Grzegorz Drazik: Chcę wrócić między słupki

Ile miał pan nadwagi przed pierwszym treningiem po świąteczno-noworocznej przerwie?
Grzegorz DRAZIK: Zaskoczę pana – zrzuciłem całe… pół kilograma. Po prostu w tym okresie mniej jadłem i więcej biegałem. Od końca sezonu dwa-trzy razy w tygodniu szedłem pograć w piłkę, czasami w siatkonogę. Bardzo dużo biegałem, a potem realizowałem plan, który dostałem od trenerów w rozpisce.

Koledzy grający w polu przez dwa dni mieli badania wydolnościowe, a pan w tym czasie leniuchował?
Grzegorz DRAZIK: Żarty pan sobie stroi? W czwartek nas, bramkarzy, wzięła w obroty masażystka Natalia Legierska. Przez trzy i pół godziny na siłowni wyciskała z nas siódme poty. W piątek prawie przez cały dzień bolały mnie wszystkie mięśnie.

Jest pan piłkarzem GKS-u 1962 Jastrzębie już osiem lat. W  tym czasie rozegrał pan 196 meczów ligowych, począwszy od czwartej ligi na zapleczu ekstraklasy kończąc. W rundzie wiosennej „pęknie” 200 występów?
Grzegorz DRAZIK: Oczywiście liczę na to, że ta magiczna dwusetka pęknie i koło będzie się toczyło dalej. Mam nadzieję, że trener Jarosław Skrobacz zaufa mi i od pierwszego meczu w rundzie wiosennej wejdę między słupki.

Czyli pana podstawowym planem na zbliżającą się rundę jest „wygryzienie” z podstawowego składu Mariusza Pawełka?
Grzegorz DRAZIK: To się rozumie samo przez się. „Mario” z kolei zapewne ma plan, by utrzymać miejsce w podstawowej jedenastce. Nasza rywalizacja może być bardzo ciekawa.


Zobacz jeszcze: W GKS-ie 1962 Jastrzębie priorytetem jest napastnik


W meczach sparingowych, których sztab trenerski zaplanował dziesięć, każdy z was będzie bronił po 30 minut?
Grzegorz DRAZIK: Nie sądzę, by trenerzy teraz zmienili reguły gry. We wcześniejszych latach w sparingu występowało zawsze dwóch bramkarzy, każdy po 45 minut. Trzeci oglądał mecz „z trybun”, albo miał dodatkowe zajęcia.

Co pół roku jeździcie na zgrupowania do Rybnika-Kamienia. Ten ośrodek już się panu „przejadł”?
Grzegorz DRAZIK: W pewnym sensie Kamień mi się „opatrzył”. chętnie pojechałbym na obóz do jakiegoś ciepłego kraju, gdzie moglibyśmy potrenować na naturalnej trawie. Pobyt w Kamieniu ma jednak też swoje zalety, bo to blisko domu i codziennie można mieć kontakt z bliskimi. Dla mnie było to bardzo ważne, gdy żona była w ciąży. Poza tym w „naszym” ośrodku bardzo dobrze karmią, złego słowa na Kamień nie mogę powiedzieć.

Jest pan zadowolony z dokonań drużyny w rundzie jesiennej? Przed rozpoczęciem sezonu 30 punktów w 20 meczach wziąłby pan w ciemno?
Grzegorz DRAZIK: Podobnie jak większość kolegów z drużyny nie do końca jestem usatysfakcjonowany. Nie tylko mogliśmy, ale powinniśmy mieć kilka punktów więcej. Końcówka poprzedniej rundy nie poszła po naszej myśli, zremisowaliśmy mecze, które powinniśmy wygrać, jak chociażby z Miedzią Legnica i Termaliką Nieciecza. Z drugiej strony każdy zdobyty punkt jest cenny, może mieć znaczenie w końcowym rozrachunku. Jest dobrze, bo nie straciliśmy kontaktu ze ścisłą czołówką, która walczy o baraże. Na wiosnę możemy zaatakować czołówkę.


Zobacz jeszcze: Rozmowa z prezesem GKS-u, Michałem Szelongiem


Czyli plan maksimum zakłada udział w barażach, których stawką jest awans do ekstraklasy?
Grzegorz DRAZIK: Niczego nie przesądzam, możemy nawet awansować bezpośrednio, zajmując jedno z dwóch czołowych miejsc. Naprawdę nas na to stać, chociaż na pewno byłaby to niespodzianka dużego kalibru. Naszym handicapem jest to, że wiosną większość spotkań zagramy na własnym boisku (w rundzie wiosennej GKS 1962 Jastrzębie rozegra na własnym boisku osiem meczów z czternastu, jakie pozostały do zakończenia rozgrywek – przyp. BN).

Zadanie może być trudniejsze niż się wydaje, bo przecież straciliście zimą najlepszego snajpera, Jakuba Wróbla.
Grzegorz DRAZIK: Zdaję sobie z tego sprawę. Kubę bardzo lubiłem, był zabawny, nakręcał atmosferę w szatni. Na pewno będzie go nam bardzo brakowało. Był bardzo groźny przy stałych fragmentach gry, potrafił zgrać piłkę głową partnerowi do nogi. Trudno znaleźć napastnika o takim timingu i tak wysoko skaczącego. Ale mamy w składzie Kamila Adamka, dojdzie do nas Daniel Szczepan, czyli będziemy więcej grali po ziemi, kombinacyjnie, „na ścianę”.

Kilku pańskich kolegów, którym kończy się w czerwcu kontrakt, dostało propozycję jego przedłużenia, choćby Dawid Gojny. A pan?
Grzegorz DRAZIK: Mój kontrakt rzeczywiście kończy się 30 czerwca br. i jeszcze nie dostałem żadnej oferty, by podpisać nową umowę. Nie jestem jednak z tego powodu zdenerwowany, bo trener Jarosław Skrobacz powiedział, że chciałby kontynuować ze mną współpracę. Wierzę mu na słowo.