Górnik zrobił kolejny krok do przodu

Wyjazdowe mecze w poprzednim sezonie były piętą achillesową Górnika. W Mielcu zabrzanie byli jednak wyraźnie lepsi, a mecz ozdobiło piękne trafienie Alasane Manneha.

Aż 24 lata musiał czekać Mielec na taki mecz. W 1996 roku po raz ostatni Stal rozegrała na własnym stadionie mecz ekstraklasy i później prawie na ćwierć wieku pożegnała się z najwyższym szczeblem rozgrywkowym. Spotkanie z Górnikiem było dla beniaminka wielkim świętem.

Groźne wypady

Trener Dariusz Skrzypczak miał przed tym meczem sporą zagwozdkę, bo musiał znaleźć sposób na nowe, mocno ofensywne i intensywne ustawienie zabrzan. Ustawił zespół nieco defensywniej, na szpicę przesunął Petteriego Forsella, a środek pola wzmocnił Mateuszem Matrasem, który jeszcze w zeszłym tygodniu… był graczem Górnika. W zespole z Górnego Śląska największą zagadką był zaś Alex Sobczyk, którego występ – z powodu rozbicia głowy w ostatniej kolejce – do samego końca stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie Austriak wyszedł w wyjściowej jedenastce.

Grający mocnym pressingiem Górnik przeważał od pierwszych minut, ale jednocześnie dawał Stali sygnały, że będzie można go ukłuć. Goście powinni przegrywać już w 8. minucie, kiedy dalekiego podania nie przeciął Paweł Bochniewicz, a w prosty sposób Andreji Prokiciowi dał się ograć Przemysław Wiśniewski – Serb jednak fatalnie przestrzelił. Mielczanie liczyli na szybkie kontry i dalekie podania za defensywną trójkę zabrzan, która podchodziła wysoko i momentami wyglądała bardzo niepewnie. W kilku sytuacjach dalekimi wyjściami ratował ją aktywny Martin Chudy, na co przyjezdna drużyna była przygotowana.

Symboliczne trafienie

Górnik stwarzał sobie okazje, lecz nie były to „setki”. Dopiero w 35. minucie po szybkiej akcji Jesus Jimenez trafił w poprzeczkę, po której przyjezdni otrzymali rzut rożny. Bartosz Nowak dośrodkował do Pawła Bochniewicza, a ten bez większych kłopotów głową umieścił piłkę w siatce. Był to gol mocno symboliczny, bo Nowak zamienił miesiąc temu Mielec na Zabrze, a Bochniewicz grał w Stali jako junior, skąd powędrował do Włoch.

Prowadzenie „Trójkolorowych” było zasłużone i na samym początku drugiej połowy zostało podwyższone. Gola o klasie stadionów świata zdobył Alasana Manneh, który zewnętrzną częścią stopy uderzył bez przyjęcia sprzed pola karnego i efektownym „rogalem” pokonał Rafała Strączka! Gambijczyk był reżyserem zabrzańskiego środka pola, a jego kapitalna bramka tylko podkreśliła jego udany występ.


Czytaj jeszcze: Klub z Holandii chce Pawła Bochniewicza

Drugie trafienie dało gościom więcej spokoju, podcinając także nieco skrzydła mielczan. Beniaminek nie przypominał solidnej drużyny z inauguracyjnej kolejki, a w 69. minucie stracił trzecią bramkę – ale Jimenez był na spalonym. Dopiero na 15 minut przed końcem mocno zakotłowało się przy bramce Górnika, ale obrońcy ofiarnie przerwali tę sytuację. Gospodarze w końcówce naciskali łapiących trochę chaosu zabrzan, trafili w słupek, lecz koniec końców Chudy zachował pierwsze czyste konto w sezonie.


Stal Mielec – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Bochniewicz, 36 min (głową, asysta Nowak), 0:2 – Manneh, 47 min (asysta Pawłowski)

STAL: Strączek – Flis, Żyro, Kościelny (70. Zjawiński), Getinger – Urbańczyk, Matras – Domański (60. Mak), Tomasiewicz (86. Sadłocha), Prokić (70. Wróbel) – Forsell (60. Tomczyk). Trener Dariusz SKRZYPCZAK. Rezerwowi: Gliwa, Bodzioch, Lisowski, Dadok.

GÓRNIK: Chudy – Wiśniewski, Bochniewicz, Gryszkiewicz – Pawłowski (66. Bainović), Prochażka, Manneh, Nowak (85. Hajda), Janża – Sobczak (56. Krawczyk), Jimenez. Trener Marcin BROSZ. Rezerwowi: Kudła, Kubica, Ryczkowski, Michalski, Koj, Ściślak.

Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 3420. Żółte kartki: Kościelny (39. faul), Tomasiewicz (78. faul) – Sobczyk (38. faul), Wiśniewski (58. faul)
Piłkarz meczu – Alasana MANNEH


Na zdjęciu: Alasana Manneh dowodził środkiem pola Górnika i zdobył niezwykle efektowną bramkę.

Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus