Gramy o najwyższe cele, ale pamiętamy o korzeniach

Jest pan przesądny?

Kazimierz SZYNAL: Nie jestem i nigdy nie byłem.

Pytam dlatego, bo jest pan prezesem JKH GKS Jastrzębie już 13 lat. Ale do rzeczy – startował pan jako sternik JKH Czarne Jastrzębie, które potem zostały przemianowane na GKS Jastrzębie. Poprzednia nazwa się panu nie podobała?

Kazimierz SZYNAL: Było kilka okoliczności, które przemawiały za zmianą szyldu. Przede wszystkim powrót do korzeni, taka też była wówczas potrzeba chwili, wreszcie takie były oczekiwania kibiców. To wszystko razem doprowadziło do powrotu do pierwotnej nazwy.

Jedyną rzeczą, jakiej brakuje obchodzącemu właśnie 65. rocznicę powstania klubowi hokejowemu z Jastrzębia Zdroju, jest tytuł mistrza Polski seniorów. Brak tego trofeum „leży na wątrobie”?

Kazimierz SZYNAL: Odwróciłbym to pytanie. W okresie sprawowania przeze mnie funkcji prezesa udało się bardzo dużo, zrealizowaliśmy mnóstwo celów sportowych. Zdobywaliśmy wiele medali, w tym kilka złotych, w kilku grupach młodzieżowych. Natomiast w kategorii seniorów dwukrotnie wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski i raz krajowy puchar. Te zdobycze musimy traktować jako sukcesy, a braku tytułu mistrzowskiego nie możemy rozpatrywać w kategorii porażek. Z tą drużyną i przy takich skromnych – w porównaniu z innymi klubami – nakładach finansowych, udało się aż tyle osiągnąć w polskim hokeju. Poza tym chciałbym zauważyć, że wciąż istniejemy na hokejowej mapie, bo niektórzy, przeceniając swoje możliwości organizacyjne i finansowe, przestali już grać w ekstralidze, albo w ogóle.

Skoro wspomniał pan już o sukcesach za pańskich rządów, który z nich uważa pan za najcenniejszy? Wicemistrzostwo zdobyliście w 2013 i 2015 roku, a Puchar Polski przed sześcioma laty.

Kazimierz SZYNAL: Myślę, że mimo wszystko zdobycie Pucharu Polski, bo w fazie finałowej wygraliśmy oba mecze. W półfinale wygraliśmy z GKS-em Tychy po dogrywce, a w decydującej batalii pokonaliśmy obrońców trofeum, zespół Ciarko PBS Bank KH Sanok 4:2, chociaż przegrywaliśmy już 0:2. Popisowa w naszym wykonaniu była trzecia tercja, którą wygraliśmy aż 3:0 (bramki strzelili Adrian Labryga, Radek Prochazka i Kamil Górny – przyp. red.).

Nie mam wątpliwości, że zrobiłby pan karierę w dyplomacji, niemniej jednak spróbuję włożyć kij w mrowisko. Znaleźli się „odważni”, trenerzy lub hokeiści, którym udało się pana wyprowadzić z równowagi?

Kazimierz SZYNAL: Takich momentów było wiele, ale o tym porozmawiamy przy innej okazji, jak już przejdę na sportową emeryturę. Nigdy nie doszło oczywiście do rękoczynów, ale zdarzały się bardzo ostre pyskówki. Niektóre „spięcia”, nie tylko z moim udziałem, przedostawały się na korytarze lodowiska i wtedy rodziły się jakieś plotki. Żadnego skandalu jednak nie było.

Najtrudniejszy moment, jaki przeżył pan, zasiadając w fotelu prezesa JKH?

Kazimierz SZYNAL: Nie będę oryginalny, to był okres, kiedy nasz sponsor strategiczny, czyli Jastrzębska Spółka Węglowa, przeżywała kryzys finansowy. To był dla nas najtrudniejszy okres pod względem organizacyjnym. Na szczęście zarząd naszego klubu postępuje odpowiedzialnie, nie żyjemy ponad stan i możliwości finansowe. Nie byliśmy i nie jesteśmy zwolennikami polityki chciejstwa, bo wtedy moglibyśmy sobie tylko pokiwać palcem w bucie. A najtrudniejszy moment pod względem sportowym? Wtedy, gdy walczyliśmy o awans do elity. Szampany już się mroziły, a my przegraliśmy decydujący mecz z Polonią Bytom.

Jaka jest recepta na to, by w jednym klubie był taki wysyp utalentowanej młodzieży, która potem zasila drużynę seniorów?

