Grygierczyk: Zabrze, Sosnowiec, czyli „Houston, mamy problem!”

Górnik Zabrze w niedzielę 0:4 w Warszawie na Łazienkowskiej, Zagłębie wczoraj 1:4 z Jagiellonią na Kresowej. Rozmiary tych porażek zbliżone, dla kibiców – w wymiarze emocjonalnym – trudne do strawienia, a ponurej aury dopełnia fakt, że Górnik jest w tabeli jest przedostatni, Zagłębie zaś ostatnie.

Tyle analogii? Niekoniecznie. Można dodać do tego przekonujące wrażenie, że Górnika od Legii i Zagłębie od Jagiellonii dzieliła różnica klas, która sprawiała, że w ani jednym momencie tych meczów nie było wątpliwości co do ich epilogu. Dwa-trzy przyspieszenia akcji, kilka wymian piłki i już pachniało golem, czy to pod bramką Tomasza Loski, czy to Dawida Kudły. Do tego oczywiście błędy indywidualne – niektóre katastrofalne – i klopsy gotowe.

Idąc dalej z analogiami: w Zabrzu i Sosnowcu mają kłopoty z zestawieniem jedenastek, choć mają one różne źródła. W pierwszym z wymienionych miast w grę wszedł zbyt… dobry ubiegły sezon, czego konsekwencją były ubytki kadrowe, takie nie do zastąpienia, przynajmniej przy obecnej zasobności kasy klubu.

W drugim rozpaczliwe poszukiwanie wzmocnień po awansie – co dotyczy zwłaszcza linii obrony – które z perspektywy 14 kolejek okazały się właściwie osłabieniami. Najgorszy w ekstraklasie bilans po stronie bramkowych strat dowodzi tego bez cienia wątpliwości; wczorajsze „popisy” sosnowieckiej defensywy tylko dopełniają tego obrazu. I w zasadzie każdy z jej przedstawicieli powinien postawić kufel piwa Dawidowi Kudle, że kilka razy uratował im tyłki. Ale można domniemywać, że dla Kudły żaden to powód do satysfakcji.

W sumie w Górniku i w Zagłębiu mogą solidarnie zawołać: „Houston, mamy problem!”. To już nie początek, a nawet nie środek rundy, by pocieszać się, że jeszcze wiele kolejek i równie wiele w układzie tabeli jest do zmiany. A fakt, że do końca jesieni jest bliżej niż dalej, może tylko potęgować nerwowość i poczucie bezradności; w Sosnowcu na dodatek już zmaterializował się jeden z najbardziej elementarnych sposobów na zmianę sytuacji, czyli… zmiana trenera. Poskutkowało na chwilę. Czy poskutkuje w dłuższej perspektywie?

Takie mecze, jak ten sobotni w Warszawie, i ten wczorajszy w Sosnowcu, uświadamiają, ile dzisiaj Górnika i Zagłębie dzieli od polskiej czołówki. Abstrahując od tego, jaka ona obiektywnie jest (co widać zwłaszcza przy okazji wstępnych rund eliminacji europejskich pucharów), różnice są dojmujące, na pierwszy rzut oka wręcz nie do zasypania. Co jest najgorsze? Chyba to, że trudno będzie odzyskać ten entuzjazm, który drużynom z Zabrza i Sosnowca towarzyszył jeszcze kilka miesięcy temu. Entuzjazm zgasł i nie widać symptomów, które mogłyby go odbudować.

MARCIN BROSZ: BOISKO ZWERYFIKOWAŁO NAS POD KAŻDYM WZGLĘDEM (video)