Statystyki imponują, ale brakuje sukcesu

Adam GODLEWSKI: Kuba Błaszczykowski już ma więcej meczów rozegranych od pana w reprezentacji Polski, Robert Lewandowski – który przebił pana wynik strzelecki – także za chwilę poprawi to osiągnięcie. Odczuwa pan z tego powodu przykrość?

Grzegorz LATO: – Przeciwnie, bardzo się cieszę. I trzymam za chłopaków kciuki, żeby grali jak najdłużej i śrubowali rekordy. Z reprezentacją Polski jestem na dobre i na złe, dlatego martwi mnie – i to naprawdę szczerze – że za tymi indywidualnymi wybitnymi statystykami nie poszły żadne sukcesy. Michał Żewłakow, który jako pierwszy oficjalnie wyprzedził mnie w liczbie meczów dla reprezentacji, ujął to bardzo trafnie. Zapytał: – I co z tego, że tyle tych spotkań się uzbierało, skoro nie zostały poparte żadnym znaczącym wynikiem? Smutna prawda jest taka, że imponująca liczba meczów w przypadku Roberta i Kuby nie przełożyła się na sukces. A ja mogę się pochwalić nie tylko złotym i srebrnym medalem olimpijskim, dwoma brązowymi medalami mistrzostw świata, ale i tytułem króla strzelców Weltmeisterschaft 1974. Nikt mi tego odbierze, a moich rekordów nie wymaże z tabel.

Chwileczkę, kiedy kończył pan karierę i PZPN organizował z tej okazji benefis, informowano, iż w kadrze wystąpi pan po raz 104. Potem kilka meczów odjęto…

Grzegorz LATO: – Ktoś rzeczywiście później to wszystko zweryfikował, bo tak naprawdę prezent za setny występ dostałem od federacji… belgijskiej tuż przed meczem z Czerwonymi Diabłami w drugiej fazie grupowej finałów Espana’82. A potem w Hiszpanii zagrałem jeszcze z ZSRR, w półfinale z Włochami i małym finale z Francją. Jeśli mam być szczery, to w ogóle nie zaprzątałem sobie głowy tym, że właśnie pęka setka. Najważniejsze było to, że wygraliśmy 3:0, a ja – staruszek, miałem już przecież 32 lata na karku – zaliczyłem asysty przy dwóch golach Zbyszka Bońka. Mimo weryfikacji, wciąż jednak pozostałem na podium w licznie zdobytych bramek dla reprezentacji. Pierwszy jest Lewandowski, drugi Włodek Lubański, a tuż za mną Kazio Deyna, Ernest Pol i Andrzej Szarmach, więc nie zanosi się, abym – i to przez kilka najbliższych dekad – wypadł ze ścisłej czołówki.

Czego mógłby pan życzyć Lewandowskiemu i Błaszczykowskiemu?

Grzegorz LATO: – W pierwszej kolejności – oczywiście sukcesu. Miałem nadzieję, że Robert poprowadzi nasz zespół nawet do fazy medalowej w Rosji, i solidnie sobie przy tym postrzela, ale niestety start w mundialu dla niego i zespołu okazał się niewypałem. Proszę mnie jednak nie pytać, z jakiego powodu, nie będę też komentował raportu Adasia Nawałki. Bo jestem do wygłaszania opinii na ten temat nieprzygotowany… mentalnie. A zupełnie poważnie – bardzo miło wspominam benefis w reprezentacji. Kiedy kończyłem karierę, PZPN świetnie się zachował, przyleciałem specjalnie z Meksyku na spotkanie z Belgią w Warszawie. Przegraliśmy 0:1, ale o sobie mogę powiedzieć, że zremisowałem, bo zszedłem – taka nakazywał obyczaj, żeby dostać brawa – kiedy jeszcze był bezbramkowy remis. To było wspaniałe przeżycie, dlatego życzę Błaszczykowskiemu i Lewandowskiemu, aby też mogli tego doświadczyć. Kiedy już będą kończyć, a nie po stu meczach, bo mogliby to odebrać jako podpowiedź do zwijania żagli.

A Kuba nie powinien już pomyśleć o rozstaniu z drużyną narodową?

Grzegorz LATO: – Lubię Błaszczykowskiego, choć wyskoczył do mnie po finałach Euro 2012, gdy byłem prezesem PZPN, a on kapitanem reprezentacji. I życzę naprawdę dobrze, dlatego z serca podpowiadam, że o rekordach w reprezentacji powinien myśleć dopiero wtedy, kiedy regularnie zacznie grać w klubie. OK., rozumiem, że ktoś próbuje go teraz odbudować, ale jego wujek, który jest selekcjonerem, powinien równe zasady stosować do wszystkim zawodników z zasługami, czyli na przykład do Kamila Grosickiego też. Poza tym szkoda byłoby, aby Kuba to co zbudował w reprezentacji przez wiele lat, rozmienił teraz na drobne. Karny, który spowodował w meczu z Włochami był ewidentny, niepotrzebnie zabierał się do wślizgu od tyłu, zwłaszcza że sytuacja była do opanowania przez obrońców.

To powinien pomyśleć o pożegnaniu z reprezentacją, czy nie?

Grzegorz LATO: – To jego decyzja. Ja grałem na bardzo dobrym poziomie do 34 roku, Kuba ma teraz rok mniej, a medycyna poszła bardzo dynamicznie do przodu i wiek piłkarski znacznie się wydłużył. W pierwszej połowie z Włochami Błaszczykowski grał z wielkim zaangażowaniem, starał się nawet za dwóch i dużo dawał zespołowi, choć przede wszystkim w obronie. Za długo był jednak na boisku. Podnieść rękę i zgłosić zmianę w reprezentacji to żaden wstyd. To wręcz obowiązek.

A jak ocenia pan pomundialową formę Lewandowskiego?

Grzegorz LATO: – Robert to jest klasa światowa, zrobił nam całą grę w ofensywie. W pojedynkę nie wygra, ale ta drużyna bez niego nie istnieje. Podobał mi się mecz w Bolonii, wreszcie widziałem walkę z naszej strony, werwę, zaangażowanie na reprezentacyjnym poziomie i powiew młodości. W drugiej połowie piłka wracała już co prawda w okolice naszej szesnastki niczym bumerang, ale Łukasz Fabiański to jakość i siła spokoju. Po raz kolejny udowodnił, że zasługuje, aby stale grać w reprezentacji. Jak kiedyś Jan Tomaszewski, czy Józek Młynarczyk.