Grzegorz Goncerz: Jestem bardzo podekscytowany

Rozmowa z Grzegorzem Goncerzem, napastnikiem Stali Rzeszów.


Na twarzy maluje się uśmiech czy stres?
Grzegorz GONCERZ:
– Dostaliśmy się do baraży najpóźniej ze wszystkich zespołów. Do końca nie wiedzieliśmy, co i jak. Prócz naszej wygranej ze Skrą, w sobotę musiał ułożyć się dla nas korzystnie jeszcze co najmniej jeden wynik (Olimpia Elbląg przegrała z Garbarnią Kraków – dop. red.), dlatego nie wszystko było w naszych nogach. Stal jest szczęśliwa, że znalazła się w barażach. Koncentrujemy się na GieKSie. Mamy świadomość, że to rywal z najwyższej półki. Wiemy, że atmosfera na trybunach będzie gorąca. To zespół, który zdobył więcej punktów od nas, zakończył sezon wyżej, dlatego jesteśmy przygotowani na trudne spotkanie. Jeśli jednak o czymkolwiek marzymy – a wszyscy w rodzinie Stali marzą o czymś więcej – to musimy wygrać.

Trochę przemawia przez pana kurtuazja. Chyba sami czujecie, że Bukowa nie jawi się jako szczyt nie do zdobycia. To wy jesteście w gazie, to was powinni się obawiać.
Grzegorz GONCERZ:
– Z tymi statystykami to spokojnie… Rzeczywiście, w lipcu nie przegraliśmy meczu, gramy fajnie, jesteśmy na fali, ale to wszystko skończy się z pierwszym gwizdkiem sędziego i nie będzie już miało absolutnie żadnego znaczenia. Ktoś musi wyjść z tej potyczki zwycięsko. Jedziemy na naprawdę trudny teren. Widzieliśmy, jak GieKSa w sobotę nękała Resovię, czyli dobry zespół potrafiący się bronić. Mimo tego GKS potrafił narzucić mordercze tempo i stworzyć wiele dogodnych sytuacji. Kurtuazja – kurtuazją, ale naprawdę nastawiamy się na bardzo trudne spotkanie. Wiemy, że zawodnicy wykartkowani wracają i trener Górak będzie miał większe pole manewru. Jestem przekonany, że atmosfera na Bukowej będzie świetna, że doping będzie niósł zawodników GKS-u. Musimy temu sprostać. Choć jesteśmy beniaminkiem, mamy doświadczony zespół i wiemy, jak takie mecze rozgrywać. Na przestrzeni ostatnich miesięcy w spotkaniach o podwyższonej randze dawaliśmy radę.

Dla pana to kolejny powrót na Bukową.
Grzegorz GONCERZ: –
Nie mogę się tego doczekać. Będzie zdecydowanie milszy niż ten poprzedni, bo na trybunach zasiądą kibice. Przypomni się atmosfera z dawnych lat, serduszko na pewno mocniej zabije, bardzo się cieszę na ten mecz i powrót. Wymarzyłem sobie taki baraż. Chciałem, by odbył się w finale, ale na półfinał też absolutnie nie będę narzekał.

Mówi pan o atmosferze na trybunach. Na Widzewie po awansie była awantura, a na GieKSie mimo braku awansu – spokój, mobilizacja, pozytywne okrzyki.
Grzegorz GONCERZ:
– Wydaje mi się, że na przestrzeni ostatnich lat kibic GKS-u Katowice uodpornił się na takie sytuacje. Wyciągnął wnioski. Wie, że nikt w szatni nie chce grać przeciwko niemu, bo możliwość awansu i rywalizacji w wyższej lidze – zarówno przed laty dla nas, jak i teraz dla obecnych zawodników – to cel, ambicja. Nikt nie zamierza robić nic, co mogłoby temu przeszkodzić. Jestem przekonany, że kibice będą teraz wspierać swoich piłkarzy. Trzeba pamiętać, że GKS przed sezonem nie był głównym faworytem do awansu. Trener Górak dostał dwa lata na zbudowanie drużyny. Ona w pewnym momencie zatrybiła, zaczęła grać fajną piłkę, seryjnie zdobywała punkty i tabela pokazała, że awans może nastąpić już w tym sezonie. Ten zespół nabiera doświadczenia, jest głodny, bardzo chce, ma dobrych ludzi nie tylko na boisku, ale też na ławce.

