Gruzińska odsiecz

W środowy wieczór warszawianie „musieli” pokonać zabrzańskiego Górnika i awansować do finału krajowego pucharu. Jako mistrzowie Polski podejmowali beniaminka ekstraklasy, w dodatku mając w zanadrzu 1:1 z pierwszej potyczki półfinałowego dwumeczu. W środowy wieczór cel zrealizowali, ale to była dla nich droga przez mękę…

Charakter nagrodzony

Zwycięstwo 2:1 legioniści zapewnili sobie tuż przed końcowym gwizdkiem. Mimo to opiekun zwycięzców, Dean Klafurić, zasłużył na gratulacje. Rzadko się bowiem zdarza, by w trenerskim debiucie awansować do decydującej rozgrywki prestiżowych rozgrywek.

– Gratuluję mojemu zespołowi, bo pokazał charakter i wygrał ten ważny mecz – mówił Klafurić na pomeczowej konferencji prasowej. – W ostatnich dniach wiele się wydarzyło w klubie, ale to już za nami. Mieliśmy bardzo mało czasu na dokonanie jakichś zmian. Przede wszystkim pracowaliśmy nad naszym samopoczuciem. Przeprowadziliśmy regenerację po ligowym meczu z Zagłębiem Lubin i skupiliśmy się na analizie Górnika. Michał Kucharczyk? Pokazał, że jest ważnym zawodnikiem, ale w zespole mamy 25 piłkarzy i każdy z nich jest dla mnie równie istotny.

Sezon do uratowania

Kucharczyk, wcześniej odstawiony karnie na boczny tor, po raz kolejny trafił do siatki w newralgicznym momencie spotkania. Wykorzystał rzut wolny zaraz po czerwonej kartce dla Tomasza Loski, gdy między słupkami zastąpił go nierozgrzany Wojciech Pawłowski. W ten sposób „Kuchy” nie dał zabrzanom szans na przegrupowanie szyków i podjęcie próby dowiezienia skromnego prowadzenia do końca spotkania.

– Nie będę stałym wykonawcą rzutów wolny – deklaruje 27-letni pomocnik. – Akurat czułem się na siłach. Powiedziałem chłopakom, że strzelę gola i tak się stało. Mamy finał Pucharu Polski. Cały czas jest szansa, żeby uratować ten sezon.

Pobity przez naszych

Można założyć w ciemno, że charakterny Kucharczyk znajdzie uznanie w oczach nowego szkoleniowca, który zatrudniony zostanie po zakończeniu rozgrywek. Kto nim będzie? Najnowsze tropy prowadzą do Temura Kecbai, byłego reprezentanta Gruzji.

Chodzi o szkoleniowca, który karierę trenerską zaczynał w 2004 roku na Cyprze. Pierwszy jego sukces to doprowadzenie Anorthosisu Famagusta Larnaka do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Później pracował w Olympiakosie Pireus, by następnie na pięć lat objąć reprezentację swego kraju. Nie wszyscy pamiętają, że jego ostatni mecz w roli selekcjonera to porażka 0:4 z Polską, poniesiona w 2014 roku – w ramach kwalifikacji Euro 2016. Po rozstaniu z kadrą wrócił do futbolu klubowego i krótko prowadził APOL Nikozja oraz AEK Ateny. Ostatnio pracował w FK Orenburg – w II lidze rosyjskiej. Bez zajęcia pozostaje od sierpnia ubiegłego roku.
Nie wszyscy wiedzą, że przy Łazienkowskiej kandydatura Kecbai była już brana pod uwagę jesienią ubiegłego roku. Wtedy jednak prezes Dariusz Mioduski zaufał człowiekowi z Bałkanów. Nazywał się Romeo Jozak.