GTK Gliwice. Kwestia paniki?

 

Seria czterech meczów na własnym parkiecie miała dać odpowiedź, czy gliwiczanie włączą się jeszcze do walki o play off. Po dwóch porażkach z Treflem Sopot i Anwilem Włocławek perspektywa awansu do czołowej ósemki jest bardzo mglista, by nie powiedzieć – nierealna.

Co ciekawe, gracze z Górnego Śląska byli zdecydowanie bliżej pokonania mistrzów Polski z Włocławka, niż dobrze sobie radzącego w rozgrywkach, ale znacznie niżej notowanego Trefla. I mają czego żałować, bo włocławianie w Gliwicach wystąpili mocno osłabieni.

W ich szeregach z różnych powodów brakowało Michała Sokołowskiego, McKenizego Moore’a, Shawna Jonesa, Rolandsa Freimanisa i Jakuba Karolaka.

Jeszcze na niespełna dwie minuty przed końcem gospodarze wygrywali 81:79. Pogrążył ich jednak celną „trójką” weteran, Szymon Szewczyk. – Powinniśmy wówczas wymusić faul i spokojnie zdobyć punkty. Tymczasem gubimy piłkę i popełniamy głupie przewinienie.

Mistrz Polski przyjechał osłabiony, ale to, co miał zrobić, to zrobił. Może zawodnicy przestraszyli się, że mogą pokonać mistrza Polski. Zabrakło naprawdę niewiele. Parę prostych błędów, mnóstwo „otwartych” rzutów nietrafionych.

Co z tego, że wygraliśmy zbiórkę, mieliśmy więcej asyst. W końcówce potrzebna była zimna krew, by na siebie wziąć rzuty i je trafić. Po stronie mistrza Szymon Szewczyk, duże doświadczenie, wiedział, co ma zrobić, ważny rzut rzucił, trafił, wymusił faul. Szkoda, bo było blisko – żałował straconej szansy Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec GTK.

Największym mankamentem w grze gliwiczan była skuteczność, a w zasadzie jej brak. Oddali aż 70 rzutów z gry, ale trafili zaledwie 31. Fatalnie szło im zwłaszcza w rzutach zza linii 6,75 m. Na 29 prób celnych było zaledwie 6. – Wiele rzutów nam nie wpadło i to z czystych pozycji. To jest najgorsze – przyznał Duke Mondy, jeden z liderów GTK.

– To siedzi w głowach. Może to presja, wywołana tym, że gramy z mistrzem Polski spowodowała, że była panika – dodał Turkiewicz.

Problemem gliwiczan jest też brak ustabilizowanej formy. Z Treflem dobrze spisali się Payton Henson i Kacper Radwański, którzy z kolei w starciu z Anwilem byli niewidoczni. Joe Furstinger świetnie wypadli przeciwko Anwilowi, a z Treflem zaliczył zaledwie sześć punktów.

– Zawodnicy dobrze trenują, ale trening musi mieć potem przełożenie na mecz. I tego zabrakło – podkreślił Turkiewicz.

 

Na zdjęciu: Brandon Tabb (z prawej) i jego koledzy nie mogli uwierzyć, że jednak mistrza Polski nie pokonali.