Górnik Zabrze. Wnioski do wyciągnięcia

 

„Górnicy” w ostatnim czasie notowali dobrą serię. Przed świętami efektowana wygrana z Jagiellonią, a potem punkty w meczach z Koroną i Arką. Zabrzańska jedenastka zdobywała bramki, a sama ich przy tym nie traciła.

W górniczym klubie liczyli na podtrzymanie dobrej passy w meczu we Wrocławiu. Śląsk jednak już po kilku minutach pozbawił zabrzan złudzeń, prowadząc po sześciu minutach już dwoma bramkami.

Płacheta za szybki

Zła sekwencja wydarzeń dla górniczej jedenastki zaczęła się zaraz po wygranej z Arką, kiedy to stało się jasne, że z zespołu odchodzi Boris Sekulić.

Przez rok gry Serb ze słowackim paszportem dał się poznać jako nietuzinkowy gracz. Bardzo solidny w obronie, a do tego dokładający swoje z przodu, bo lubił się zapuszczać pod bramkę rywala, dokładając asysty. Przed meczem we Wrocławiu jedna zmiana, na prawej obronie, była więc wymuszona.

Decyzja o tym, kto ma tam zagrać nie była łatwa, bo w Górniku zbudowano taki zespół, w którym jest nadmiar lewych obrońców (Janża, Gryszkiewicz, Koj), a deficyt czy zupełny brak prawych defensorów…

W tej sytuacji zdecydowano się na postawienie tam doświadczonego Mateusza Matrasa, co jak się okazało było błędem, bo nominalny defensywny pomocnik nie należy do szybkościowców, a w piątek na Stadionie Miejskim we Wrocławiu przyszło mu toczyć boje z jednym z najszybszych w lidze Przemysławem Płachetą.

Wystarczy rzut oka na statystyki po meczu we Wrocławiu. Piłkarz z największą ilością sprintów w meczu Śląsk – Górnik? Płacheta, łącznie 32, o sześć więcej niż najlepszy pod tym względem w zabrzańskim zespole Erika Jirki.

Najszybszy zanotowany sprint? Też oczywiście Płacheta, 34,17 km/h (w Górniku Angulo – 33 km/h). To chyba mówi wszystko. Młodzieżowy reprezentant Polski zanotował zresztą asystę przy premierowym trafieniu w lidze Filipa Raicevicia.

Kilka pytań

Nie można oczywiście zwalać wszystkiego na Matrasa. Zastanawiały kolejne zmiany. O ile powrót do wyjściowej jedenastki pauzującego z gdynianami za żółte kartki Szymona Matuszka nie był jakimś zaskoczeniem, o tyle gra w wyjściowy składzie Piotra Krawczyka już tak.

25-letni napastnik wcześniej nigdy nie grał w podstawowej jedenastce „górników”. We Wrocławiu dostał swoją szansę, ale niewiele pomógł i na drugą połowę już nie wybiegł.

Zastanawia, dlaczego sztab szkoleniowy Górnika nie zdecydował się na grę takim zawodnikami, jak dobrze ostatnio sobie radzący Alasana Manneh w pomocy czy Łukasz Wolsztyński, a i nawet David Kopacz, który dał przecież dobrą zmianę w Kielcach, w przedniej formacji.

Do tego obsada nieszczęsnej pozycji prawej obrony. Czy nie lepiej, żeby grał tam nominalny boczny defensor, nawet i lewy, jak choćby Gryszkiewicz? Przecież inne zespoły, jak choćby ostatnio Arka, też na prawej stronie obrony korzystały z lewonożnego gracza, w tym wypadku Adama Marciniaka.

Na te i wiele innych pytań będą sobie musieli odpowiedzieć w Górniku w najbliższych dniach przed sobotnim meczem z Pogonią.

Pretensje do samych siebie

– Ze Śląskiem nie graliśmy tego, co chcieliśmy grać. Nie było tej intensywności, tego co zakładaliśmy przed spotkaniem. Nie funkcjonowało to tak, jak chcieliśmy. Nie zdobywaliśmy terenu, nie graliśmy na wolne pole, nie wygrywaliśmy pojedynków jeden na jeden z boków.

Myśleliśmy, że po tej pierwszej zmarnowanej sytuacji przez Igora Angulo będą kolejne, ale to tak nie działa. O te początkowe fragmenty meczu we Wrocławiu mamy wszyscy do siebie ogromne pretensje.

Nie szukałbym tutaj winy w Mateuszu Matrasie. Starał się, z każdą kolejną minutą grał coraz lepiej. Przegraliśmy jako zespół, bo wiemy i czujemy, że mogło być lepiej, choć graliśmy z silnym i dobrym zespołem – podkreśla Marcin Brosz.

Szkoleniowiec Górnika dodaje. – Szkoda, że w tej drugiej połowie tak późno zdobyliśmy kontaktową bramkę. Tu była dla nas szansa na wywiezienie z Wrocławia korzystniejszego wyniku, niż ten, który padł. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski z tego co się wydarzyło – zaznacza trener zabrzańskiej drużyny.


Czytaj jeszcze:

Górnik Zabrze ma problem z prawą obroną. Będzie transfer?


 

12
KOLEJNYCH meczów na wyjazdach nie wygrała górnicza jedenastka, notując w tym sezonie pięć remisów na obcych stadionach i siedem razy przegrywając, w tym 1:2 ze Śląskiem w ostatniej kolejce.

Ostatni raz zabrzanie wygrali 18 maja zeszłego roku z Korona w Kielcach 3:0. Górnik to jedyny zespół w ekstraklasie, który w bieżących rozgrywkach nie wygrał jeszcze na wyjeździe.

Na zdjęciu: Piotr Krawczyk (nr 21) po raz pierwszy zagrał w wyjściowym składzie Górnika.