Grosicki: Na Euro chcemy spełnić marzenia

To dobrze, że eliminacje rozpoczniecie od spotkania z Austrią, czyli z najwyżej notowanym rywalem w grupie?
Kamil GROSICKI: – Cieszę się, że właśnie tak ułożył się terminarz. Oprócz trzech punktów, potrzebujemy zwycięstwa z dobrym przeciwnikiem. Takiego na przełamanie, żeby po nim wszystko wróciło do normy. To dobry moment na odzyskanie pewności siebie przez zespół, wielu reprezentantów Polski jest przecież w wysokiej formie, praktycznie wszyscy grają w klubach. Teraz ważne, by tę formę przenieść na reprezentację. Bo gra w kadrze różni się od gry w klubie, to dwa zupełnie inne światy.

W reprezentacji nie mamy czasu, ani miejsca na błędy. Zresztą ich limit wyczerpaliśmy już jesienią.
Awans do finałów Euro 2020 traktujecie jako obowiązek?
Kamil GROSICKI: – Jesteśmy faworytem, ale trzeba to potwierdzić na boisku. Przed MŚ w Rosji też byłem pewny, że spokojnie wyjdziemy z grupy – zresztą wszyscy w to wierzyliśmy – a stało się zupełnie inaczej. Dlatego teraz powiem, że liczą się czyny, a nie słowa. Jestem pomocnikiem, więc przede wszystkim mam dostarczać piłki do napastników. Jeśli zagram, to te piłki będą! Wierzę, że przed Robertem Lewandowskim, który znów zacznie strzelać seriami, kolejne wielkie eliminacje. I że wszyscy sprostamy zadaniu. To znaczy będziemy drużyną, która wygra grupę, a potem pojedzie na Euro spełnić marzenia!

Grupa, w której nie ma żadnego bardzo mocnego przeciwnika, ale też i wyjątkowo słabych drużyn, może okazać się zdradliwa?
Kamil GROSICKI: – Uważam, że jest bardzo podobna do tej z eliminacji mistrzostw świata. Tam też nie było takich drużyn – z całym szacunkiem – jak Gibraltar czy San Marino. Były za to niewygodne Armenia i Kazachstan. Z tą drugą drużyną – i to już na początku eliminacji – zremisowaliśmy 2:2. Mecze z Łotwą sprzed kilku lat chyba też wszyscy pamiętamy, wygrywaliśmy po walce po 1:0. Z kolei Austria to drużyna na poziomie Duńczyków. Grająca bardzo podobnie, czyli przede wszystkim twardo w obronie. Może nawet ostrzej. Nasi czwartkowi rywale potrafią nadepnąć na stopę albo przejechać korkami po Achillesach. W Wiedniu trzeba więc będzie podjąć również taką walkę.

Austria jest zespołem, z którym możecie zagrać z kontrataku?
Kamil GROSICKI: – Wiadomo, że jesteśmy drużyną, która lubi i potrafi tak grać. W dużej mierze będzie to jednak zależne od ustawienia Austriaków. Od tego, czy w obronie zagrają trójką i z wahadłowymi, czy czwórką w linii. Jeśli wybraliby ten pierwszy wariant, miejsca na szybkie ataki byłoby więcej. Prawda jest jednak taka, że bez względu na ustawienie gospodarzy musimy zagrać swoje. A jeśli zagramy – to będzie dobrze.

Naród domaga się gry trójką napastników, a to nie byłaby dobra wiadomość dla skrzydłowych.
Kamil GROSICKI: – W sumie to się nie dziwię się, bo napastników mamy świetnych. Arek Milik po kontuzjach wrócił do znakomitej formy, Krzysiek Piątek wystrzelił w Serie A, a Robert Lewandowski – wiadomo, klasa światowa. Wszyscy trzej regularnie zdobywają bramki w klubach. Mam jednak nadzieję, że trener na mecz z Austrią wybierze taką taktykę, w której w wyjściowej jedenastce znajdzie się dla mnie miejsce.

Stwierdził pan, że już nie ma czasu na błędy. A na ewentualne testowanie nowego ustawienia jest?
Kamil GROSICKI: – W Lidze Narodów chyba wszyscy oczekiwali, że będziemy grać bez skrzydłowych, bo ci byli bez formy. Zagraliśmy tak jeden mecz, przegraliśmy z Portugalią, i na drugi dzień wszyscy zaczęli pisać, że trzeba natychmiast wrócić do sprawdzonego systemu. Może gdybyśmy wtedy wygrali, nikt by się już o nas nie upomniał? Tyle że nie wygraliśmy. Zatem nie ma o czym mówić.

Napastników mamy świetnych, a jakich dziś mamy skrzydłowych?
Kamil GROSICKI: – Na pewno takich, którzy są w dużo lepszej formie niż jesienią. Nadal jest dwóch dinozaurów, czyli ja i Kuba Błaszczykowski i dwóch młodszych. Przemek Frankowski i Damian Kądzior już nie tylko walczą na treningach, ale powoli wchodzą do składu. Jest więc rywalizacja. Kuba zimą wrócił do Wisły Kraków, i odbudował się. Na zgrupowanie przyjechał w dobrej formie, uśmiechnięty i odblokowany psychicznie. Już po chwili rozmowy widziałem, że zeszło z niego ciśnienie. W obecnej dyspozycji na pewno znów będzie chciał być ważnym zawodnikiem wyjściowego składu.

 

Na zdjęciu: Kamil Grosicki przełamał się już jesienią. Teraz chce ruszyć w pogoń za marzeniami. Oby była udana!