Górnik Zabrze. Z obroną żartów nie ma

 

Nie wynikało to bynajmniej z niezadowolenia szkoleniowca czy błędów popełnianych przez jego piłkarzy. W przegranym spotkaniu z Lechem Poznań czwartą kartkę w sezonie zobaczył bowiem lider obrony, Paweł Bochniewicz, przez co nie mógł zagrać w ostatnim meczu z Cracovią. Zastąpił go Michał Koj, dla którego był to dopiero pierwszy występ w ekstraklasie w tym sezonie.

Stabilizacja kluczem do sukcesu

23-latek z Dębicy spisywał się w tym sezonie całkiem nieźle, tak jak cała defensywa Górnika. W tym momencie, po cennym remisie 1:1 w Krakowie, 14-krotni mistrzowie Polski mają straconych 11 goli, co oznacza, że są czwartą linią obronną ekstraklasy – tyle samo bramek wpadło do siatek Cracovii i Śląska Wrocław. Lepiej w swoich tyłach spisują się tylko Lechia Gdańsk (10 goli), Pogoń Szczecin (9 goli) i najlepszy w tej chwili Piast Gliwice, który mimo odejścia Aleksandara Sedlara i kontuzji Jakuba Czerwińskiego stracił jedynie 8 bramek w 11 kolejkach. Najgorzej w ekstraklasie bronią w Łodzi – ŁKS wpuścił aż 22 gole.

Zmiany w obronie są raczej rzadkością, ponieważ z tyłu z reguły stawia się na stabilizację. Trener Brosz również wychodził z takiego założenia, ponieważ przez 10 pierwszych kolejek zestawienie czwórki obrońców i bramkarza w Górniku nie zmieniało się. Martin Chudy między słupkami, Boris Sekulić z prawej, Przemysław Wiśniewski i Bochniewicz na środku oraz Erik Janża z lewej strony grali wszystko od początku do końca. Jedynie w wygranym 6:0 meczu Pucharu Polski z Polonią Środa Wielkopolska szanse dostali zmiennicy – Dawid K. w bramce, a przed nim Adam Arnarson i Michał Koj, wraz z grającymi stale Wiśniewskim i Bochniewiczem. Koj zagrał rzecz jasna również w ostatnią sobotę, lecz wątpliwe, by zagościł w wyjściowej jedenastce na dłużej, ponieważ były gracz Udinese ma pewne miejsce w składzie.

Jedyni tacy

W całej polskiej lidzie na próżno szukać innej drużyny, która z taką regularnością stawiałaby ciągle na tych samych piłkarzy. Można wskazać co najwyżej na Jagiellonię, gdzie niemalże bez przerwy grają Jakub Wójcicki, Zoran Arsenić i Guilherme (nie zagrał w dwóch meczach ligowych). Na początku sezonu oglądaliśmy także Nemanję Mitrovicia, lecz szybko ze składu wygryzł go wracający po kontuzji Ivan Runje, czołowy stoper ekstraklasy.

Całkiem jednolita jest defensywa Lechii Gdańsk (głównie gra tam czwórka Fila-Nalepa-Augustyn-Mladenović) oraz Zagłębia Lubin, gdzie przewija się właściwie tylko pięć nazwisk: Czerwiński, Kopacz, Guldan, Oko i Balić. Przykład Górnika jest więc wyjątkowy na płaszczyźnie całej ekstraklasy.

Można było zastanawiać się, czy w starciu z Cracovią nie nastąpi pewne rozstrojenie dobrze naoliwionego mechanizmu, z którego jedno ogniwo zostało wyciągnięte.

Zabrzanie zagrali jednak bardzo pewnie i nie pozwalali „Pasom” na stwarzanie groźnych szans, które spokojnie można było zliczyć na palcach jednej ręki. Grający pierwszy mecz w tym sezonie ekstraklasy Koj godnie zastąpił Bochniewicza, a nie bez znaczenia było także wystawienie od początku dwóch defensywnych pomocników – Szymona Matuszka i Mateusza Matrasa, którzy skutecznie wspierali swoich obrońców.

 

Na zdjęciu: Zwarta obrona Górnika nie pozwalała Cracovii na wiele.