Górnik Zabrze. Zdarzenia z Niecieczy są niepokojące

Nie milkną echa tego, co wydarzyło się w niedzielę w Niecieczy. Do wszystkiego odniosła się też wielka legenda Górnika Stanisław Oślizło.


Na mecz z ligowym beniaminkiem pan Stanisław pojechał razem z członkiem zarządu klubu z Zabrza Tomaszem Masłoniem. – Pojechałem tam po trzy punkty, a przyjechałem z dwoma słonikami, symbolem klubu z Niecieczy, które podarowała mi pani prezes Witkowska – mówi z uśmiechem legendarny i jeden z najbardziej utytułowanych graczy w historii górniczego klubu.

Dwa karne = Raczkowski

Panu Stanisławowi nie było już jednak do śmiechu po tym, co widział w końcówce spotkania. W szczególności chodzi o mocno kontrowersyjne decyzje podejmowane przez prowadzącego mecz Łukasza Szczecha i odpowiedzialnego za VAR Pawła Raczkowskiego. Chodzi oczywiście o karne dyktowane przeciwko Górnikowi. – W pewnym momencie, to już człowiek mógł pogubić się ile tych jedenastek przeciwko nam zostało podyktowanych – mówi Stanisław Oślizło.

– Przyznam, że jak obserwowałem mecz na żywo tam w Niecieczy, to byłem zszokowany tym, co gwizdał arbiter. Jak dla mnie, to podejmował niezrozumiałe decyzje. W tej pierwszej sytuacji, to w ogóle nie widziałem ręki [chodzi o zagranie Alasana Manneha – przyp. red.]. Potem powtórka karnego.

O tym trzecim karnym i niby przewinieniu Lukasa Podolskiego, to żona mi mówiła potem, że w powtórce widziała, że był tam jakiś niby kontakt i sędzia podyktował kolejną jedenastkę. Nie ma co mówić… Pojawiło się wielu sędziów młokosów, niedoświadczonych i podejrzewam, że to nie tylko jest przypadek Górnika, ale inni też mają takie kłopoty. Może nie tak jaskrawo jak u nas, ale jednak – mówi długoletni kapitan Górnika.

Smaczku całej historii dodaje fakt, że za VAR w meczu z Bruk-Bet Termalica Nieciecza odpowiadał nie kto inny, jak Paweł Raczkowski. Arbiter z Warszawy dał się mocno we znaki „górnikom” na początku sezonu 2017/18, kiedy akurat weszli do ekstraklasy i szli siłą rozpędu jak burza, wygrywając na początku rozgrywek z mistrzem Polski Legią 3:1. Potem ten zwycięski pochód zatrzymał nie kto inny, jak Raczkowski.

W przypadku tego arbitra i Górnika, to można postawić znak równości pomiędzy końcówkami ligowych gier, a kolejnymi karnymi dyktowanymi dla rywali. Przykłady? Po wygranej z Legią w lipcu 2017 zabrzanie pojechali do Białegostoku i mimo, że w meczu z Jagiellonią prowadzili, to ostatecznie przegrali. „Pomógł” w tym Raczkowski pokazując piłkarzom Górnika 2 czerwone kartki (Dani Suarez i David Ledecky), a także 6 żółtych i dyktując w końcówce dwa karne dla „Jagi”, w tym drugiego już w doliczonym czasie. Ostatecznie jedenastka z Zabrza przegrała tam 1:2.

Pan Stanisław przypomina, że to jeszcze nie wszystko. – Nie można nie wspomnieć z tamtego sezonu meczu z Cracovią w Krakowie, gdzie prowadziliśmy 3:1, a potem w samej końcówce dyktował dla rywala dwie jedenastki – przypomina.



Ten karne na gole zamieniał wtedy nie kto inny, jak Krzysztof Piątek i skończyło się na remisie 3:3. Teraz Raczkowski siedzący za monitorem w dużej mierze stał za kolejnymi jedenastkami dyktowanymi przez słabiutko prowadzącego spotkanie w Niecieczy Łukasza Szczecha.

– Co do Raczkowskiego, to potem sędziował nam w międzyczasie, było to w Zabrzu i tam nie mógł sobie pozwolić na jakieś hocki-klocki. Jak dobrze wiemy, to jest możliwość, że klub może sobie zażyczyć nie sędziowania przez danego arbitra spotkań drużyny. W tej chwili jednak trudno powiedzieć, co się będzie działo w Górniku bo nie ma prezesa, jest zastępstwo i nie bardzo wiadomo co postanowi rada klubu czy miasto, żeby całą sprawę rozwiązać – zaznacza Oślizło.

Oddają inicjatywę

Odnośnie gry „górników”, to 57-krotny reprezentant Polski mówi. – Część spotkania, tak jak to było w innych meczach jest pozytywna. Wygląda to dobrze czy bardzo dobrze, spokojnie się to ogląda, a potem przychodzi moment, że oddaje się inicjatywę rywalowi i to on zaczyna pogrywać i odrabiać straty. Prowadziliśmy przecież z Lechem, z Cracovią, teraz w Niecieczy i nie potrafiliśmy dociągnąć tego do końca. To dla sztabu szkoleniowego przyczynek, żeby się nad tym zastanowić – kończy swoją analizę Stanisław Oślizło.


Na zdjęciu: Sędzia Łukasz Szczech (z lewej) był negatywnym bohaterem meczu Bruk-Bet – Górnik w niedzielę, który beniaminek wygrał 3:1.

Fot. Marta Badowska/PressFocus