Gwardia Opole. Co zrobią z marzeniami?

Choć zespół z Opola jest absolutnym nowicjuszem w fazie grupowej europejskich pucharów, nie znaczy, że musi zbierać baty od wszystkich. W niedzielę w Stegu Arenie nadzieje na niespodziankę były wielkie, ale „gang Kuptela” przegrał drugi mecz w Pucharze EHF – po „obiecującym” 21:26 w Niemczech z MT Melsungen – tym razem 29:32 z Bjerringbro-Silkeborg.

Gwardia pokpiła sprawę już w pierwszej połowie spotkania z 3. zespołem ligi duńskiej, którą po katastrofalnej grze w obronie przegrała 8 bramkami (12:20), a „opolskie wilczki” czuły nieuzasadniony respekt przed rosłym, ale już 40-letnim (!) weteranem światowych parkietów, obrotowym Jesperem Noeddesbo.

W szatni gwardzistów musiało być w przerwie gorąco, co zaowocowało radykalną odmianą ich gry i niemal odrobieniem strat (28:30) – zabrakło im jednak czasu, by wyrwać choć punkt. To, co często wystarcza na polską superligę – odwrócenie wyniku w ciągu 30 minut – na poziomie europejskim już tak łatwo nie przechodzi.

– Możemy być gorsi, ale musimy na boisku zostawić serce, a do tej walki trzeba jeszcze dołożyć głowę. Nam tej głowy zdecydowanie w pierwszej połowie zabrakło – przyznał rozgrywający Kamil Mokrzki.

Trener Rafał Kuptel po meczu dziękował podopiecznym za drugą odsłonę, ale w wymownych słowach wrócił do początku spotkania.

– Wiedzieliśmy, że czeka nas trudna przeprawa, ale to, co pokazaliśmy w pierwszej połowie, jest dla mnie nie do przyjęcia. Brak świadomej gry, głównie w obronie – to zaważyło, że to Silkeborg wygrał. W drugiej połowie widziałem już taką Gwardię, jaką chciałbym oglądać sam, i zapewne nasi kibice. Marzyłbym sobie, żebyśmy grali właśnie tak świadomie, żebyśmy wiedzieli, po co jesteśmy na boisku. W drugiej połowie drużyna pokazała charakter i udowodniła, że możemy grać jak równy z równym z tak dobrym i doświadczonym zespołem – stwierdził szkoleniowiec.

Czy marzenia Kuptela okażą się realne, czy też raczej z gatunku tych ściętej głowy, okaże się szybko. Gwardziści mają mało czasu na wyciąganie wniosków: już jutro grają w Lubinie arcyważny mecz w superlidze, a dzień później wylatują do Portugalii, gdzie w sobotę czeka ich najtrudniejsze wyzwanie w EHF Cup, konfrontacja z liderem grupy A, niepokonaną Benficą.

A na pociechę warto przypomnieć, że rok temu z Silkeborgiem we własnej hali także przegrała Orlen Wisła Płock (22:26), by wygrać w rewanżu w Danii (27:20) i awansować do Top 16 Ligi Mistrzów. Jak widać, warto mieć marzenia.

Na zdjęciu: Weteran światowych parkietów Jesper Noeddesbo dał młodszym kolegom z Opola (rzuca Szymon Działakiewicz) lekcję wyrachowanej piłki ręcznej.