Grunt to punkt

Po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach wrocławianie nie wykorzystali atutu własnego boiska. We wcześniejszych pojedynkach, w identycznych rozmiarach pokonali Piasta Gliwice i Cracovię. Tym razem trener Śląska Vitezslav Laviczka nie mógł skorzystać z usług znajdującego się w wysokiej formie skrzydłowego, Przemysława Płachety. Czy absencja tego zawodnika miała wpływ na końcowy wynik tej potyczki? Tego nie dowiemy się już nigdy, chociaż jego brak na pewno był osłabieniem zespołu lidera. Na otarcie łez gospodarzom pozostała znakomita frekwencja na trybunach – mecz na szczycie (walczył liderem z wiceliderem) obejrzało prawie 25 tysięcy kibiców!

Mecz rozpoczął się fantastycznie dla wrocławian, bowiem już w 4 minucie objęli oni prowadzenie. Lubambo Musonda przedarł się prawym skrzydłem i odegrał piłkę do nadbiegającego Roberta Picha, a Słowak bardzo precyzyjnym strzałem skierował futbolówkę do siatki. Ale to były tylko miłe złego początki. „Portowcy” bowiem dłużej utrzymywali się przy piłce i zmuszali rywali do biegania za nią. Gospodarze szamotali się jak ryba w sieci, grali nerwowo i niedokładnie. Proste błędy zdarzały się najbardziej doświadczonym zawodnikom Śląska, którzy na dodatek zbierali bardzo pochlebne recenzje w poprzednich spotkaniach. Mam na myśli między innymi Krzysztofa Mączyńskiego, Łukasza Brozia, a zwłaszcza Matusza Putnocky’ego.

Zaskakujący szczyt

To właśnie bramkarz Śląska sprokurował sytuację, po której Adam Buksa posłał futbolówkę do siatki. Putnocky wybił piłkę wprost pod nogi jednego z piłkarzy Pogoni, ten błyskawicznie odegrał ją do Buksy, który przelobował golkipera Śląska. Na szczęście dla gospodarzy napastnik Pogoni był na spalonym. To była 20 minuta spotkania…

Dwie minuty później arbiter już nie miał wyjścia i musiał wskazać na środek boiska. Buksa wyłuskał piłkę zawodnikom Śląska, zrobił sobie trochę miejsca i oddał kapitalny strzał z dystansu, po którym piłka zatrzepotała w siatce gospodarzy. Dla tej bramki warto było w niedzielę pofatygować się na stadion we Wrocławiu. Jeszcze w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Santeri Hostikka uderzył bardzo mocno z półwoleja z prawej strony pola karnego Śląska, ale tym razem Putnocky stanął na wysokości zadania.

Po przerwie emocji było jak na lekarstwo, bo żadna z drużyn nie wypracowała sobie dogodnej sytuacji doz dobycia gola. Bardziej zadowoleni z tego wynika byli chyba gospodarze, bo Pogoń pozostawiła po sobie lepsze wrażenie.

 

Śląsk Wrocław- Pogoń Szczecin 1:1 (1:1)

1:0 – Pich, 4 min (asysta Musonda), 1:1 – Buksa, 22 min (bez asysty),

ŚLĄSK: Putnocky – Broź, Golla, Puerto, Hołownia – Łabojko, Mączyński – Musonda (72. Gąska), Pich, Cholewiak (78. Szczepan) – Exposito (52. Chrapek). Trener Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Kajzer, Dankowski, Pawelec, Celeban, Sztiglec, Łyszczarz.

POGOŃ: Stipica – Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech. Ricardo Nunes – D. Dąbrowski, Kożulj (87. Stec) – Hostikka (69. Spiridonović), Listkowski, Kowalczyk – Buksa (82. Benyamina). Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Bursztyn, Matynia, Łasicki, Kozłowski, Guarrotxena, Manias.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom) . Widzów: 24968. Żółte kartki: Litkowski (83. faul), Benyamina (85. faul).
Piłkarz meczu Adam BUKSA.

 

Na zdjęciu: Adam Buksa (z lewej) strzelił nie tylko fantastycznego gola we Wrocławiu, ale napsuł mnóstwo krwi defensorom Śląska (na zdjęciu Wojciech Golla).

 

GŁOS TRENERÓW

Kosta RUNJAIĆ: – Myślę, że jak na temperaturę i pogodę, jaka dzisiaj była, to było dobre spotkanie. Obie drużyny chciały wygrać, co było widać. Były dwie różne odsłony meczu. Po szybkiej stracie bramki, równie szybko wróciliśmy do gry i zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Oczywiście potrzeba zawsze trochę szczęścia i życzyłbym sobie, aby Santeri Hostikka miał to szczęście w sytuacji z końca pierwszej połowy. W drugiej widać było, że obie drużyny straciły dużo sił. Dalej jednak chciały grać o wygraną i muszę pochwalić oba zespoły. Dobrze zareagowaliśmy na porażkę z Wisłą Płock i mam nadzieję, że w przyszłości nie pokażemy takiej gry, jak w tamtym spotkaniu. Jak widzicie, dalej mnie ten mecz męczy. Po tym zdobytym punkcie we Wrocławiu musimy trochę odpocząć i przygotowujemy się do kolejnego spotkania.

Vitezslav LAVICZKA: – Mecz z bardzo dobrą atmosferą na trybunach. Oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie z ładnymi golami, ale zgodzę się też, że pogoda miała wpływ na drugą połowę. Dobrze zaczęliśmy, po ładnej akcji padła bramka. Nie jestem jednak zadowolony z tego, jak reagowaliśmy później na wydarzenia na boisku. Najpierw była bramka nieuznana, ale dwie minuty później niestety znowu daliśmy się zaskoczyć. To był wynik braku koncentracji. Przemek Płacheta dzisiaj nie grał, bo w piątek na treningu taktycznym złapał lekką kontuzję. Nie chcieliśmy ryzykować i dlatego dzisiaj nie wyszedł na boisko. Konsekwencją tego było, że nie zagrał Dino Sztiglec, który wcześniej spisywał się dobrze. Erik Exposito przyszedł do nas jako młody napastnik z potencjałem. Czekamy, żeby zaczął grać na poziomie, na który liczymy.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