Grzech zaniedbania

Za błędy popełniane przez lata teraz trzeba odpokutować i odrobić je cierpliwą pracą – do takiego wniosku prowadzi analiza bramkarskiego fachu.


Chyba bezpowrotnie minęły czasy, gdy o miejsce w reprezentacji rywalizowało kilku bramkarzy, a trenerzy zastanawiali się, komu powierzyć pozycję nr 1, a kogo odesłać na trybuny. A teraz? Pozycja Johna Murraya, naturalizowanego Amerykanina, jest niepodważalna, choć i on miewa drobne wpadki, ale tylko podczas ligowych meczów. W spotkaniach o najwyższą stawkę w klubie oraz w barwach biało-czerwonych potrafi się wznieść na wyżyny umiejętności i nie zawodzi. Jednak kto będzie pełnił rolę rezerwowego w reprezentacji – już jest problem. W kadrze na turniej EIHC w Coventry znaleźli się David Zabolotny oraz Maciej Miarka, na co dzień rezerwowi w Comarch Cracovii oraz GKS-ie Katowice, i najprawdopodobniej między nimi rozstrzygnie się, kto będzie w boksie podczas mistrzostw świata w Dywizji 1A.

Z regulaminem na bakier

Będziemy mieli bramkarza na lata – słychać było nie tak dawno, gdy w bramce reprezentacji młodzieżowej występował golkiper Unii Oświęcim, Sebastian Lipiński. Wkroczył w wiek seniora i w klubie pełnił rolę rezerwowego, bo pozycję nr 1 przydzielono zagranicznemu fachowcowi. „Lipa”, bo taki nosi przydomek, poirytowany sytuacją wyjechał na Wyspy, by odbudować formę na niższym poziomie. Wrócił i zakotwiczył w Zagłębiu, ale jego sytuacja się nie zmieniła. Na początku sezonu pojawił się w bramce w prestiżowym spotkaniu z Unią i miał prawo być zdenerwowany. Miał kilka niepewnych interwencji, krążek wpadał do bramki, a on zjechał z lodu i… jest przywiązany do boksu dla rezerwowych. To jedna z wielu historii z udziałem naszych młodych golkiperów…

– Swego czasu proponowałem, by w regulaminie rozgrywek uwzględnić punkt, żeby rodzimy bramkarz w sezonie zasadniczym miał zaliczone 50% meczów ligowych – wyjaśnia były reprezentant kraju, dzisiaj odpowiedzialny za szkolenie bramkarzy w kadrze narodowej, Marek Batkiewicz. – Niestety, klubowi działacze zanegowali tę propozycję, ale trudno się dziwić, skoro ich rozlicza się za wyniki. Sponsorzy dają kasę i wymagają wygranych. Każdy z trenerów woli mieć zagranicznego zawodnika na tej pozycji.

– Chyba dwa lata temu zaproponowałem, by naszemu bramkarzowi zapewnić 30% czasu występów w sezonie zasadniczym – dodaje niegdyś również reprezentacyjny bramkarz, teraz trener i nauczyciel, Mariusz Kieca. – Nie znalazło to uznania działaczy klubowych i mamy sytuację, jaką mamy. Młodzi bramkarze nie mają okazji podnosić kwalifikacji, bo nie mamy rozbudowanych rozgrywek jak w innych krajach. Nie mamy Centralnej Ligi Juniorów, zaś Młodzieżowa Hokej Liga (I liga – przyp. red.) to jakieś nieporozumienie i zasługuje na inną opowieść.

– Wystarczy w klubowej kasie znaleźć kilka tysięcy euro, sprowadzić zagranicznego bramkarza i uznać sprawę za załatwioną – grzmi Andrzej Tkacz, były renomowany bramkarz i ceniony trener. – A potem się dziwimy, że mamy kłopot z obsadą tej pozycji w reprezentacji.

