Grzech numer jeden

Jesienią zespół Rakowa zdobył 34 bramki. W tym roku, w siedmiu meczach tylko pięć razy częstochowianie pokonywali bramkarza rywali. Bilans marniutki, ale gdyby odjąć trzy gole z jedynego zwycięstwa tej wiosny, czyli ze Stalą (3:2), byłoby już wręcz katastrofalnie! U siebie Raków strzelił jednego gola, na wyjeździe cztery. Kolejny „popis” indolencji kibice klubu spod Jasnej Góry zobaczyli w ostatnim meczu z Bytovią (0:1). – Problemem okazała się skuteczność. Mając tyle sytuacji, trzeba coś strzelić – krótko podsumował, trener Marek Papszun. Jeżeli chodzi o napastników, to Adam Czerkas ma jedną bramkę w 2018 roku, Mateusz Zachara czeka na pierwszego gola w nowych barwach, a Jose Embalo także wiosną nie trafił ani razu.

Piłkarze po niemal każdym meczu muszą tłumaczyć się z nieskuteczności w ataku i z braku goli. – Może to głupio zabrzmi, ale kolejny raz po meczu czujemy niedosyt. Tak było po spotkaniu z Bytovią i po wcześniejszych spotkaniach także. Musimy po raz kolejny sobie usiąść i powiedzieć kilka słów i przeanalizować. W ostatnim meczu znów zagraliśmy na zero z przodu. Staramy się cały czas przełamać. W środę mamy ku temu kolejną okazję. Nie można się załamywać, trzeba zagrać z jeszcze większym zębem – mówi obrońca, Łukasz Góra. Jego klubowi koledzy myślą podobnie. – Cóż mogę powiedzieć o naszej skuteczności? Piłka nie chce wpadać do bramki przeciwników. W kolejnych spotkaniach miejmy nadzieję to się zmieni i w końcu zaczniemy wygrywać. Musimy walczyć dalej – podtrzymuje na duchu chyba także samego siebie, Adam Mesjasz. Raków zagra w Chojnicach, gdzie o gole wcale łatwiej nie będzie. Być może jednak uda im się sprawić niespodziankę, jak w Mielcu?