Głośniej niż GieKSa o swoich ambicjach przed sezonem mówiła Stal. Czy brak awansu będzie porażką?
Grzegorz GONCERZ: –
Zawodnicy, którzy siedzą w szatni Stali, są ambitnymi sportowcami. Formuła rozgrywek otwarła przed nami szansę. Od I ligi dzielą nas dwa mecze, ale projekt na klub zdecydowanie wykracza poza te granice. Właścicielom, prezesowi Kaliszowi, marzy się w niedalekiej przyszłości ekstraklasa, a docelowo europejskie puchary. Patrzę na to, jak klub wygląda od środka, jak pracuje się w drużynie seniorów, jak rozwija się akademia, jacy trenerzy są ściągani do grup młodzieżowych, aki ośrodek treningowy powstanie w niedalekiej przyszłości, jakie są plany z utworzeniem laboratorium, mające pomagać młodym chłopakom w podnoszeniu kwalifikacji. Widząc to wszystko jestem przekonany, że za kilka – kilkanaście lat Stal będzie w ekstraklasie. My już w tej szatni nie będziemy siedzieć, zastąpią nas lepsi piłkarze. Jeśli teraz wywalczymy I ligę, to wszyscy będą szczęśliwi, a jeśli coś pójdzie nie tak, to absolutnie nie przekreśli to planów rozwoju klubu, wyznaczonych na wiele lat do przodu. Dalej właściciel będzie konsekwentnie dążyć do tego, by Stal możliwie jak najszybciej znalazła się w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Był w tej rundzie moment, kiedy bliżej niż na zaplecze ekstraklasy było wam do… III ligi, bo znaleźliście się w strefie spadkowej. Musieliście sięgnąć dna, by się od niego odbić?
Grzegorz GONCERZ:
– Zgadza się. W pewnej chwili zaczęliśmy patrzeć mocno za siebie, sytuacja zrobiła się bardzo podbramkowa, ale w porę się otrząsnęliśmy. Być może nasz zespół potrzebował takiego wstrząsu; sytuacji, w której można szybko wzbogacić się o doświadczenie. Dla nas jako beniaminka sezon rozpoczął się bardzo dobrze, piastowaliśmy w tabeli wysokie miejsca, nie dotykał nas większy kryzys. Potem jednak przyszedł i to nas zahartowało. Gdy wygrywasz, jest fajna atmosfera, ale to chwile kryzysu, nieporadności powodują, że wszystko się scala. O ten bagaż doświadczeń jesteśmy dziś mocniejsi. Jeśli ktoś mnie zapyta, to odpowiem, że stanowimy dziś na pewno silniejszą drużynę niż jeszcze dwa miesiące temu. Trochę porażek wspólnie ponieśliśmy, w trudnych momentach potrafiliśmy się podnosić i unosić ciężar gatunkowy meczów decydujących o kształcie rozgrywek. Rok temu w finale sezonu pokonaliśmy Podhale Nowy Targ, teraz takimi meczami był sobotni ze Skrą czy wcześniejszy na Gryfie. Pojechaliśmy do Wejherowa po serii złych wyników, na konfrontację z rywalem, który już spadł. Jeśli byśmy nie wywalczyli tam 3 punktów – a naprawdę mieliśmy swoje problemy – to zapewne plasowalibyśmy się dziś w zupełnie innym miejscu tabeli. Zakończyło się jednak pozytywnie. Jesteśmy na wznoszącej, osiągnęliśmy stawiany przed sezonem przez zarząd cel. Bardzo chcemy więcej, ale mamy świadomość, z jak trudnym rywalem się zmierzymy. I podrażnionym tym, że nie udało się przypieczętować bezpośredniego awansu.

W czerwcu przegraliście w Katowicach 2:3. Ma to dziś znaczenie?
Grzegorz GONCERZ:
– Myślę, że nie. GKS zna nas, a my znamy GKS i wiemy, jak gra. To mecz barażowy. Nie ma miejsca na pomyłki, na naprawy. To 90 minut plus ewentualna dogrywka i karne. Wiele będzie zależało od nastawienia, podejścia, głowy. Przez tych kilka dni lepszymi piłkarzami już nie będziemy. Gramy tym, co mamy. Nie mogę się doczekać. Jestem mocno podekscytowany tym, co czeka nas we wtorkowy wieczór.

To będą piłkarskie szachy?
Grzegorz GONCERZ:
– Wydaje mi się – choć mogę się mylić – że żadna z drużyn w pierwszych fragmentach spotkania nie będzie się chciała otworzyć. W pierwszej kolejności będzie chęć, by nie stracić bramki, a dopiero potem można myśleć o wychodzeniu z atakami. Już niczego nie musimy, tylko możemy. Czeka nas fajne spotkanie. Wszyscy chcą emocji, no to teraz je mają.

222 MECZE ligowe w barwach GieKSy rozegrał w latach 2009-18 Grzegorz Goncerz. Zdobył 58 bramek.

Na zdjęciu: Grzegorz Goncerz spędził przy Bukowej blisko dekadę, a dziś przyjedzie tam jako rywal na mecz z gatunku „być albo nie być”.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus