Grzegorz Łukasik: „Załatwiły” nas rzuty karne

Rozmowa z Grzegorzem Łukasikiem, trenerem Pniówka 74 Pawłowice.


W poprzednim sezonie w 18. meczach zdobyliście 33 punkty, teraz aż o dziesięć mniej? To znaczy, że zrobiliście krok wstecz?

Grzegorz ŁUKASIK: – W mojej ocenie niekoniecznie zrobiliśmy krok do tyłu. Po prostu zabrakło nam trochę szczęścia, któremu na boisku trzeba pomóc. Nasze „ubytki” punktowe wynikają z kilku aspektów. W pierwszej fazie rozgrywek, konkretnie w sześciu meczach otwierających sezon, o wyniku decydowały rzuty karne podyktowane przeciwko nam lub przez nas nie wykorzystane. Zmarnowaliśmy „jedenastki” w spotkaniach z rezerwami Górnika Zabrze i Goczałkowicami, a gdybyśmy je zamienili na gole, mielibyśmy dwa zwycięstwa, a nie dwa remisy.

W innych meczach rzuty karne przeciwko nam otwierały wynik (przegrane ze Stalą Brzeg i Lechią Zielona Góra), Zagłębie Lubin dzięki karnemu zremisowało z nami, a Rekord Bielsko-Biała w doliczonym czasie gry wygrał z nami. Brak tych punktów jest aż nadto widoczny w tabeli, jest ich mniej niż powinno.

Potencjał obecnego zespołu Pniówka jest o wiele mniejszy niż tego, którym dysponował pan w poprzednim sezonie?

Grzegorz ŁUKASIK: – Myślę, że był porównywalny. Piotr Pacholski na środku obrony zastąpił z powodzeniem Mateusza Pańkowskiego, natomiast wielkim rozczarowaniem był dla mnie Dominik Szczęch, który miał na lewej stronie zastąpić Przemysława Szkatułę. Czyli jeden transfer był trafiony, a drugi to pudło. Przez to nasza lewa strona nie była tak błyskotliwa jak w poprzednich rozgrywkach. Ponadto rozregulował się celownik naszemu najlepszemu snajperowi, Dawidowi Hanzelowi. Do normy powrócił dopiero w ostatnich kilku meczach. Mam nadzieję, że wiosną nasz strzelec wyborowy będzie lepiej dysponowany.

Wasza największa bolączka w rundzie jesiennej?

Grzegorz ŁUKASIK: – To wspomniane już wcześniej rzuty karne, poza tym straciliśmy aż 28 bramek, a pamiętam rundę, gdy straciliśmy ich tylko piętnaście. Mieliśmy dużo rotacji – z równych względów – na środku obrony oraz na jej bokach. W związku z odejściem z drużyny Szkatuły i Oskara Mazurkiewicza musieliśmy „kleić” boki młodzieżowcami, ale nie do końca to zdało egzamin. Niektóre warianty nie sprawdziły się, bo przed sezonem takich rozwiązań w ogóle nie braliśmy pod uwagę. Do tego wszystkiego muszę jeszcze dodać naszą słabą skuteczność, niemal w każdym meczu mieliśmy po 5-6 dogodnych sytuacji, których jednak nie potrafiliśmy przekuć na bramki.

Elementy gry, z których może być pan zadowolony?

Grzegorz ŁUKASIK: – Podnieśliśmy jakość budowania akcji od tyłu, by płynnie przechodzić z systemu 4-4-2 na 3-5-2. W tej kwestii naprawdę rozwinęliśmy się. W dalszym ciągu naszą silną bronią są stałe fragmenty gry, po których zdobywamy wiele bramek. Cały czas musimy je szlifować i „pieścić”. Na koniec dodałbym przechodzenie z fazy obrony do ataku szybkiego, to naprawdę dobrze nam wychodzi.

Najlepszy mecz w waszym wykonaniu i dlaczego akurat wybrał pan ten?

