Górnik Zabrze. Zabrakło mądrości i spokoju

To nie jest dobry czas dla Górnika. Zabrzanie mają za sobą kolejny trudny mecz. Końcówka starcia z Unią Tarnów przepełniona była emocjami i furią trenera Lijewskiego.


W spotkaniu z Unią Tarnów zabrzanie przeplatali dobre momenty takimi, które aż zadziwiały swoją prostotą. Ich największym wrogiem były przestoje. Te zwracały na siebie uwagę szczególnie w pierwszej połowie. Piętnastominutowa przerwa strzelecka przerwana była pojedynczą bramką młodego Igora Bykowskiego. Reszta drużyny popełniała niewymuszone błędy i nie była w stanie powstrzymać nacierających na ich defensywę tarnowian. Co według kapitana zabrzańskiej ekipy było powodem pojawienia się tak długich przestojów?

– Być może to, że mamy młody zespół i brakuje nam doświadczenia. Mamy jednak zawodników, którzy rozgrywają w Superlidze już swój kolejny sezon. Tego opanowania powinno być więc zdecydowanie więcej. Gdy robiliśmy to, co mieliśmy założone, nasza gra wyglądała dobrze. Nagle zaczęliśmy jednak wymyślać sobie swoją własną piłkę ręczną – powiedział tuż po meczu Bartłomiej Bis.

Fenomenalnie spisywali się bramkarze obu zespołów. Po pierwszej połowie Jakub Skrzyniarz miał na swoim koncie 38% skuteczności. To on trzymał Górnika w ryzach. Casper Liljestrand miał natomiast aż 47% obronionych piłek. Nie może więc dziwić to, że Unia długo przodowała. To zmieniło się jednak na dwadzieścia minut przed zakończeniem spotkania. Wtedy nastąpił zryw zabrzan. Wydawało się, że szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Górnika. Ostatnie pięć minut było jednak kluczowe. Gospodarze popadli w niemoc, a ich rywale sprawnie to wykorzystali. Najbardziej emocjonujące były sekundy tuż przed rozbrzmieniem ostatniej syreny. Bardzo istotne trafienie zdobył Damian Przytuła. Piłka trafiła jednak jeszcze w dłonie Saszy Buszkowa, który w ostatniej chwili posłał ją w kierunku bramki zabrzan. Gol został uznany i podyktowano serię rzutów karnych.

Sytuacja była na tyle dyskusyjna, że Marcin Lijewski nie ukrywał swojej furii. Z pewnością w głosie wykrzykiwał w kierunku stolika sędziowskiego, że piłka wpadła do bramki za późno. Wściekłość trenera i reszty zabrzańskiej ekipy nie wpłynęła jednak na decyzję arbitrów. Seria rzutów z siódmego metra rozegrała się na niekorzyść Górnika Zabrze, który wyszedł z niedzielnego starcia z dorobkiem jednego punktu: – Zabrakło nam mądrości boiskowej i spokoju. Mecz rozgrywaliśmy falami. W drugiej połowie weszliśmy na właściwe tory. Pięć minut przed końcem wystarczyło dołożyć ostatnią cegiełkę, która pozwoliłaby na spokojne zwycięstwo. Zamiast tego oddawaliśmy przeciwnikom piłkę, marnowaliśmy czyste pozycje i robiliśmy coraz większe głupoty w obronie. Sami narobiliśmy sobie problemów – podsumował Bis.


Górnik Zabrze – Unia Tarnów 26:26 (karne: 3:4)

GÓRNIK: Kazimier, Skrzyniarz – Molski 3, Bis 3, Mucha 2, Łyżwa 3, Krawczyk 2, Gogola 3, Ivanytsia 2, Dudkowski, Kaczor 1, Kohrs, Bykowski 2, Adamuszek, Rutkowski, Przytuła 5.

Kary: 2 min.

Trener Marcin LIJEWSKI.

UNIA: Liljestrand, Małecki – Sikora, Wojdan 1, Sanek, Yoshida 4, Matsuura 1, Bushkou 3, Tokuda 9, Kużdeba 2, Pinda 1, Mróz, Kaźmierczak, Kniazeu 4, Mrozowicz 1.

Kary: 6 min.

Trener Patrik LILJESTRAND.


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus