Górnik Zabrze. Z Bochniewiczem na ŁKS!

 

Pod koniec września wysoki obrońca „górników” w starciu z Lechem (1:3) nie tylko zobaczył czwartą żółtą kartkę w tegorocznym sezonie, ale nabawił się też kontuzji nogi, a murawę musiał opuścić w ostatnich minutach w asyście masażystów.

Było jak wiosną

Uraz wydawał się poważny i wydawało się, że były młodzieżowy reprezentant Polski wypadnie z gry na kilka dobrych tygodni. Tak się jednak nie stało. Pomogła też reprezentacyjna przerwa. Paweł Bochniewicz zdążył się wykurować i na dzisiaj z resztą drużyny przygotowuje się do kolejnej ligowej gry w niedzielę. W przypadku obrońcy Górnika skończyło się więc tak samo, jak w marcu, kiedy to nabawił się urazu w derbowym starciu z Piastem.

– Też wydawało się, że przerwa będzie dłuższa, a szybko doszedłem do siebie – przypomina piłkarz.

Reprezentacyjną przerwę wykorzystał nie tylko do wyleczenia urazu, ale także do odwiedzenia jednej z zabrzańskich szkół, gdzie udał się razem z młodym Michałem Rostkowskim. Piłkarze Górnika odwiedzili szkołę podstawową nr 33. Było opowiadanie o piłce, a także autografy czy wspólne zdjęcia. Ligowi zawodnicy namawiali też najmłodszych do uprawiania sportu, codziennej nauki, a także zdrowego odżywiania.

Mocna defensywa

Wracając na boisko, to w ostatnim ligowym meczu z Cracovią, który na wyjedzie zakończył się cennym remisem 1:1, pod nieobecność „Bochena” na środku defensywy zagrał Michał Koj. Dla tego obrońcy był to pierwszy ligowy występ od pół roku, od wspomnianego wcześniej meczu z Piastem. Doświadczony obrońca w parze z Przemysławem Wiśniewskim spisał się bez zarzutu, tak że teraz sztab szkoleniowy ma dodatkowy, pozytywny ból głowy.

Dodajmy, że we wcześniejszych spotkaniach obrona jedenastki z Zabrza grała w żelaznym zestawieniu. W bramce Martin Chudy, a przed nim od prawej strony: Boris Sekulić, Wiśniewski z Bochniewiczem i na lewej stronie reprezentant Słowenii Erik Janża. Wszystko zmieniło się dopiero w meczu 11 kolejki ekstraklasy z Cracovią.

Zresztą jeżeli chodzi o tą formację, to w Górniku nie powinni narzekać. Zabrzanie, mimo że w ligowej tabeli są na odległej pozycji numer 11, to stracili tylko jedenaście goli. Tylko, bo lepszy pod tym względem jest tylko mistrz Polski Piast, osiem straconych goli, a także lider tabeli Pogoń – 9 bramek po stronie strat i Lechia z dziesięcioma straconymi bramkami.
Gorzej jeśli chodzi o strzelane bramki. Tych na koncie „górnicy” mają tylko dziesięć. Nawet ostatni w tabeli ŁKS, z którym przyjdzie się zmierzyć w najbliższej kolejce zdobył ich póki co więcej, bo 12.