Grzegorz Drazik: Nie robię z siebie bohatera

Ostatni mecz z Chrobrym Głogów był najlepszym pańskim występem w rundzie jesiennej?
Grzegorz DRAZIK: – Myślę, że tak. Udało mi się obronić kilka trudnych strzałów rywali i dzięki temu zdobyliśmy komplet punktów. Nie będę jednak robił z siebie bohatera, po prostu był to bardzo solidny występ. Jestem zadowolony z tego, że od początku sezonu jestem w dobrej dyspozycji. Chyba muszę zaproponować moim zwierzchnikom, żeby była dodatkowa premia dla bramkarza za zachowanie czystego konta (śmiech). A tak poważnie – po dobrym meczu trzeba posypać głowę popiołem i nie popadać w hurraoptymizm, bo w następnym może przytrafić się potknięcie.

Interesuje mnie, jakim cudem wygrał pan pojedynek z Mikołajem Lebedyńskim.
Grzegorz DRAZIK: – To była mieszanka szczęścia i refleksu. Napastnik Chrobrego chciał mnie zaskoczyć „piłką powrotną”, czyli w stronę, skąd otrzymał podanie. Ale ja pilnowałem krótkiego rogu, poza tym Lebedyński uderzył piłkę na wysokości najlepszej dla bramkarza. Gdyby strzelił po ziemi i w długi róg, byłbym bezradny. Odbiłem futbolówkę nadgarstkiem, czyli była to typowa siatkarska interwencja.

Główka Gerarda Artigasa w doliczonym czasie gry sprawiła panu większy kłopot?
Grzegorz DRAZIK: – Naprawdę do teraz nie wiem, jakim cudem moja interwencja była skuteczna. To było naprawdę bardzo dobre uderzenie. Myślałem, że nie dam rady, bo piłkarz Chrobrego strzelił bardzo precyzyjnie, 5 centymetrów od słupka. Ja wpadłem na słupek, a potem do siatki, odbiłem piłkę nadludzkim wysiłkiem, piłka już trochę, chociaż nie całym obwodem, była za linią bramkową. Na pewno była to jedna z najlepszych i najważniejszych interwencji w mojej karierze.

Był jakiś występ w bieżących rozgrywkach, z którego był pan niezadowolony?
Grzegorz DRAZIK: – Odczuwałem niedosyt po meczach z GKS-em Bełchatów, którego nie dokończyłem z powodu kontuzji oraz z Radomiakiem, ale generalnie moja forma jest na razie stabilna. Nie mogę zatem mieć do siebie wielkich pretensji.

Jakąś bramkę straconą w tej rundzie przez GKS Jastrzębie ma pan na sumieniu?
Grzegorz DRAZIK: – Chyba żadnej nie mogę zapisać na swoje konto. Winię się jedynie za sytuację w meczu z Wartą Poznań, gdy wspólnie z Dawidem Gojnym wzięliśmy przeciwnika „w kleszcze” i sprokurowaliśmy rzut karny. A w całym meczu w Grodzisku Wielkopolskim przeciwnik oddał tylko dwa celne strzały i zdobył gola z „jedenastki”.

Droga przez mękę

Liczy pan mecze z czystym kontem? Jeżeli tak, to ile ich pan rozegrał w GKS-ie Jastrzębie?
Grzegorz DRAZIK: – Nie prowadzę takich statystyk, ale myślę, że począwszy od 3 ligi, było ich około czterdziestu (dokładnie 59, z czego 32 w III lidze, 12 w drugiej oraz 15 w pierwszej, licząc bieżący sezon – przyp. BN). Nie wiem, czy to dużo, czy mało, ponieważ nie znam dokładnej liczby rozegranych w tym czasie spotkań.

Czyste konto daje „kopa” na następne mecze ligowe?
Grzegorz DRAZIK: – To się rozumie samo przez się. Ale to nie tylko moja zasługa, ale również całej obrony, a raczej całej drużyny. To świadczy o poziomie gry defensywnej całego zespołu. Kadrę mamy wyrównaną, a zawodnik wchodzący na boisko nie obniża poziomu.

Rywalizacja z Mariuszem Pawełkiem dopinguje pana do jeszcze większego wysiłku?
Grzegorz DRAZIK: – Naszą współpracę oceniam bardzo wysoko, jest naprawdę bardzo dobra. Jeżeli „Mario” zostanie za jakiś czas trenerem bramkarzy w Jastrzębiu, a wszystko na to wskazuje, będzie to na pewno z pożytkiem dla wszystkich bramkarzy w klubie. Mariusz bardzo mnie motywuje, podpowiada, analizuje, sprzedaje mi swoją wiedzę. Same dobre rzeczy.

Dlaczego jeszcze nie wygraliście żadnego meczu na wyjeździe?
Grzegorz DRAZIK: – Żebym to ja wiedział… Nie potrafię sensownie odpowiedzieć i podejrzewam, że żaden z moich klubowych kolegów. Na pewno w tych meczach brakowało nam skuteczności i szczęścia, ale przecież każda seria kiedyś musi się skończyć.

W ubiegłym tygodniu zmienił pan stan cywilny. Jaki prezent młoda para dostała od piłkarzy GKS-u Jastrzębie?
Grzegorz DRAZIK: – Najważniejszym prezentem była wygrana z Chrobrym, a oprócz tego koperta. Nie będę ujawniał, co w niej było, bo urzędy skarbowe nie śpią (śmiech).

Po zakończeniu spotkania z Chrobrym Głogów kibice GKS-u Jastrzębie głośno domagali się od pana weselnej wódki. Zamierza pan spełnić pan ich prośbę?
Grzegorz DRAZIK: – O moim ślubie wiedziało tylko kilka osób, ale sprawa nabrała rozgłosu za pośrednictwem klubowego Facebooka. Niech będzie, przy najbliższej okazji jakieś kilka kolejek pójdzie… Oczywiście w naszym pubie Klubowa’62.

 

Na zdjęciu: W meczu z chrobrym Głogów Grzegorz Drazik był dla przeciwników zaporą nie do sforsowania.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