Potrzebna opieka

Latem ubiegłego roku dwaj młodzi bramkarze Zagłębia, Michał Czernik oraz Marcin Kotuła, postanowili zrezygnować z gry, pójść do pracy i szukać swojego miejsca w życiu. Jak długo można powtarzać: rodzimego hokeja nie stać, by zawodnicy w tak młodym wieku rezygnowali, często po 10-12 latach wyrzeczeń. Po tych słowach działacze kiwają głowami ze zrozumieniem, ale nic robią, by taka sytuacja się nie powtórzyła.

– Całkowicie rozumiem tych chłopaków, bo przecież wkraczają w dorosłe życie i chcą sobie je jakoś ułożyć – podkreśla trener Tkacz. – A tymczasem w klubie mają taką, a nie inną umowę i kiepskie perspektywy na bliższą i dalszą przyszłość. Gdy wchodziłem w dorosłe życie sportowe, władze związkowe za sprawą cenionych fachowców (Hertl, Mruk – przyp. red.) organizowały letnie zgrupowania na „sucho” i na lodzie dla wyselekcjonowanej grupy bramkarzy. To był doskonały pomysł i przynosił efekty. To prawda, że czasy mamy inne, ale warto pomyśleć, czy nie powinniśmy wrócić do takich zajęć. Robert Kowalówka, swego czasu zdolny bramkarz, miał wszelkie dane, by bronić na reprezentacyjnym poziomie. Poszedł z Unii Oświęcim do Cracovii i został rezerwowym, bo miał zagranicznego rywala. Wychodził na lód od czasu do czasu. Wrócił do Oświęcimia i… został rezerwowym. Szkoda, bo mógł być ważną postaci kadry. To tylko jeden z wielu przykładów… Wiem, że mieliśmy i mamy zdolnych chłopaków, którzy mogliby spełnić reprezentacyjne wymagania, ale trzeba ich otoczyć opieką.

Cierpliwość nagrodzona?

Trener Batkiewicz zajmuje się szkoleniem bramkarzy w Nowym Targu i jego podopieczni, z racji takiej a nie innej sytuacji w Podhalu, bronią w lidze. – Paweł Bizub oraz Oskar Polak może i robią błędy, ale nabierają doświadczenia. Gdy swego czasu pracowałem w Szkole Mistrzostwa Sportowego, starałem się przygotować chłopaków do gry w seniorskiej drużynie poprzez odpowiednie obciążenia treningowe. Oni w tym czasie wymagają szczególnej troski, bo przeskok z juniora do seniora jest trudny. A zwłaszcza gdy nie mamy odpowiedniego zaplecza ligowego, a o systemie szkolenia zapomnij, bo o nim się mówi, ale nic się nie zrobiło w tej sprawie – macha ręką zrezygnowany trener Kieca, który – wedle niektórych był niewygodny, bo mówił prawdę – jest poza głównym nurtem wydarzeń hokejowych w kraju.

Michał Kieler, Kamil Lewartowski, Maciej Miarka, Mateusz Studziński i David Zabolotny (kolejność alfabetyczna) to bramkarze z potencjałem, ale w swoich klubach głównie rezerwowi. Powoli zbliżają się do odpowiedniego wieku lub nawet w nim są, by odgrywać ważniejsze rolę w swoich klubach. Trener Batkiewicz twierdzi, że czasami warto pójść do drużyny niżej notowanej, by częściej bronić. Jednak sęk w tym, że we wszystkich zespołach, poza Podhalem, są zagraniczni golkiperzy i oni są nr 1.

Zamiast pointy. W środowisku coraz głośniej mówi się, iż znajdujący się w znakomitej formie czeski bramkarz Tomas Fuczik, broniący na co dzień w Tychach, z powodów rodzinnych otrzyma polskie obywatelstwo. Super! A co z Michałem, Kamilem, Maciejem i innymi? To pytanie do działaczy klubowych i związkowych oraz trenerów…


Na zdjęciu: Maciej Miarka uchodzi za zdolnego bramkarza, ale w GKS-ie Katowice rywalizację z Johnem Murrayem trudno wygrać.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus