Górnik Zabrze. Zdenerwowanie i niesmak

– Ciężko się odnieść do spotkania, w którym traci się pięć bramek. Brakowało praktycznie wszystkiego. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była jeszcze niezła, przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet prowadzić i mogło się to inaczej potoczyć. Niestety, przegrywamy 1:5 i bardzo to boli. Tak po ludzku, to jest nam wstyd, bo można przegrywać, ale nie w taki sposób – komentował wydarzenia na stadionie Łazienkowskiej Paweł Bochniewicz.

Ciężko się podnieść

Dla Bochniewicza sobotnie spotkanie było jedno z najbardziej pechowych, jeśli nie najgorsze spośród wszystkich ekstraklasowych, które dotąd rozegrał. Przy pierwszym straconym golu piłka uderzana przez Pawła Wszołka odbiła się od jego nogi, zmyliła Martina Chudego i wturlała się do siatki. Z kolei druga stracona przez zabrzan bramka, to dośrodkowanie z prawej strony Artura Jędrzejczyka, zmiana lotu piłki przez Bochniewicza i samobójcze trafienie…

– Takie jest życie obrońcy. Jak przeciwnik strzela, to trzeba włożyć nogę. Z Legią niefortunnie stało się przy pierwszej sytuacji. Przy drugiej, to już zwykły pech, bo nic więcej nie mogłem zrobić. Nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja. Na pewno boli to. Starałem się, obroniłem kilka strzałów, a takie coś podłamuje – mówi „Bochen”.

Mecz Legii z Górnikiem rozstrzygnął się na początku drugiej połowy, kiedy to gospodarze w ciągu dziesięciu minut cztery raz pokonywali bezradnego Martina Chudego, wjeżdżając w zabrzańską obronę jak w roztopione masło…

– Te kilka minut i te dwie stracone bramki w ten sposób, to naprawdę ciężko psychicznie się podnieść. Niesmak jest i to wyraźny, bo jak mówię, nie możemy przegrywać spotkań w ten sposób. Mamy teraz przerwę na kadrę, trzeba popracować tak, żeby, jak najlepiej przygotować się do kolejnego ligowego spotkania – mówi obrońca górniczej jedenastki.

Niżej niż chcą

Rundę jesienną zabrzanie skończyli na pozycji numer 12 z ledwie szesnastoma punktami na koncie. Nie takie były czy są plany. Na razie mają pięć punktów przewagi nad zamykającym ekstraklasową tabelę duetem ŁKS Łódź – Wisła Kraków, który na koncie ma ledwie 11 pkt.

– Na pewno jesteśmy w tabeli niżej, niż chcielibyśmy być. Było kilka meczów, w których mogliśmy zdobyć więcej punktów. Drużyna też jest zdenerwowana z tego, co jest, co się dzieje. To nie jest tak, że nie rozmawiamy miedzy sobą. Każdy chce poprawić swoją grę i mamy nadzieję, że będziemy tego świadkami w kolejnych ligowych meczach. Liga jest jednak na tyle spłaszczona, że dwa czy trzy zwycięstwa mogą znacznie poprawić sytuację. Dalej wierzymy w tę czołową ósemkę i będziemy się o nią starać – podkreśla Bochniewicz.

Przed Górnikiem teraz przygotowania do kolejnego ligowego starcia z Wisłą Płock. Mecz z „nafciarzami” rozegrany zostanie w piątek 22 listopada o godz. 18.00. Już trwa sprzedaż biletów na to spotkanie. Drużyna prowadzona przez Marcina Brosza będzie chciał w końcu wygrać. Na razie na kolejne zwycięstwo w ekstraklasie „górnicy” czekają od 25 sierpnia…

Na zdjęciu: W Zabrzu po laniu w Warszawie mają nad czym myśleć…