Górnik Zabrze. Złapali swoje flow

Choć przed „górnikami” dwa arcytrudne spotkania, jednak wszyscy w Zabrzu liczą na zdobycze punktowe.


Przed Górnikiem dwa ostatnie mecze w tym roku, dzisiaj starcie w Częstochowie, a w niedzielę w Poznaniu z liderem. Jak będzie w tych trudnych spotkaniach z zespołami z czołówki ekstraklasy?

Są w gazie

– Nie wyznaczamy sobie żadnych limitów, ile punktów chcemy zdobyć. Wiadomo, że są to mecze, jak ten z Pogonią w niedzielę, z zespołami ze ścisłej czołówki. Gamy swoje, czyli piłkę, którą chcemy grać, złapaliśmy można powiedzieć to swoje flow. No i co, teraz jedziemy do Częstochowy na spotkanie z Rakowem. Wiemy, że też są tam osłabienia, są tam wirusy. My też nie możemy zagrać wszystkimi zawodnikami. Myślę, że będzie to kolejny wyrównany mecz na dobrym poziomie, a potem wyjazdowe spotkanie z Lechem – podkreśla kapitan zespołu Przemysław Wiśniewski.

Jeden z liderów formacji obronnej „górników” przed starciem pod Jasną Górą dodaje.

– Jesteśmy w formie, bo jak wygrywamy trzy mecze pod rząd. Potem remisujemy z Pogonią, która dla mnie gra teraz najlepszą piłkę w ekstraklasie, a my dajemy z nimi radę, grając to co najlepiej potrafimy grać, czyli odbierać piłkę wysoko, to nas cieszy, a widać też po szatni, jak ona reaguje. Każdy cieszy się z każdej minuty spędzonej na boisku. Wszystko to się napędza – zaznacza „Wiśnia”.

W starciu z walczącym o powrót na ligowe podium Rakowem zabrzanie zagrają jednak bez swoich kluczowych zawodników. Za cztery żółte kartki wypadł z formacji obronnej Rafał Janicki, a także prezentujący ostatnio wysoką formę Lukas Podolski.

– Po to się wykartkowali, że teraz mają szansę inni się pokazać. Liczymy na to, że ci co grali mniej w tym sezonie, teraz dostaną szansę i udowodnią, bo trener wiele zmian w jedenastce nie robił, że są w stanie pomóc drużynie – podkreśla Wiśniewski.

Kto w takim razie może wskoczyć w miejsce wykartkowanych rutyniarzy? Wiele wskazuje na to, że ponownie swoją szansę otrzyma Jakub Szymański. W wygranym niedawno meczu ze Śląskiem (3:1) zaraz na początku spotkania zastąpił kontuzjowanego Janickiego i dał radę. Dla 19-latka, który w ostatnim czasie zrobił duże postępy, byłby to pierwszy mecz w ekstraklasie w podstawowym składzie.

Z kolei brak „Poldiego” to szansa dla Piotra Krawczyka, który ostatnio wypadł z podstawowego składu i teraz jest tylko rezerwowym. W bieżącym sezonie wysoki napastnik zagrał w 14. spotkaniach, w których po połowie, raz był w wyjściowym składzie, a w pozostałej części wchodził na murawę z ławki.

Niebezpieczna murawa

Jeśli chodzi o trudny i intensywny kalendarz Górnika na koniec roku, bo przecież w praktycznie tydzień rozegra trzy arcytrudne spotkania, to do wszystkiego po zremisowanym meczu z Pogonią w niedzielę odniósł się trener Jan Urban.

– Kolejny ligowy mecz gramy za dwa dni i to nie jest normalne – zaznaczał szkoleniowiec górniczej jedenastki, który już wcześniej nie przebierał w słowach, jeżeli chodzi o wyznaczanie spotkań.

– Dla mnie jest to niezrozumiałe, nie potrafię tego pojąć, tak, jakby ktoś ten kalendarz na złość robił, że gramy mecze praktycznie co dwa dni, żeby czekać potem na kolejny osiem. Dla mnie to jest kabaret, jakby ktoś to robił niepoważnie. Można by przecież to zrobić zupełnie inaczej – mówił trener Urban.

Jak szkoleniowiec Górnika poradzi sobie z karkowymi osłabieniami?

– Przed meczem z Pogonią pięciu zawodników było zagrożonych i można było się liczyć z tym, że ktoś po niedzielnym spotkaniu może wypaść. Tak też się stało. Dodatkowo martwi mnie stan murawy w Częstochowie. Byłem na meczu Rakowa z Piastem w piątek, widziałem tam na miejscu, jak wszystko wygląda i jest ona niebezpieczna. Oby tylko nikomu nic się nie stało – podkreśla szkoleniowiec górniczej jedenastki.


Na zdjęciu: Od gry Przemysława Wiśniewskiego (z lewej) w meczu w Częstochowie wiele będzie zależało.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus