Górnik Zabrze. Nie zagrają derbów

W Zabrzu zyskali czas na przygotowanie do barbórkowego meczu ze Śląskiem w piątek.


Przed konfrontacją z Legią u siebie trener górniczej drużyny Jan Urban głośno mówił o swoich wątpliwościach dotyczących ligowego kalendarza. – Przez dwa tygodnie nie gramy meczu, żeby potem grać co trzy dni – mówił doświadczony szkoleniowiec.

Napięty kalendarz

Faktycznie w przeciągu tygodnia „górników” czekały trzy spotkania. Czekały, bo do starcia z Piastem o ćwierćfinał Puchar Polski nie dojdzie, o czym piszemy obok. W tej sytuacji jest szansa na lepsze przygotowanie się do starcia ze Śląskiem w piątek na Stadionie im. Ernesta Pohla. Z drugiej strony smucą się zawodnicy, jak bramkarz Daniel Bielica, dla którego mecze w pucharze, to szansa do pokazania się czy strzelający w pucharowych bojach gole David Tosevski. W lidze Macedończyk prawie się nie pojawia, w PP zdobył po golu w starciach z Radomiakiem (2:0) i Ślęzą (2:1.). W Gliwicach też pewnie by zagrał.

Kiedy ewentualnie Górnik miałby grać z Piastem? W przypadku zabrzan ten kalendarz jest mocno napięty, bo w grudniu, oprócz zaplanowanych wcześniej trzech kolejek, przyjdzie jeszcze 15.12 zagrać zaległe spotkanie z 5. kolejki z Rakowem. Częstochowianie grali wtedy w europejskich pucharach i mecz planowany w sierpniu odbędzie się dopiero 15 grudnia. Być może starcie z Piastem w 1/8 pucharowych rozgrywek odbędzie się już w nowym roku.

Trafiają inni

Na razie w Zabrzu radość, bo po prestiżowej wygranej z Legią tydzień temu udało się podtrzymać dobrą passę i po raz drugi w tym sezonie wygrać dwa mecze w lidze z rzędu. Poprzednio taka dobra passa miała miejsce na początku rozgrywek. Po dwóch porażkach na inaugurację z Pogonią i Lechem, zabrzanie byli postawieni pod ścianą, ale wygrali w 3. kolejce ze Stalą, a zaraz potem z Jagiellonią. Potem różnie bywało, a dobre mecze czy połowy przeplatali z wpadkami, żeby przypomnieć dwie stracone bramki w wyjazdowym starciu z Cracovią w samej końcówce, co kosztowało zwycięstwo, porażkę z Bruk-Betem na jego terenie mimo prowadzenia 1:0, czy przegraną po bezbarwnej grze z Wisłą Kraków.

Czy teraz wszystko się odmieni? Są pozytywne symptomy. Gra zabrzan jest bardziej przewidywalna, choć i w końcówce wygranego 2:1 meczu w Łęcznej zdarzały się momenty nieuwagi. Wyklarował się żelazny skład, a do tego, jak chciał trener Jan Urban, z przodu swoje dokładają inni. Jesus Jimenez zablokował się i gola nie potrafi strzelić od prawie już dwóch miesięcy, za to obudzili się inni, a przede wszystkim ten, na którego w Górniku mocno liczono i wobec którego są olbrzymie wymagania. Chodzi oczywiście o mistrza świata z 2014 roku Lukasa Podolskiego. Jego kapitalną bramkę z lewej nogi w meczu z Górnikiem Łęczna można oglądać do znudzenia. To było drugie kolejne trafienie „Poldiego” w ekstraklasie po golu w starciu z Legią. Swoje dokładają też pozostali gracze, jak Erik Janża czy Robert Dadok, którzy w sobotę zaliczył swoje premierowe trafienia w ekstraklasie. Nie można też nie wspomnieć o szalejącym, szczególnie w I połowie Krzysztofie Kubicy. Młodzieżowiec Górnika kilka razy próbował i był bliski zaskoczenia Macieja Gostomskiego, ale tym razem ta sztuka mu się nie udało. Tutaj warto dodać, że przed meczem w Łęcznej Kubica na koncie miał 5 celnych strzałów w lidze i… cztery ligowe gole.

Wyciągnęli wnioski

– Na pewno wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Mimo tego, że przegrywaliśmy po stałym fragmencie gry w Łęcznej, to udało nam się wszystko odrobić, a przede wszystkim narzucić swój styl gry, stworzyć kilka sytuacji. Myślę, że było kilka fajnych, atrakcyjnych akcji. Trochę szkoda, że w drugiej części już za mało kontrolowaliśmy spotkanie. Mogliśmy strzelić trzecią bramkę, dłużej się utrzymywać przy piłce. Tego trochę zabrakło. Ważne jest jednak zwycięstwo – zaznacza Bartosz Nowak, który w wygranym spotkaniu z beniaminkiem zaliczył asystę przy zwycięskim trafieniu Dadoka.

Co zmieniło się w grze górników, że teraz jest lepiej?

– Zbyt wiele razy traciliśmy bramki, prowadzenie. To podcinało nam skrzydła. Po prostu wyciągnęliśmy wnioski i wiemy, że czasu jest dużo, że zawsze można wszystko odrobić i wygrać spotkanie. W piłce w ciągu pięciu, czy dziesięciu minut może się zmienić wiele. Trzeba się nie załamywać, walczyć i grać do końca, a także realizować przedmeczowe założenia – podkreśla pomocnik Górnika.


Na zdjęciu: Bartosz Nowak (z lewej) na kolejne derby z Piastem musi poczekać.

Fot. Wojciech Szubartowski/Pressfocus.pl


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus