Grad bramek w Warszawie, ale więcej dla Legii

Tylu goli w ligowym klasyku nikt się nie spodziewał. Ostatecznie Legia wypunktowała „górników”.


Mecz jeszcze tak naprawdę się nie zaczął, a „Wojskowi” już prowadzili! Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się wychowanek RKP ROW Rybnik Bartosz Slisz. Piłka przeszła po nogach Krzysztofa Kubicy, Rafała Janickiego, zmyliła bramkarza Górnika i wpadła do siatki. Była… 23 sekunda spotkania. – Nigdy tak wcześniej bramki nie zdobyłem – mówił pomocnik Legii.

Cios za cios

„Górnicy” jeszcze się nie otrząsnęli, a gospodarze już prowadzili dwoma bramkami. Świetne prostopadłe podanie w wykonaniu Josue do rozpędzonego Pawła Wszołka, a ten mimo asysty Erika Janży zdołał celnie uderzyć i zaskoczył bezradnego Grzegorza Sandomierskiego. To był fatalny początek spotkania w wykonaniu górniczej jedenastki. Przypomniały się niesławne mecze z listopada 2018 i 2019 roku. Tamto pierwsze spotkanie przy Łazienkowskiej Górnik przegrał 0:4, a kolejne 1:5.

Przy tych klęskach nie tracono jednak goli tak wcześnie… Po kwadransie pod bramką zabrzan znowu było gorąco, ale Tomas Pekhart głową przestrzelił. Gra w obronie to nie było coś, co było atutem „górników”. Zaraz potem widzieliśmy kolejną bramkę tyle, że dla… zabrzan! Lukas Podolski zagrał na lewo do Janży, ten dobrze dośrodkował, a w polu karnym najlepiej odnalazł się Krzysztof Kubica.

Dla młodzieżowca Górnika był to już gol numer 7 w bieżących rozgrywkach, a szósty strzelony głową. Pod tym względem jest najlepszy w ekstraklasie. Zaraz potem miejscowych ratował rozpaczliwym wślizgiem Mateusz Wieteska. Można powiedzieć i napisać, że w pierwszych dwudziestu minutach działo się więcej, niż w niejednym meczu ekstraklasy przez 90 minut.

Kilkanaście minut później legioniści ponownie prowadzili dwoma bramkami. Patryk Sokołowski wjechał w pole karne zabrzan jak w masło – źle zachowali się Janża oraz Janicki – i piłka znowu wylądowała w siatce. Dla „Sokoła” to pierwszy gol po przeprowadzce do Warszawy zimą. Przed przerwą gola zdobył także wygwizdywany i obrażany przy Łazienkowskiej Lukas Podolski.

W swoim stylu huknął tak, że Cezary Miszta nie miał nic do powiedzenia. Kilka minut później katastrofalny błąd Janży, który nie dość mocno zagrywał piłkę do tyłu. Tą przejął Wszołek, zagrał do Sokołowskiego i było 4:2 dla Legii. Dodajmy, że do przerwy widzieliśmy sześć celnych strzałów na obie bramki. Wszystkie znalazły drogę do siatki!

Niesamowity Kubica

Zaraz po przerwie świetny przerzut Podolskiego do Pawłowskiego i strzał tego drugiego, a także celna główka z drugiej strony Macieja Rosołka. Tym razem jednak bez kolejnych bramek, choć dalej była gra na „tak” z obu stron. W 56 minucie bramkę zdobył starający się od pierwszej minuty Portugalczyk Josue i było już 5:2 dla Legii… W końcówce ponownie pokazał się niesamowity w powietrzu Kubica. Znowu przed bramką rywala wyskoczył najwyżej i zdobył kolejnego gola w rozgrywkach, oczywiście głową.


Legia Warszawa – Górnik Zabrze 5:3 (4:2)

1:0 – Slisz, 1 min (asysta Josue), 2:0 – Wszołek, 6 min (asysta Josue), 2:1 – Kubica, 16 min (głową, asysta Janża), 3:1 – Sokołowski, 31 min (asysta Johansson), 3:2 – Podolski, 38 min (asysta Cholewiak), 4:2 – Sokołowski, 42 min (asysta Wszołek), 5:2 – Josue, 56 min (bez asysty), 5:3 Kubica, 78 min (głową, asysta Janża)

LEGIA: Miszta – Johansson, Rose, Wieteska, Jędrzejczyk – Wszołek, Slisz, Sokołowski, Josue, Rosołek (78. Verbić) – Pekhart . Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Kikolski, Charatin, Çelhaka, Muci, Lopes, Abu Hanna, Grudziński, Kapustka.

GÓRNIK:: Sandomierski – Wiśniewski (80. Ziółkowski), Janick, Janża – Pawłowski, Kubica, Manneh (60. Mvondo), Nowak (71. Dadok), Cholewiak – Podolski, Krawczyk (60. Marin). Trener: Jan URBAN. Rezerwowi: Bielica – Pacheco, Dziedzic, Ziółkowski, Szymański.

Sędzia Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów: 16144. Żółte kartki: Jędrzejczyk (69. faul) – Kubica (80. faul), Ziółkowski (84. faul).

Piłkarz meczu – JOSUE.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus