Gra warta świeczki

Niebiescy” mobilizują się wzajemnie do wyjazdów na „domowe” mecze do Gliwic. Kadra zespołu jeszcze nie jest zamknięta, dołączy do niej czeski pomocnik.


Gra warta świeczki. Pod takim hasłem – nawiązującym do pieszczotliwego określenia, jakiego używa się w Chorzowie w kontekście zdekompletowanych już masztów oświetleniowych stadionu przy Cichej – Ruch mobilizuje swoich kibiców do jak najliczniejszego odwiedzania Gliwic. Na tym obiekcie zastępczym „Niebiescy” spędzą co najmniej rundę wiosenną. – Chcemy się tam czuć jak u siebie. Warunek jest jeden. Musicie tam być z nami. Nasz wspólny cel się nie zmienia. Będziemy walczyć do końca o spełnienie waszych i naszych marzeń – mówi do kibiców kapitan zespołu Tomasz Foszmańczyk.

Chorzowianie liczą, że są w stanie wypełniać blisko 10-tysięczne trybuny przy Okrzei. Kibice za pośrednictwem grupy „Ultras Niebiescy” przekonują, że trzeba do wyprowadzki podejść jak do przygody; że mecze te mają być traktowane jak wyjazdy, z należytym fanatyzmem. „Młyn” ma być zlokalizowany – jak 8,5 roku temu, gdy Ruch grał tam w eliminacjach Ligi Europy – na trybunach wzdłuż boiska. Karnetowicze – jest ich kilka tysięcy – mogą już sprawdzać, jakie miejsca na gliwickim stadionie im przypisano. W klubie trwa walka o zorganizowanie autobusów, które wozić będą chętnych z Cichej na Okrzei. Miejsc ma być minimum 500. Wstępnie sondowana jest też alternatywa w postaci wagonów specjalnych, które mogłyby być doczepiane do składów rejsowych pociągów, np. Kolei Śląskich. Koszty przewozu, podobnie jak wynajmu stadionu, wstępnie zadeklarowało wziąć na siebie miasto.

W tym temacie próbują też organizować się stowarzyszenia kibiców czy osoby odpowiedzialne za sektor rodzinny, tyle że rozmowy z przewoźnikami nie są łatwe. Ruch zachęca kibiców promocja biletową „4+1”, dzięki której kupując 5 biletów, za ten piąty zapłaci się symboliczną złotówkę. Oferta adresowana jest zwłaszcza do osób mających podróżować do Gliwic jednym autem.

Dni do pierwszego meczu przy Okrzei, z Chrobrym Głogów – zostało ich 9 – może już odliczać drużyna, która w sobotę wróciła ze zgrupowania w Kamieniu, a dziś pierwszy raz ma wyjść na naturalne boisko. Na stadionie włączone jest podgrzewanie murawy, dlatego warunki chorzowianie powinni mieć optymalne. W sobotę o 12.00 w ostatnim sparingu zmierzą się z II-ligowym GKS-em Jastrzębie. Dla kibiców będzie to ostatnia na pewien czas okazja, by zobaczyć w akcji swoją drużynę na Cichej 6.

Słowo o sytuacji kadrowej – dzisiaj treningi wznowić powinien Maciej Sadlok, który na ostatnim treningu przed wyjazdem do Kamienia zderzył się z Michałem Feliksem i borykał się z urazem stawu skokowego, przez co nie grał w sparingach. Na wynik USG czeka Tomasz Swędrowski, ale ma ono tylko potwierdzić, że z jego stopą jest wszystko w porządku. To oddech ulgi, bo tuż po sparingu z Pniówkiem (8 dni temu) była obawa nawet złamania czy pęknięcia. Na powrót do zajęć poczeka jeszcze Filip Nawrocki. Stoperowi w spotkaniu z Hutnikiem Kraków odnowił się uraz łydki.

Choć Skra Częstochowa zadeklarowała, że zamyka temat Szymona Szymańskiego i nie puści go do Chorzowa przed 1 lipca (ma już podpisany kontrakt), to Ruch… nie zamyka jeszcze kadry. Skoro nie będzie Szymańskiego, musiał rozglądać się za uzupełnieniem pozycji nr 6, zawodnikiem mogącym stanowić alternatywę dla Patryka Sikory. Informowaliśmy, że chorzowianie monitorują w tym celu nie tylko krajowy rynek i wygląda na to, iż w najbliższych dniach będą mogli coś zakomunikować kibicom. Jak poinformował Michal Kvasnica z czeskiego „Sportu”, mowa o Janie Sedlaku z Sigmy Ołomuniec, mającym na koncie blisko 100 występów w ekstraklasie naszych południowych sąsiadów.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus