprawiły, że ostatnie minuty meczu były emocjonujące. Ostatecznie z pojedynku o punkty zwycięsko wyszli zabrzanie. Skrzyniarz wybronił rzut, który mógł doprowadzić do remisu. W ostatniej minucie trener Lijewski poprosił o naradę ze swoją ekipą, która prowadziła wtedy zaledwie jedną bramką. Rozmowa ze szkoleniowcem przyniosła oczekiwany skutek. Łukasz Gogola, który wrócił na parkiet po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, udowodnił, że stanowi istotne ogniwo zespołu i przypieczętował wygraną celnym trafieniem.

Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze 25:27 (11:15)

POGOŃ: Arsenić, Wiunik – Wrzesiński, Polok 3, Gierak 2, Zaremba 2, Starcević 1, Krupa 5, Zalewsky, Krysiak 3, Krok 3, Jedziniak 3, Wąsowski 2, Bosy, Kapela 1.

Kary: 8 min.

Trener Rafał BIAŁY.

GÓRNIK: Skrzyniarz, Kazimier – Przytuła 8/2, Łyżwa 1, Gogola 3, Adamuszek 3, Dudkowski, Krawczyk, Rutkowski, Molski 2, Artemenko 4, Szabat, Ivanytsia 3, Ilczenko 3, Sladkowski, Kaczor.

Kary: 12 min.

Trener Marcin LIJEWSKI.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus