Groselle dzielił i rządził

Dąbrowianie nie sprawili niespodzianki i przegrali w Zielonej Górze ze Stelmetem BC Eneą. Ich katem okazał się Geoffrey Groselle, który zdobył aż 35 punktów.


Mistrzowie Polski z Zielonej Góry byli zdecydowanymi faworytami. Każdy inny wynik niż ich wysoka wygrana byłaby ogromną sensacją. Mimo to trener MKS-u, Alessandro Magro, wierzył, że jego podopieczni są w stanie nawiązać walkę z gospodarzami. – Nie ma co dodatkowo motywować zawodników, bo będziemy rywalizować z mistrzami. To dla nas idealna okazja, by pokazać, że możemy walczyć z najlepszymi drużynami w lidze. Zamierzamy grać agresywnie i od początku ich zaatakować – mówił przed pierwszym gwizdkiem sędziego Magro.

Dąbrowianie zgodnie z przedmeczowymi założeniami zaczęli z ogromnym animuszem. Ich grę świetnie prowadził Any Mazurczak, który asystował i zdobywał punkty. Nieźle prezentowali się także Lee Moore oraz Sacha Killeya-Jones. MKS był cały czas blisko, ale na prowadzenie nie potrafił wyjść. Stelmet ich zdecydowanie przewyższał. Wystarczyło, że gracze lidera rozgrywek przyspieszyli i od razu „odskakiwali” na sześć, siedem punktów. W 9 minucie ich przewaga wynosiła już nawet dziewięć „oczek”. (21:12).

Dąbrowianie nie dawali jednak za wygraną. Twardo walczyli. W pewnym momencie, po „trójce” Moore’a i trafieniu z półdystansu Killeya-Jonesa, wydawało się nawet, że zdołają dopaść faworytów. Mieli tylko cztery „oczka” straty (27:31). Wtedy jednak miejscowi po raz kolejny zaprezentowali swoją siłę. Wzmocnili defensywę, przyspieszyli rozgrywanie akcji w ataku i znów utemperowali zapędy graczy MKS-u. Sytuacja jeszcze kilka razy się powtórzyła, ale gospodarze zawsze mieli odpowiedź na zrywy rywali.

Po przerwie emocje szybko się zakończyły. Wprawdzie druga połowa zaczęła się od celnego rzutu zza linii 6,75 m Moore’a, ale pięć minut później Stelmet wygrywał już 63:49 i do końcowej syreny jego prowadzenie i dominacja ani przez moment nie była zagrożona. Zadbał o to przede wszystkim Goeffrey Groselle. W ofensywie mecz zbył popisem amerykańskiego środkowego. Co dostał piłłkę, zdobywał punkty. Spotkanie zakończył z imponującą zdobyczą, 35 „oczek”. Trafił aż 13 z 18 rzutów z gry. Do tego dołożył jeszcze siedem zbiórek i asystę. A podawać miał mu kto. Gabriel Lundberg i Marcel Ponitka pokazali, że w znajdowaniu lepiej ustawionych partnerów są mistrzami. Świadczą o to odpowiednio 12 i 9 asyst.

Dąbrowianie mimo porażki udowodnili, że nie należy ich skreślać. Po prostu Stelmet był poza ich zasięgiem, ale tak jest w przypadku większością ekip w lidze. Ze słabszym zespołem mają szansę wreszcie przełamać czarną serię porażek. Obecnie mają ich na koncie 21!


Stelmet Enea BC Zielona Góra – MKS Dąbrowa Górnicza 95:79 (24:18, 21:19, 29:21, 21:21)

ZIELONA GÓRA: Lundberg 16 (4×3), Williams 3 (1×3), Ponitka 13 (1×3), Reynolds 14 (3×3), Groselle 35 – Porada, Dereziński, Put 6, Berzins 8 (2×3), Koszarek. Trener Żan TABAK.

DĄBROWA GÓRNICZA: Mazurczak 4, Ratajczak 12 (1×3), Motylewski 4, Wilson 2, Michał Nowakowski 14 (1×3) – Moore 23 (4×3), Marek Piechowicz 2, Killeya-Jones 17, Karacić 1, Dawdo. Trener Alessandro MAGRO.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus