Grzegorz Łukasik: Na drodze po pieniądze

Rozmowa z Grzegorzem Łukasikiem, trenerem Pniówka 74 Pawłowice.


W środowy wieczór pańska drużyna, wygrywając 3:0 z Szombierkami Bytom, awansowała do finału Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego ZPN. Miał pan nosa, bo dwie bramki zdobyli zawodnicy, których wpuścił pan na boisko w drugiej połowie…

Grzegorz ŁUKASIK: – Nasze zwycięstwo było zasłużone, aczkolwiek mecz nie był tak łatwy jak pokazuje wynik. Przed przerwą, choć bardzo szybko strzeliliśmy gola, Szombierki zaskoczyły nas mocnym pressingiem i bardzo agresywnym dojściem. Dlatego w szatni uczulałem chłopaków, że musimy odpowiedzieć tym samym, bo pozwoliliśmy się zdominować. Na pewno gol Wojtka Caniboła po akcji Mateusza Szatkowskiego z Rafałem Adamkiem w 2 minucie miał wpływ na taki obraz gry, w której bytomianie starali się wyrównać i mieli swoje okazje, ale my też dochodziliśmy do sytuacji bramkowych. Po zmianie stron, gdy rywal opadł już z sił, graliśmy spokojniej, dokumentując przewagę.

Czy Kamil Glenc i Damian Zajączkowski wchodzili na boisko z zadaniem szybkiego strzelenia goli?

Łukasik
Fot. Dorota Dusik

Grzegorz ŁUKASIK: – Kamil zachował się tak jak trzeba w typowej piłce sytuacyjnej. Wykorzystał zawahanie obrońcy oraz bramkarza i z 7 metrów uderzył szpicem buta. Czasem tak bywa, że o wyniku nie decydują ładne strzały mierzone w „okienko”. Bez względu na urodę akcji, takie bramki się liczą i ustawiają mecz. Za gola na 3:0 muszę pochwalić Damiana, który nie spanikował tylko popatrzył gdzie stoi bramkarz i główkując z 16 metra postawił pieczęć na naszym awansie.

Czy pucharowa droga, a więc wygrana 6:1 z byłym III-ligowcem Unią Turza Śląska, zwycięstwo 4:0 z III-ligowym ROW-em 1964 Rybnik i pokonanie 3:0 „niemal” III-ligowca z Bytomia pokazuje, że jesteście już gotowi na inaugurację ligowego sezonu?

Grzegorz ŁUKASIK: – W sobotę o 15.00 czeka nas inauguracja rozgrywek z Piastem Żmigród i wtedy się okaże… Z pucharowych występów możemy być jednak zadowoleni. Oczywiście, po każdym meczu przychodzi myśl, że można było zagrać lepiej. Ale też nie mamy kadry 30-osobowej i na pewno trzeba o tym pamiętać. Większość zawodników, którzy grali w środę będzie brana pod uwagę przy ustalaniu jedenastki na sobotni mecz ligowy. Dlatego w czwartek dałem chłopakom wolne. Mam nadzieję, że w sobotę trafimy ze składem i wynik będzie podobny.


Przeczytaj jeszcze: Pniówek w finale Śląskiego Pucharu Polski


10 tysięcy złotych macie już zagwarantowane, a w finale zagracie o 40 tysięcy i o awans na szczebel centralny. Jaki jest wasz pucharowy cel?

Grzegorz ŁUKASIK: – Pomijając kwestię finansową uważam, że gra w Pucharze Polski jest fajną przygodą. Można przecież zagrać z przeciwnikiem z wyższej ligi i to na pewno wewnętrznie mobilizuje. Dlatego wtorkowy mecz finałowy w Częstochowie z rezerwami Rakowa (w środę wygrały 1:0 ze Spójnią Landek – przyp. red.) potraktujemy bardzo prestiżowo. Mimo wszystko na pierwszym planie stawiamy ligę, a puchar to „tylko” przygoda. W końcu – oby jak najpóźniej – okaże się, że są to dla nas za wysokie progi i trzeba się będzie pożegnać z Pucharem Polski, a z ligi i ligą żyjemy na co dzień. W pierwszym pełnym sezonie mojej pracy w Pawłowicach zajęliśmy 8. miejsce i chcieliśmy ten wynik poprawić w następnych rozgrywkach, ale przez pandemię rozegraliśmy tylko 18 kolejek, po których też zostaliśmy sklasyfikowani na 8. pozycji. Dlatego każde miejsce powyżej 8. przyjmiemy jako sukces.

Kto ma być liderem drużyny Pniówka w nowym sezonie?

Grzegorz ŁUKASIK: – Liczę na kolektyw. Jeżeli będziemy drużyną, która będzie sobie pomagać na boisku, która będzie scalona i będzie wspólnie dążyć do celu, jakim w każdym meczu będzie zwycięstwo, to myślę, że mamy na tyle fajny potencjał, żeby wycisnąć z naszej gry maksimum tego co się da.


Na zdjęciu: Trener Grzegorz Łukasik liczy, że Piotr Trąd (z lewej) i pozostali jego podopieczni w żadnym momencie nie będą odstawiać nogi.

Fot. Dorota Dusik