GTK Gliwice potrzebuje solidnego wstrząsu

Koszykarze GTK sezon zaczęli nieźle. Wprawdzie nie prezentowali oszałamiającej formy, ale przynajmniej potrafili pokonać MKS Dąbrowa Górnicza i AZS Koszalin. Potem jednak przyszły porażki u siebie z Polpharmą Starogard Gdański i ostatnio w Lublinie z TBV Startem.

Brakuje woli do wygrywania

Nie same przegrane są największym zmartwieniem, ale ich styl. Gliwiczanie w spotkaniach tych zaprezentowali się słabiutko. Grali bardzo nierówno, dobre fragmenty przeplatali fatalnymi, w których seryjnie popełniali błędy. W pierwszym starciu z Polpharmą zanotowali aż 18 strat, z TVB Startem tylko o jedną mniej. W grze gliwiczan brakuje też determinacji i woli odniesienia zwycięstwa.

– Popełniamy za dużo błędów. Znowu mieliśmy około 20 niewymuszonych straty – denerwował się po spotkaniu w Lublinie trener Paweł Turkiewicz. – Moi zawodnicy po raz kolejny pokazują, że nie rozumieją na czym polega gra w tej lidze i myślą, że to jest takie sobie granie. Była masa prostych sytuacji, które mogliśmy zamienić na punkty, a niestety tego nie zrobiliśmy. Nie wiem; poziom graczy… Jeśli tego nie zmienimy, będzie nam bardzo trudno o zwycięstwa w kolejnych spotkaniach. I wówczas znowu się będziemy zastanawiać, co z tym zrobić – dodał.

Były rozmowy

Nic dziwnego, że po starciu w Lublinie doszło do rozmowy drużyny i trenera. – Była męska rozmowa w szatni. Każdy kto oglądał mecz widział, która drużyna była bardziej zdeterminowana, by go wygrać. O ile pierwsza połowa w naszym wykonaniu nie była jeszcze najgorsza i jakoś funkcjonowaliśmy, to od początku trzeciej kwarty nasza gra się posypała i wyglądało to źle – przyznał Kacper Radwański, kapitan GTK.

W czym tkwi problem? Jego zdaniem w braku koncentracji i realizacji przedmeczowych założeń. Co z tego, że gliwiczanie wiedzą o słabych stronach rywali, skoro i tak tej wiedzy nie potrafią wykorzystać.

Działacze zareagują

Po słabych wynikach można się też spodziewać reakcji działaczy. Nie wszyscy zawodnicy bowiem spełniają oczekiwania. Słabiutko wypadają zwłaszcza Amerykanie Brian Dawkins, Riley LaChance i Estończyk Tenel Kurbas. Mieli odgrywać czołowe role, tymczasem są statystami. Ten pierwszy średnio gra niewiele ponad 11,5 minuty i zdobywa tylko 2 pkt. Troszeczkę lepiej mu idzie w walce na tablicach, bo ma 2,6 zbiórki w każdym spotkaniu. Przeciwko Startowi zagrał jednak zaledwie 4 minuty, co wskazuje, że jest na „wylocie”. LaChance ma natomiast łatwość rzutu i niezłą rękę, ale jego problemem jest kreowanie gry. W tym elemencie kompletnie się nie sprawdza. Kurbas to reprezentant Estonii, świetny strzelec, specjalista od rzutów z dystansu. W GTK nie potwierdził jednak swoich walorów. W pięciu meczach zdobył zaledwie 15 punktów.
Po stronie plusów na pewno można zaliczyć grę Damonte Dodda, Mylesa Macka oraz Szymona Kiwilszy, którzy w wielu przypadkach ciągnęli zespół. Niewykluczone, że jeszcze przed niedzielnym spotkaniem z BM Slam Stalą Ostrów Wlkp. zapadną pierwsze decyzje personalne.

 

Rozmowa z Patrikiem Mrazem po meczu Wisła Płock – Zagłębie Sosnowiec

 

Energa Basket Liga

Niedziela, godz. 17.00

GTK Gliwice – Ostrów Wielkopolski

Na zdjęciu: Myles Mack spisuje się nieźle, ale i jemu przytrafiają się niewytłumaczalne przestoje.