Górnik Zabrze. Wrócił i wygrywają

Adrian Gryszkiewicz to jeden z największych wygranych ostatnich tygodni w zespole z Zabrza.


Zabrzanie w kiepskim stylu rozpoczęli nowy sezon, bo zaliczyli dwie porażki, z Pogonią Szczecin 0:2 i z Lechem Poznań 1:3. Po dwóch kolejkach z bardzo słabym bilansem zamykali ligową tabelę.

Następne dwa mecze znacznie poprawiły jednak humory fanom 14-krotnego mistrza Polski, bo Górnik najpierw ograł u siebie Stal Mielec 1:0, a przed tygodniem – po bardzo dobrym spotkaniu w swoim wykonaniu, najlepszym w 2021 roku – pokonał Jagiellonię w Białymstoku 3:1.

Duże ambicje

Te wygrane zabrzan zbiegły się z powrotem do gry w wyjściowej jedenastce Adriana Gryszkiewicza. 21-letni śląski obrońca nie występował w dwóch pierwszych spotkaniach przez kontuzję naderwania mięśnia czworogłowego.

Kiedy w końcu doszedł do siebie, a zespołowi nie szło, trener Jan Urban zdecydował się postawić na zawodnika w wyjściowym składzie. Jak się okazało był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę, bo w wygranych spotkaniach ze Stalą i „Jagą” Gryszkiewicz należał do bardzo mocnych punktów górniczej jedenastki. – W tych pierwszych meczach nie graliśmy na sto procent swoich możliwości – mówi piłkarz.

Górnikowi pomógł też powrót do gry trójką środkowych obrońców, jak było to w poprzednim sezonie. Teraz trójkę defensorów tworzą: Przemysław Wiśniewski, Rafał Janicki i właśnie Gryszkiewicz.

– Dla mnie nie ma różnicy czy gramy w czwórce czy w trójce, ale przyznam, że czuję się dobrze, kiedy gramy z tyłu na trójkę środkowych obrońców – przyznaje. W poprzednim sezonie młody obrońca wystąpił w 27 ligowych spotkaniach. Sezon wcześniej trener Marcin Brosz praktycznie z niego nie korzystał. Jeszcze wcześniej grał na pozycji lewego obrońcy.

– Czuję się jako środkowy obrońca, to moja pozycja. Jak przyszedłem do Górnika, to była to lewa obrona, tak zdecydował trener Brosz. W środku była wtedy silna konkurencja, bo był przecież i Paweł Bochniewicz i Dani Suarez czy Michał Koj. Trener wystawiał mnie więc na lewej stronie. Potem graliśmy trójką środkowych obrońców i było dobrze.

Na początku świetnie to wychodziło, potem rywale nas „przeczytali” i różnie było. Co do tej gry trójką środkowych obrońców, to mnie to bardzo pasuje. Większość najlepszych gra tym systemem. Trzeba być otwartym na różne nowe rozwiązania. Ja do tego jestem gotowy. Moim marzeniem jest granie wyżej niż polska ekstraklasa, więc dla mnie jest to na plus – podkreśla ambitny zawodnik.

Trudne chwile

Gryszkiewicz debiutował w ekstraklasie jako nastolatek. Do klubu z Zabrza trafił zimą 2018 roku. Trener Marcin Brosz szybko dał mu szansę. Wiosną tamtego roku zaliczył 9 gier. W następnym sezonie było jeszcze lepiej, bo tych występów w najbliższej klasie rozgrywkowej było 22. Sezon 2019/20 wszystko jednak zahamował, bo skończyło się na… jednej grze w ekstraklasie, w derbach z Piastem w czerwcu zeszłego roku. W ostatnim sezonie był już graczem pierwszego wyboru zaliczając wspomniane 27 występów. I choć ten sezon zaczął na ławce, to teraz znowu jest ważną częścią drużyny.

– Sezon w którym nie grałem był dla mnie bardzo ciężki, ale przetrwałem, pracowałem więcej indywidualnie, a już poprzednie rozgrywki rozegrałem od przysłowiowej deski do deski. Mam nadzieję, że teraz będzie tak samo – podkreśla.

Piłkarze jedenastki z Zabrza w ostatniej ligowej kolejce nie grali z powodu przygotowań Rakowa Częstochowa do rewanżu w eliminacjach Ligi Konferencji Europy z KAA Gent. Trwają jednak intensywne przygotowania do prestiżowego meczu z Piastem u siebie w sobotę. „Górnicy” chcieliby w górnośląskich derbach podtrzymać dobrą passę. Także Gryszkiewicz liczy na kolejny dobry występ, bo wiadomo że w starciu z gliwiczanami gra w tyłach będzie jednym z decydujących elementów.


Na zdjęciu: Adrian Gryszkiewicz (z prawej) wrócił do składu górniczej jedenastki i zespół znowu wygrywa.

Fot. Michał Kość/Pressfocus