Grzegorz Bociek: O kadrze nikt ze mną nie rozmawiał

JERZY MUCHA: Pańska forma idzie wyraźnie w górę, co pewnie cieszy nie tylko pana, ale i szefów beniaminka z Zawiercia. Skąd taka znakomita dyspozycja? Chciałbym tylko przypomnieć, że w meczu z ONICO zapisał pan na koncie aż 29 „oczek”…

GRZEGORZ BOCIEK: – Oczywiście, że jestem zadowolony z tej sytuacji, ale z drugiej strony ale zawsze może być lepiej. Forma, oczywiście, nie bierze się znikąd, wszystko jest wypracowane. W sporcie nie ma przypadku.

Początek sezonu nie był jednak najlepszy ani dla pana, ani pańskiej drużyny. Tłumaczyliście ten kiepski start niezwykle trudnym kalendarzem. Wychodzi jednak na to, że idealnie trafiliście z formą…

GRZEGORZ BOCIEK: – Tak jak już mówiłem, forma nie przychodzi tak sobie, ona jest wynikiem ciężkiej pracy. Myśmy mieli bardzo ciężki okres przygotowawczy i początek sezonu, rzeczywiście, nie był najbardziej udany. Trzeba było dojść do siebie i w końcu odpaliliśmy. Cieszę się nie tylko z mojej dobrej dyspozycji, ale także z tego, że mogę pomóc drużynie w wygrywaniu meczów. To dla nas jest najważniejsze.

To może jest dobry czas na powrót do reprezentacji Polski. Jej nowy trener Vital Heynen przed nikim nie zamyka drzwi. Każdy ma czystą kartę. Chciałby pan znowu zagrać w biało-czerwonych barwach?

GRZEGORZ BOCIEK: – Generalnie, to nikt ze mną nie rozmawiał o tej sprawie. Nie wiem nawet, czy skład nowej kadry został już podany, czy jeszcze nie. Będę dalej robił swoje w PlusLidze i zobaczymy, co się z tego urodzi. Oczywiście, reprezentacja to wielkie wyzwanie i zaszczyt. I ja też tak to widzę.

Jaka jest pańska opinia o nowym trenerze reprezentacji Polski? Zna pan bliżej Vitala Heynena?

GRZEGORZ BOCIEK: – Nie pracowałem wcześniej z tym trenerem, nie grałem w klubie, który on prowadził. Kilka lat temu, gdy byłem chory na nowotwór to spotkaliśmy się w Bydgoszczy. Belg prowadził wtedy zespół z Bydgoszczy i zamieniliśmy z sobą kilka zdań. Ale nie mogę powiedzieć, że się bliżej znamy. To na pewno świetny fachowiec i trzeba mu życzyć powodzenia w pracy w Polsce. Sam jestem ciekawy, jak będzie grała nasza drużyna za jego kadencji.

Wróćmy jeszcze do ligi. W trakcie ostatniego meczu pańskiej drużyny w Sosnowcu, w IV secie miał pan chwile słabości i doszło do zmiany. Kłopoty z motoryką, braki kondycyjne?

GRZEGORZ BOCIEK: – Fakt, poczułem zmęczenie. Ale dobrze wyszło z tą zmianą, prowadziliśmy w setach 2:1 i szykowaliśmy się do tie-breaka. Trener Zanini dał mi odpocząć i to było z jego strony trafione posunięcie. Po powrocie na parkiet znowu grało mi się bardzo dobrze.

Co chcecie osiągnąć w tym sezonie PlusLigi? Na koniec sezonu waszym sprzymierzeńcem jest kalendarz. W ostatnich kolejkach trafiacie na rywali absolutnie do pokonania…

GRZEGORZ BOCIEK: – Przed sezonem nasze cele były takie, by się utrzymać. Jesteśmy bliscy realizacji tego zamierzenia, ale ja chciałbym osiągnąć coś więcej, powalczyć o jeszcze wyższą lokatę. By tak się stało musimy jednak liczyć na potknięcia rywali. Mamy dobry kalendarz na koniec ligi i ze spokojem czekamy na kolejne mecze. Gramy teraz u siebie z Espadonem Szczecin, potem jedziemy do Kielc na starcie z Dafi Społem i na koniec sezonu zasadniczego mamy w Zawierciu BBTS Bielsko-Biała. Musimy wygrać te trzy spotkania i zobaczymy wówczas, na którym miejscu będziemy. Może to będzie miejsce 11, jak jest teraz, a może nawet 10. Gdyby tak się stało, to byłaby rewelacyjna lokata, jak na pierwszy sezon w PlusLidze. Wówczas prezes Kryspin Baran skakałby do góry, a my razem z nim. Ale nawet miejsca 11-12 to nie byłyby złym wynikiem.