Grzegorz ŁUKASIK: – Nie przegraliśmy z liderem, wiceliderem i czwartą drużyną na półmetku rozgrywek. We wszystkich tych meczach moi zawodnicy zaprezentowali się bardzo dobrze i zasłużyli na pochwałę. Z Goczałkowicami nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, wyrównującego gola z Zagłębiem Lubin straciliśmy po rzucie karnym, zaś Ślęza Wrocław wyrównała dopiero w doliczonym czasie gry. Gdybyśmy wspomniane spotkania rozstrzygnęli na swoją korzyść, mielibyśmy sześć punktów więcej. Ale i tak byłem po nich zadowolony z postawy zespołu.

Po jakim meczu czerwienił się pan ze wstydu? To było spotkanie z rezerwami Miedzi Legnica, przegrane 1:5?

Grzegorz ŁUKASIK: – Nie mogło być innego wyboru, bo ten mecz totalnie nam nie wyszedł. Wprawdzie przy wyniku 0:0 Tomek Musioł miał praktycznie pustą bramkę, ale z 10 metrów nie trafił. Natomiast przeciwnikowi potem wychodziło praktycznie wszystko, przegrywając 0:2 moi piłkarze spuścili głowy i nasze morale spadło.

To prawda, że w tym pojedynku waszym najlepszym zawodnikiem był… bramkarz Patryk Zapała?

Grzegorz ŁUKASIK: – To duża przesada, chociaż grał dobrze. Wprawdzie przy stracie kilku goli mógł się lepiej zachować, ale też prawdą jest, że obronił też kilka trudnych piłek, ratując nas przed wyższą porażką.

Ogólnie jest pan zadowolony z postawy piłkarzy o statusie młodzieżowca?

Grzegorz ŁUKASIK: – W rundzie jesiennej korzystaliśmy z sześciu młodzieżowców i żaden z nich nie może powiedzieć, że nie dostał szansy. Mało tego, każdy z nich wychodził na boisko w podstawowym składzie i to bynajmniej nie tylko w jednym meczu. Na początku podstawowym wyborem byli Szymon Kuś i Leon Fulianty, potem bardzo często grał Dawid Wiciński, ale najlepszy układ z młodzieżowcami był wówczas, gdy na obu skrzydłach grali Kamil Herman i Grzegorz Glapka. Asystowali, strzelali bramki. Na pewno liczyłem na więcej ze strony Dawida Wicińskiego, stać go na wiele więcej niż pokazał na boisku. Myślę, że rywalizacja z Glapką i Hermanem zmobilizuje go do tego, by znowu ruszył do przodu.

Zawodnik, którego postawa była dla pana najbardziej przyjemnym zaskoczeniem?

Grzegorz ŁUKASIK: – Myślę, że Wojtek Łaski w końcu rozwinął skrzydła. Poszedł najbardziej do przodu, zaczął strzelać bramki. Wierzę, że wiosną nie zboczy z tego kursu.

Zimą zanosi się na „wietrzenie szatni” Pniówka?

Grzegorz ŁUKASIK: – Jakieś zmiany „kosmetyczne” na pewno będą, to nieuniknione.

W takim razie na jakie pozycje będzie pan poszukiwał zawodników w zimowym okienku transferowym?

Grzegorz ŁUKASIK: – Przede wszystkim musimy wzmocnić obronę, trzech stoperów nie wystarcza, potrzebujemy również zawodników na boki. To nasz priorytet, dlatego na tym polu będziemy najbardziej aktywni.

W poniedziałkowym sparingu z ROW-em 1964 Rybnik (godz. 18.30) w Kamieniu będzie miał pan do dyspozycji wyłącznie zawodników testowanych?

Grzegorz ŁUKASIK: – Nie, będziemy przyglądać się czterem nowym piłkarzom, kandydatom do gry w naszym zespole w rundzie wiosennej. W tej grupie będą trzej obrońcy. Niektórym z nich przyglądaliśmy się już latem.


Na zdjęciu: Trener Pniówka Pawłowice Grzegorz Łukasik zdaje sobie sprawę, ze dorobek punktowy jego drużyny w rundzie jesiennej jest poniżej oczekiwań i możliwości.

Fot. gkspniowek74@com.pl