Kazimierz SZYNAL: Recepta? Dobra organizacja w klubie, systematyczne szkolenie tej młodzieży we wszystkich kategoriach wiekowych. Klub ponosi koszty utrzymania tych zespołów, łącznie z zatrudnieniem trenerów. Trzeba także podkreślić i docenić zaangażowanie rodziców, którzy sięgają do swoich portfeli. Widzą, że jest sens przyprowadzania swoich pociech na lodowisko i łożenia na hokej. Nastoletni zawodnicy dostają szansę w zespole seniorów, bo pracuje u nas trener, który ma dużo cierpliwości, by pracować  z tymi młodymi hokeistami. Czy skorzystają z tej szansy, już tylko zależy od nich.

Mała prowokacja: kiedy JKH GKS Jastrzębie wreszcie będzie mistrzem Polski seniorów?

Kazimierz SZYNAL: W Jastrzębiu nie ma szalonej presji, by zdobyć mistrzostwo Polski. Jesteśmy realistami, wiemy doskonale, że musiałoby zostać spełnionych kilka warunków. Między innymi odpowiednie finansowanie, którego na ten czas nie ma. Wtedy moglibyśmy zapewnić silniejszy skład drużyny. A poza tym, gdybyśmy poszli drogą olbrzymiego parcia na sukces i byłyby na to pieniądze – oczywiście mówię o sytuacji domniemanej – niestety, zabrakłoby miejsca dla naszych wychowanków. Czy skórka byłaby warta wyprawki, jedno warte drugiego? My nie chcemy odcinać się od korzeni.

W Jastrzębiu grało i gra nadal mnóstwo Czechów i Słowaków, ale bardzo rzadko sięgaliście po hokeistów zza wschodniej granicy. Dlaczego? Pewnie kogoś pominę, ale grali w JKH Rosjanie obrońca Dmitrij Gromow i napastnik Aleksander Zujew, dwaj obrońcy z Białorusi – Dzianis Kurcewicz i Jewgienij Makarow, a stosunkowo niedawno dwaj hokeiści z Ukrainy – obrońca Wołodymyr Aleksiuk i napastnik Artem Bondariew. Znakomity był Zujew, który grał w jednej formacji z Rafałem Bernackim i Tomaszem Malasińskim. Czy zakontraktowanie Rosjanina Artema Dubinina oznacza, że znowu szukacie hokeistów na Wschodzie?

Kazimierz SZYNAL: Nie mamy awersji do rosyjskich czy ukraińskich hokeistów, nasza „wstrzemięźliwość” wynika z braku pieniędzy. Bardzo dobry rosyjski hokeista zarabia tyle, że całej naszej ligi nie stać na angaż takiego zawodnika. Trzeba trzeźwo patrzeć na sytuację i wiedzieć, jakie tam są zarobki.

Miałem na myśli nie zawodników z topu, ale solidnych rzemieślników. Dubinin trafił do Jastrzębia…

Kazimierz SZYNAL: Czym przekonaliśmy Dubinina? Polecił nam go jeden z grających w Polsce Rosjan. To wszystko.

Jak wysoko mierzycie w nadchodzących rozgrywkach?

Kazimierz SZYNAL: Gramy o najwyższe cele, w tym sezonie walczymy o medal. Co z tego wyjdzie, nie wiem. Wyniku sportowego nie można tak po prostu zaplanować, ale taki cel postawiliśmy przed drużyną.

Trener Robert Kalaber ma lepszą drużynę niż w poprzednim sezonie?

Kazimierz SZYNAL: Lodowisko to zweryfikuje, ale na papierze mamy lepszy zespół niż przed rokiem.

Najwybitniejszy hokeista, jaki grał w zespole z Jastrzębia? Ułatwię panu nieco zadanie: Leszek Laszkiewicz czy Richard Kral?

Kazimierz SZYNAL: Ha, ha! Zawsze powiem, że Laszkiewicz, bo to jest nasz wychowanek, który hokejowego abecadła uczył się w Jastrzębiu. Kral miał wyśmienite momenty, grając w naszym zespole… Trudno wybrać, ale stawiam na Leszka.

Laszkiewicz nie zagrał w żadnym sparingu. Krąży plotka, że w tym roku „Laszka” nie pojawi się na lodzie. Potwierdza pan tę pogłoskę, czy dementuje?

Kazimierz SZYNAL: Owszem, Leszek ma pewien problem natury zdrowotnej, jest w fazie leczenia. W niezbyt odległej przyszłości będzie gotowy do gry, ale w pierwszych meczach na pewno nie wystąpi.