GTK Gliwice. Najtrudniejszy sezon

Tabela tego nie pokazuje, ale w naszej drużynie był potencjał – podkreślił Kacper Radwański, kapitan zespołu GTK Gliwice.


To miały być przełomowe rozgrywki w historii gliwickiego klubu. Działaczom marzył się awans do play offu, jednak drużyna od początku sezonu spisywała się słabiutko i balansowała na krawędzi. Ostatecznie zamiast bić się o czołową ósemkę toczyła „korespondencyjny” bój o utrzymanie z HydroTruckiem Radom. Przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego sprawa była prosta. Żeby pozostać w elicie gliwiczanie musieli wygrać z Kingiem Szczecin. W wypadku porażki musieliby liczyć na przegraną toczonego równolegle spotkania radomian z Anwilem Włocławek.

Koszykarze GTK nie oglądali się na nikogo i sami zapewnili sobie pozostanie w elicie. Wygrali, ale jeszcze pół minuty przed końcem był remis 70:70. Zwycięstwo zapewnił śląskiej drużynie Jabarie Hinds rzutem za trzy punkty.

Kacper Radwański, kapitan GTK zdradził po meczu, że na prośbę trenera nie znali w trakcie gry innych wyników. – Nie patrzyłem w telefon i nie śledziłem wydarzeń w Radomiu. O tym, że HydroTruck przegrywa dowiedziałem się dopiero na minutę przed końcem. Po prostu graliśmy o zwycięstwo i udowodniliśmy, że w naszej drużynie był potencjał. Potrafiliśmy grać jak równy z równym z zespołem, który będzie rywalizował w play offie – ocenił.

– To był jeden z naszych najlepszych meczów. Od początku prowadziliśmy i nie byliśmy na minusie. Oczywiście, mogło być lepiej, bo byliśmy na plus 13, ale King ma jakość, ma naprawdę fajnych zawodników… Ale w końcu „serduszkiem” wygraliśmy ten mecz – cieszył się po końcowej syrenie Marosz Kovaczik, szkoleniowiec górnośląskiego zespołu. Słowak, który pełni także funkcję selekcjonera naszej kadry kobiet, zespół przejął dwa miesiące temu po Robercie Witce, Miał zadanie utrzymać zespół w ekstraklasie i to zrobił. Nie krył jednak, że był to bardzo trudny okres i drugi raz nie podjąłby się takiego wyzwania.

– Dla mnie te 10 tygodni w Gliwicach to dobre doświadczenie. Teraz to łatwo mówić po wszystkim, ale długo nie wiedziałem jak będzie. Nie przekładaliśmy pracy z treningów na mecze. Podczas spotkań wszyscy mieli głowy spuszczone.

Czwarty raz byłem w takiej sytuacji, kiedy przychodziłem do zespołu. Zawsze po dwóch tygodniach było widać różnice w grze. Tu po czterech nie było nic. Po drugie, pobyt w Gliwicach bez rodziny, która została na Słowacji, był dla mnie mentalnie trudny. Jestem człowiekiem, który lubi spędzać czas z najbliższymi, a tymczasem wracałem do mieszkania i co miałem robić? Tylko telewizję włączyć – tłumaczył.

Radwański zwrócił na ogromną rolę słowackiego szkoleniowca. – Cały czas nas motywował. W pewnym momencie mieliśmy taką mentalność przegranych. Podchodziliśmy do porażek, jak do czegoś normalnego. Po wygranej każdy uwierzył, że potrafimy grać na dobrym poziomie z lepszymi ekipami. Na pewno potrafimy grać lepiej, niż wskazuje to tabela – zapewnił.

Czy Kovaczik pozostanie w klubie na kolejny sezon? Po meczu ustaliłem z prezesem klubu, że teraz jest czas na wakacje, a za dwa tygodnie się spotkamy i porozmawiamy o kolejnym sezonie. W mojej umowie jest punkt o przedłużeniu kontraktu, ale mam dużo pytań – zaznaczył słowacki trener.


Na zdjęciu: Kacper Radwański i jego koledzy wykonali plan, choć niemalże w ostatniej chwili.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus