Grożą mu 3 lata!

Michał Zichlarz, PAP

Nie milkną echa sobotniego meczu Jagiellonii z Wisłą Płock. Pomocnik gospodarzy Taras Romanczuk powiedział po dramatycznym spotkaniu, zakończonym wygraną białostoczan 1:0, że piłkarz Wisły użył wobec niego słowa „banderowiec”. – Moja rodzina była zamordowana również przez Banderę i on mnie tak nazywa. To brak szacunku. Myślę, że po raz ostatni podałem mu rękę – mówił zawodnik Jagiellonii.

Pomocnik Wisły zaprzecza

„Furman, dramacie. Taras nie jest żadnym banderowcem. Nie masz prawa tak mówić! Zrobię wszystko, żeby Cię ukarali” – napisał tuż po zakończeniu spotkania w mediach społecznościowych kierownik drużyny Jagiellonii Arkadiusz Szczęsny.

Furman zaprzeczył w wydanym w niedzielę oświadczeniu, by użył wobec kapitana Jagiellonii (który ma ukraińskie pochodzenie, a od roku także polski paszport) obraźliwych słów o charakterze nacjonalistycznym. „Chciałem stanowczo i kategorycznie zaprzeczyć, by w trakcie całych zawodów z moich ust padły w stronę Tarasa Romanczuka cytowane po meczu przez przedstawicieli Jagiellonii obraźliwe słowa” – napisał.

Policja analizuje

Cała sprawa będzie miała i już ma swój dalszy ciąg. „Rzecznik Dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski, po zapoznaniu się ze sprawozdaniem sędziowskim i raportem delegata oraz przeanalizowaniu oświadczeń zawodników, klubów oraz nagrań z meczu, wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące możliwości popełnienia przez zawodnika Dominika Furmana przewinienia dyscyplinarnego, zachowania o charakterze ksenofobicznym wobec zawodnika Tarasa Romanczuka” – poinformowano w komunikacie na stronie Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Sprawą zajmuje się też policja. Informuje o tym nadkomisarz Tomasz Krupa z Zespołu Prasowego Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Pytany przez nas, czy policja już wszczęła postępowanie w tej sprawie, tłumaczy: – „Wszczęła” – to za dużo powiedziane. Wczoraj mieliśmy kontakt z piłkarzem Jagiellonii, który złożył zeznanie i doniesienie w całej sprawie. Wszystko miało miejsce w 86 minucie meczu z Wisłą Płock. Jeden z piłkarzy przeciwnika użył pod jego adresem słów, które można potraktować, jako znieważenie co do przynależności narodowej. Czyn, o którym mówimy, wyczerpuje znamiona przestępstwa z artykułu 257 Kodeksu Karnego – informuje nadkomisarz Krupa.

Art. 257 Kodeksu Karnego mówi: „Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Nie spotkał się z takim przypadkiem

Teraz rolą policji będzie ustalenie wszystkich szczegółów. – Na pewno zwrócimy się do stacji telewizyjnej z prośbą o udostępnienie nagrania momentu zajścia. Wokół boiska były poustawiane mikrofony, być może było coś słychać – mówi nadkomisarz Krupa. Przesłuchani będą też najprawdopodobniej świadkowie wydarzenia, czyli sami piłkarze.

Tomasz Krupa dodaje jednak: – Zawsze ostrożnie podchodzimy do takich sytuacji. Czynności tak naprawdę nie zostały jeszcze podjęte, analizujemy wszystko. Nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów.

Sprawa jest precedensowa. Takiej afery na naszych boiskach jeszcze nie było. – Przyznam, że w swojej 20-letniej pracy nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem – podkreśla nadkomisarz Krupa.

 

Na zdjęciu: W Białymstoku iskrzyło. Na murawie leży Dominik Furman. Taras Romanczuk – z numerem 6.